niedziela, 18 marca 2018

45. Honor rodziny Usui


Rozdział 45
Honor rodziny Usui

- Gdzie jest Pilika? – dopytywał nerwowo Trey.
- Pomaga Lenowi – odpowiedziała swobodnie Jun.
- Dlaczego ona, a nie ty? 

          Jun wywróciła oczami.

- Chcę tam wejść – chłopak zrobił krok w stronę szatni.
- Nie! – Jun pozostawała nieugięta.
- Wejdę tam z twoją zgodą albo bez niej!
- Pai- Long!

          Stróż starszej z rodzeństwa Tao zjawił się u jej boku.

- Tak jest, panienko Jun!
- Kororo do ikupasi! – Horokeu utworzył kontrolę ducha.

          Pai- Long postawił gardę. W tym momencie drzwi prowadzące do szatni jednego z zawodników walczących w poprzedniej turniejowej walce otworzyły się z hukiem i stanął w nich Len. Ubrany w krótkie czarne spodnie i czarny bezrękawnik. W dłoni trzymał Miecz Błyskawicy… który był wycelowany w przyjaciela.

- Opuść tę kijek albo połamię ci wszystkie kości – warknął rozwścieczony.
- Gdzie Pilika? – spytał niepewnie Usui.
- Powiedziałem coś!

          Szaman z północy ustąpił. Odwołał kontrolę duch i opuścił ikupasi.

- Ej to nie jest kijek – zaprotestował dopiero teraz zdając sobie sprawę co Len powiedział.
- Jeszcze raz podniesiesz ten kijek na moją siostrę, a nie będziesz miał ani jego ani życia – warczał w dalszym ciągu Len.
- Spokojnie, proszę Len, on nie chciał – Pilika zjawiła się za szamanem kładąc mu dłoń na ramieniu.

          Trey był w szoku. Podwójnym albo nawet potrójnym. Po pierwsze zdziwił go widok siostry stojącej za Tao. Po drugie chłopak nie zrzucił jej ręki ze swojego ramienia. Po trzecie zdawało się, że dziewczyna rzeczywiście nieco uspokoiła go.

- Co ona z tobą robi? – Horo w końcu odzyskał pewność siebie.
- Sama ci powie – odpowiedział chłodno Len – kiedyś.

          I odszedł w towarzystwie Jun. Pilika została sam na sam ze swoim bratem. Nie patrzyła na niego. W głowie w dalszym ciągu pozostawało jej wspomnienie namiętnych chwil spędzonych ze swoim ukochanym pod prysznicem.

- Co z nim robiłaś?! – niemal krzyknął.

          Dłonie miał zaciśnięte w pięści tak mocno, że paznokcie rozcięły mu skórę. Zaczął się trząść z gniewu spodziewając się jaka jest odpowiedź.

- Pomagałam doprowadzić do normalnego stanu po walce – odpowiedziała nie patrząc mu w oczy.

***

- Gdzie drugie rodzeństwo? – spytał Yoh, kiedy Tao wyszli przed arenę.
- Muszą sobie coś wyjaśnić – odpowiedział Len.

          Na przyjaciołach nie zrobiło to większego wrażenia.

- Co tam właściwie się stało? – spytał Faust – Na arenie – dodał widząc niepewny wzrok Jun.
- Jego atak… ten atak myszą był bombą- pułapką – odpowiedział Len i rozpoczął opowieść o swojej walce.

***

- Pierdolisz się z nim?! – ryknął Trey.

          Oczy jego siostry zaszkliły się łzami. Nie spodziewała się takiej reakcji po swoim bracie. Nie miała pojęcia co w niego wstąpiło.

- Horo…
- Odpowiedz! – nie dał jej szans na wyjaśnienia.

          Pilica poczuła jak mimowolnie z jej oczu wyciekają strumienie łez. Kochała brata nad życie, całe swoje nastoletnie życie poświęciła jemu i rodzinie, a zwłaszcza ich misji – wygranej w Wielkim Turnieju Szamanów. Kochała także Lena.

- Nie krzycz! – zaprotestowała łkając.
- Dałaś mu dupy czy nie?! – Trey darł się w niebogłosy.

          Chciała mu coś odpowiedzieć, lecz nie była w stanie. Nigdy nie był taki dla niej. Normalnie za byle drobiazg była w stanie go spoliczkować by sprowadzić go na ziemię, ale tym razem… tym razem Horo pałał nienawiścią. Załkała głośniej pomimo woli.

          Scena zaczęła budzić zainteresowanie przechodzących wokół szamanów. Ktoś krzyknął żeby niebieskowłosy dał spokój dziewczynie. Inny zapytał czy wszystko w porządku. Wreszcie ktoś stwierdził, że „to chyba ta laska co była na kawie z Tao”. Ostatnie wypowiedź przelała czarę goryczy u Treya.

- Honor rodu splamiony – powiedział załamując ręce.

          W końcu ktoś rozdzielił ich. Zapłakana Pilica nawet nie wiedziała kto to i dokąd ją zabiera. Ocknęła się dopiero kilkanaście minut później leżąc gdzieś pod jakimś ciepłym kocem.

- Herbatki? – zapytał Layserg z uśmiechem na ustach.
- Gdzie ja jestem?
- W mojej kajucie.
- W twojej…
- Kajucie – potwierdził członek X- Laws – wraz z przyjaciółmi przebywam na statku należącym do panienki Jeanne. Zaparzyłem herbatę... – wyjaśnił podając jej parującą filiżankę.

          Dziewczyna wzięła filiżankę do ust i wypiła spory łyk napoju. Była gorzka, ale właśnie tego teraz potrzebowała.

- Co tam się właściwie stało? – spytał Layserg, a Pilica poczuła jak robi się jej ciemno przed oczami.

***

          Usui poczuł jak gniew targa nim niemiłosiernie. Dlaczego ze wszystkich chłopaków na świecie jego siostra musiała wpaść w łapy akurat tego bufona? Nie rozumiał tego. Zastanawiając się nad tym dotarł do swojej kwatery. Tam w progu czekała na niego postać, z którą najmniej w świecie chciałby spotkać – Len Tao we własnej osobie.

- Gdzie Pilica? – warknął złotooki.
- Jak śmiesz o nią pytać?! – wypalił bez namysłu Trey.
- Gdzie… ona… jest? – powtórzył Len kładąc akcent na każde ze słów.
- Co?
- Głuchy jesteś?! Nie ma jej tutaj!
- Co?
- No zabiję, pajaca – powiedział Len sam do siebie.

          Wtedy 2 rzeczy zdarzyło się jednocześnie. Len rozłożył guan- dao i utworzył kontrolę ducha, a Jun złapała go za ramię wbijając mu palce w bark.

- Puść mnie – wyszeptał przez ramię do siostry.

          Trey w tym czasie zdołał utworzyć kontrolę ducha, ale w dalszym ciągu nie rozumiał co się dzieje. Dochodził do siebie z amoku w jaki wpadł po walce panicza Tao. Pamiętał jak kłócił się z siostrą, ale nie mógł sobie przypomnieć jak i ewentualnie z kim jego siostra opuściła plac przed wejściem do szatni na arenę.

- Bason, Złota Pięść!

          Chińczyk wyswobodził się z uścisku siostry i zadał cios, którego zamyślony Usui nie był w stanie w żaden sposób zablokować. Potężna pięść utworzona z mocy Lena trafiła w klatkę piersiową i twarz Horo. Ten poleciał kilka metrów w tył. Poczuł smak krwi w ustach.

- LEEEN! – rozpaczliwy krzyk Jun przerwał ciszę.

          Z sąsiedniego budynku wyszli Ryu, zmierzający na swoją walkę w towarzystwie Manty, Fausta, Choco, Yoh i dziewczyn. Nie było wśród nich panny Usui.

- Co wy wyrabiacie? – spytał Manta patrząc na pobitego Horo i zmierzającego w jego stronę Lena.

          Anna spojrzała porozumiewawczo na Jun. Ta skinęła głową dając do zrozumienia, że wszystko jest pod kontrolą.

- Idziemy na walkę – zawyrokowała Kyoyama.
- Ale Anno… - protestował Yoh, lecz narzeczona przerwała mu gestem dłoni.

          Poszli szybkim krokiem jaki narzuciła im Anna, a Len stał już metr od poobijanego i w dalszym ciągu leżącego Horo.

- Może mi w końcu odpowiesz? – spytał Len.
- Nie, nie wiem – wyjąkał Trey.
- Jak to?
- Niewiele pamiętam – odrzekł zawstydzony Usui chowając twarz w dłoniach.

          Kolejna „Złota Pięść” posłała szamana z północy o następne kilka metrów w tył. Tym razem zatrzymał się dopiero na rosnącym w pobliżu, samotnym drzewie. Zsunął się po nim tracąc przy tym przytomność.

- Len! 

          Jun dobiegła do brata, obejmując go przy tym w uścisku. Była pełna troski, ale i niepokoju. W końcu jej brat omal nie zatłukł przed chwilą przyjaciela, z którym w dodatku tworzył kiedyś zespół.

- Odnajdzie się – zapewniła go.
- Musi – powiedział zaciskając pięści.

          Horo ocknął się pół godziny później. Po raz kolejny tego dnia czuł, że czegoś nie pamiętał i nie był pewien jak się znalazł tu gdzie się znalazł. Nim zdołał wyjść ze swojego pokoju wszedł do niego Choco. O dziwo komik miał minę jakby nie chciał opowiadać żadnych dowcipów.

- Ryu też odpadł – powiedział z pełną powagą.
- To oznacza, że w kolejnej rundzie są Marco, Kana, Delan Vazquez i… Len – policzył Usui.
- Tak – przytaknął Afroamerykanin wzdychając – co z wam?
- Nami?
- Tobą i bufonem.

          Horo poczuł jak boli go klatka piersiowa, piecz twarz i jak bardzo sucho mu w usta. Dopiero teraz zobaczył półlitrową butelkę wody stojącą obok niego, na stoliku nocnym. Zamoczył w niej usta. Przepłukał i wypił trochę.

- On pierdoli moją siostrę! – wypalił oskarżycielsko celując palcem w drzwi.
- Len?
- Serio.

          Choco zamyślił się. Do tej pory Horo nie podejrzewał go o to, że potrafi on podchodzić do czegokolwiek w sposób poważny, wolny od durnych dowcipów.

- I to jest powód, dla którego dajesz się obić do nieprzytomności?
- Nie – odparł Usui zamykając oczy – pokłóciłem się z nią o to. Wiesz honor mojej rodziny zostanie splamiony jeśli ona będzie z gościem, który… który może zostać królem szamanów, kiedy ja poległem.
- Masz dziwne pojęcie honoru, poza tym wszyscy jesteście nastolatkami.
- To nic nie zmienia!
- Możliwe, ale czy to był powód by dać się tak obić?
- Niezupełnie. Ona zaginęła… - głos Horokeu się załamał.
- Jak to?

          Odpowiedziała mu głucha cisza.

- Może uznała, że musi to wszystko przemyśleć?
- Nie – do pokoju wszedł Faust.
- Co nie? – zdziwił się komik.
- Jun nam wszystko opowiedziała – odpowiedział – według nas Pilica została porwana.
- Demony? – zapytał Trey, lecz nikt mu nie odpowiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz