Rozdział 45
Honor rodziny Usui
- Gdzie jest Pilika? – dopytywał nerwowo Trey.
- Pomaga Lenowi – odpowiedziała swobodnie Jun.
- Dlaczego ona, a nie ty?
Jun
wywróciła oczami.
- Chcę tam wejść – chłopak zrobił krok w stronę
szatni.
- Nie! – Jun pozostawała nieugięta.
- Wejdę tam z twoją zgodą albo bez niej!
- Pai- Long!
Stróż
starszej z rodzeństwa Tao zjawił się u jej boku.
- Tak jest, panienko Jun!
- Kororo do ikupasi! – Horokeu utworzył
kontrolę ducha.
Pai-
Long postawił gardę. W tym momencie drzwi prowadzące do szatni jednego z
zawodników walczących w poprzedniej turniejowej walce otworzyły się z hukiem i
stanął w nich Len. Ubrany w krótkie czarne spodnie i czarny bezrękawnik. W
dłoni trzymał Miecz Błyskawicy… który był wycelowany w przyjaciela.
- Opuść tę kijek albo połamię ci wszystkie
kości – warknął rozwścieczony.
- Gdzie Pilika? – spytał niepewnie Usui.
- Powiedziałem coś!
Szaman
z północy ustąpił. Odwołał kontrolę duch i opuścił ikupasi.
- Ej to nie jest kijek – zaprotestował dopiero
teraz zdając sobie sprawę co Len powiedział.
- Jeszcze raz podniesiesz ten kijek na moją
siostrę, a nie będziesz miał ani jego ani życia – warczał w dalszym ciągu Len.
- Spokojnie, proszę Len, on nie chciał – Pilika
zjawiła się za szamanem kładąc mu dłoń na ramieniu.
Trey
był w szoku. Podwójnym albo nawet potrójnym. Po pierwsze zdziwił go widok
siostry stojącej za Tao. Po drugie chłopak nie zrzucił jej ręki ze swojego
ramienia. Po trzecie zdawało się, że dziewczyna rzeczywiście nieco uspokoiła
go.
- Co ona z tobą robi? – Horo w końcu odzyskał
pewność siebie.
- Sama ci powie – odpowiedział chłodno Len –
kiedyś.
I
odszedł w towarzystwie Jun. Pilika została sam na sam ze swoim bratem. Nie
patrzyła na niego. W głowie w dalszym ciągu pozostawało jej wspomnienie
namiętnych chwil spędzonych ze swoim ukochanym pod prysznicem.
- Co z nim robiłaś?! – niemal krzyknął.
Dłonie
miał zaciśnięte w pięści tak mocno, że paznokcie rozcięły mu skórę. Zaczął się
trząść z gniewu spodziewając się jaka jest odpowiedź.
- Pomagałam doprowadzić do normalnego stanu po
walce – odpowiedziała nie patrząc mu w oczy.
***
- Gdzie drugie rodzeństwo? – spytał Yoh, kiedy
Tao wyszli przed arenę.
- Muszą sobie coś wyjaśnić – odpowiedział Len.
Na
przyjaciołach nie zrobiło to większego wrażenia.
- Co tam właściwie się stało? – spytał Faust –
Na arenie – dodał widząc niepewny wzrok Jun.
- Jego atak… ten atak myszą był bombą- pułapką
– odpowiedział Len i rozpoczął opowieść o swojej walce.
***
- Pierdolisz się z nim?! – ryknął Trey.
Oczy
jego siostry zaszkliły się łzami. Nie spodziewała się takiej reakcji po swoim
bracie. Nie miała pojęcia co w niego wstąpiło.
- Horo…
- Odpowiedz! – nie dał jej szans na
wyjaśnienia.
Pilica
poczuła jak mimowolnie z jej oczu wyciekają strumienie łez. Kochała brata nad
życie, całe swoje nastoletnie życie poświęciła jemu i rodzinie, a zwłaszcza ich
misji – wygranej w Wielkim Turnieju Szamanów. Kochała także Lena.
- Nie krzycz! – zaprotestowała łkając.
- Dałaś mu dupy czy nie?! – Trey darł się w
niebogłosy.
Chciała
mu coś odpowiedzieć, lecz nie była w stanie. Nigdy nie był taki dla niej.
Normalnie za byle drobiazg była w stanie go spoliczkować by sprowadzić go na
ziemię, ale tym razem… tym razem Horo pałał nienawiścią. Załkała głośniej
pomimo woli.
Scena
zaczęła budzić zainteresowanie przechodzących wokół szamanów. Ktoś krzyknął
żeby niebieskowłosy dał spokój dziewczynie. Inny zapytał czy wszystko w
porządku. Wreszcie ktoś stwierdził, że „to chyba ta laska co była na kawie z
Tao”. Ostatnie wypowiedź przelała czarę goryczy u Treya.
- Honor rodu splamiony – powiedział załamując
ręce.
W
końcu ktoś rozdzielił ich. Zapłakana Pilica nawet nie wiedziała kto to i dokąd
ją zabiera. Ocknęła się dopiero kilkanaście minut później leżąc gdzieś pod
jakimś ciepłym kocem.
- Herbatki? – zapytał Layserg z uśmiechem na
ustach.
- Gdzie ja jestem?
- W mojej kajucie.
- W twojej…
- Kajucie – potwierdził członek X- Laws – wraz z
przyjaciółmi przebywam na statku należącym do panienki Jeanne. Zaparzyłem
herbatę... – wyjaśnił podając jej parującą filiżankę.
Dziewczyna
wzięła filiżankę do ust i wypiła spory łyk napoju. Była gorzka, ale właśnie
tego teraz potrzebowała.
- Co tam się właściwie stało? – spytał Layserg,
a Pilica poczuła jak robi się jej ciemno przed oczami.
***
Usui
poczuł jak gniew targa nim niemiłosiernie. Dlaczego ze wszystkich chłopaków na
świecie jego siostra musiała wpaść w łapy akurat tego bufona? Nie rozumiał
tego. Zastanawiając się nad tym dotarł do swojej kwatery. Tam w progu czekała
na niego postać, z którą najmniej w świecie chciałby spotkać – Len Tao we
własnej osobie.
- Gdzie Pilica? – warknął złotooki.
- Jak śmiesz o nią pytać?! – wypalił bez
namysłu Trey.
- Gdzie… ona… jest? – powtórzył Len kładąc
akcent na każde ze słów.
- Co?
- Głuchy jesteś?! Nie ma jej tutaj!
- Co?
- No zabiję, pajaca – powiedział Len sam do
siebie.
Wtedy
2 rzeczy zdarzyło się jednocześnie. Len rozłożył guan- dao i utworzył kontrolę
ducha, a Jun złapała go za ramię wbijając mu palce w bark.
- Puść mnie – wyszeptał przez ramię do siostry.
Trey
w tym czasie zdołał utworzyć kontrolę ducha, ale w dalszym ciągu nie rozumiał
co się dzieje. Dochodził do siebie z amoku w jaki wpadł po walce panicza Tao.
Pamiętał jak kłócił się z siostrą, ale nie mógł sobie przypomnieć jak i
ewentualnie z kim jego siostra opuściła plac przed wejściem do szatni na arenę.
- Bason, Złota Pięść!
Chińczyk
wyswobodził się z uścisku siostry i zadał cios, którego zamyślony Usui nie był
w stanie w żaden sposób zablokować. Potężna pięść utworzona z mocy Lena trafiła
w klatkę piersiową i twarz Horo. Ten poleciał kilka metrów w tył. Poczuł smak
krwi w ustach.
- LEEEN! – rozpaczliwy krzyk Jun przerwał
ciszę.
Z
sąsiedniego budynku wyszli Ryu, zmierzający na swoją walkę w towarzystwie
Manty, Fausta, Choco, Yoh i dziewczyn. Nie było wśród nich panny Usui.
- Co wy wyrabiacie? – spytał Manta patrząc na
pobitego Horo i zmierzającego w jego stronę Lena.
Anna
spojrzała porozumiewawczo na Jun. Ta skinęła głową dając do zrozumienia, że
wszystko jest pod kontrolą.
- Idziemy na walkę – zawyrokowała Kyoyama.
- Ale Anno… - protestował Yoh, lecz narzeczona
przerwała mu gestem dłoni.
Poszli
szybkim krokiem jaki narzuciła im Anna, a Len stał już metr od poobijanego i w
dalszym ciągu leżącego Horo.
- Może mi w końcu odpowiesz? – spytał Len.
- Nie, nie wiem – wyjąkał Trey.
- Jak to?
- Niewiele pamiętam – odrzekł zawstydzony Usui
chowając twarz w dłoniach.
Kolejna
„Złota Pięść” posłała szamana z północy o następne kilka metrów w tył. Tym
razem zatrzymał się dopiero na rosnącym w pobliżu, samotnym drzewie. Zsunął się
po nim tracąc przy tym przytomność.
- Len!
Jun
dobiegła do brata, obejmując go przy tym w uścisku. Była pełna troski, ale i
niepokoju. W końcu jej brat omal nie zatłukł przed chwilą przyjaciela, z którym
w dodatku tworzył kiedyś zespół.
- Odnajdzie się – zapewniła go.
- Musi – powiedział zaciskając pięści.
Horo
ocknął się pół godziny później. Po raz kolejny tego dnia czuł, że czegoś nie
pamiętał i nie był pewien jak się znalazł tu gdzie się znalazł. Nim zdołał
wyjść ze swojego pokoju wszedł do niego Choco. O dziwo komik miał minę jakby
nie chciał opowiadać żadnych dowcipów.
- Ryu też odpadł – powiedział z pełną powagą.
- To oznacza, że w kolejnej rundzie są Marco,
Kana, Delan Vazquez i… Len – policzył Usui.
- Tak – przytaknął Afroamerykanin wzdychając –
co z wam?
- Nami?
- Tobą i bufonem.
Horo
poczuł jak boli go klatka piersiowa, piecz twarz i jak bardzo sucho mu w usta.
Dopiero teraz zobaczył półlitrową butelkę wody stojącą obok niego, na stoliku
nocnym. Zamoczył w niej usta. Przepłukał i wypił trochę.
- On pierdoli moją siostrę! – wypalił oskarżycielsko
celując palcem w drzwi.
- Len?
- Serio.
Choco
zamyślił się. Do tej pory Horo nie podejrzewał go o to, że potrafi on
podchodzić do czegokolwiek w sposób poważny, wolny od durnych dowcipów.
- I to jest powód, dla którego dajesz się obić
do nieprzytomności?
- Nie – odparł Usui zamykając oczy – pokłóciłem
się z nią o to. Wiesz honor mojej rodziny zostanie splamiony jeśli ona będzie z
gościem, który… który może zostać królem szamanów, kiedy ja poległem.
- Masz dziwne pojęcie honoru, poza tym wszyscy
jesteście nastolatkami.
- To nic nie zmienia!
- Możliwe, ale czy to był powód by dać się tak
obić?
- Niezupełnie. Ona zaginęła… - głos Horokeu się
załamał.
- Jak to?
Odpowiedziała
mu głucha cisza.
- Może uznała, że musi to wszystko przemyśleć?
- Nie – do pokoju wszedł Faust.
- Co nie? – zdziwił się komik.
- Jun nam wszystko opowiedziała – odpowiedział –
według nas Pilica została porwana.
- Demony? – zapytał Trey, lecz nikt mu nie
odpowiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz