piątek, 9 marca 2018

44. 1/8 finału



Rozdział 44
1/8 finału
          Tao nie mógł spać tej nocy. Na zmianę śniła mu się Pilika wypominająca mu złamaną obietnicę po porażce w kolejnej walce turnieju szamanów oraz śmierć przyjaciół w walnej bitwie szamanów z demonami.
          Kiedy o 5 rano obudził się po kolejnym koszmarze, zlany zimnym potem, stwierdził że więcej snu nie jest mu potrzebne. A co bardziej prawdopodobne nie jest możliwe. Ubrał się w ulubione szerokie spodnie, wczoraj wypraną koszulkę treningową i niebieską bluzę z kapturem. Wetchnął Miecz Błyskawicy za pas i wyszedł na palcach z domku. Towarzyszył mu Bason w formie czerwonej kuleczki.
- Dręczyły cię koszmary – zauważył Bason.
- Wydawało ci się – uciął Len.
- Nasz kolejny przeciwnik…- zaczął duch.
- Nie znam go.
          Zapadła chwila milczenia. Szli pustym Dobbie Village.
- Myślisz, że demony ponownie spróbują pojawić się na arenie? – spytał Bason.
- One nie próbowały tam wtargnąć.
- Więc po co…
- … chciały nas sprawdzić – wyjaśnił Len – jest ich na tyle dużo, że mogłyby zaatakować w 6-7 razy więcej niż wczoraj. Wiesz dlaczego zrobiłem to co zrobiłem?
- By chronić…
- Nonsens Bason – przerwał mu natychmiastowo szaman – zabiłem by zabić. Jeśli nie będziemy ich likwidować to będzie ich wciąż tyle samo. To nie są złodzieje, których możesz zamknąć w więzieniu. Im szybciej zrozumie to Yoh i reszta tym lepiej.
          Duch niechętnie przytaknął swojemu panu.
- Mistrzu… - Bason chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale chłopak uciszył go gestem ręki.
          Dalszą część spaceru upłynęła im w milczeniu. Len długo chodził po obrzeżach wioski, aż w końcu zdecydował udać się w stronę gdzie znajdował się obóz rady szamanów.
- Myślisz, że dalej cię śledzą? – Bason przerwał ciszę.
- Nie są aż tak głupi.
- Co jeśli cię przechytrzają?
- Nie ma takiej opcji.
          Kiedy Len wrócił reszta domowników była już po śniadaniu. Jun wspaniałomyślnie zostawiła mu na stole tosty, względnie ciepłą kiełbasę oraz trochę warzyw i zimne mleko w szklance.
- Gdzie byłeś? – spytała go siostra.
- Na spacerze.
          Punktualnie o 14:30 przyjaciele zajmowali już miejsca na sektorze zapewniającym największą widoczność. Len w tym czasie przebywał już w szatni dla zawodników.
          Walka zacząć się miała o 15, jednak przeciwnik Chińczyka już kwadrans wcześniej pojawił się na arenie. Wykonywał rozgrzewkę charakterystyczną dla zawodników trenujących sporty walki. Len to samo robił w szatni. Prawdę powiedziawszy wolał żeby zarówno przeciwnik na arenie jak i setki potencjalnych rywali na widowni nie wiedzieli, że jest odpowiednio rozgrzany, rozciągnięty i bagatelizowało go potem w czasie walki. Zachodził tu pewien paradoks, ponieważ na ogół nie lubił być lekceważony, lecz pod tym względem było mu to na rękę. Prawdę mówiąc ogromna większość szamanów bagatelizowała rozgrzewkę, twierdząc że i tak wszystko rozstrzygnie się poprzez foryoku.
          W końcu minutę przed 15 Tao wyszedł na arenę. Na trybunach, które stawały się coraz bardziej nerwowe zdało się odczuć ulgę, że walka dojdzie do skutku.
- Cały Len – skitował Yoh- uwielbia efektowne wejścia w ostatniej chwili.
          Len rzeczywiście szedł sprężystym, dumnym krokiem jakby chciał przez to pokazać jak bardzo pewny zwycięstwa jest w tej walce. Zatrzymał się kilkadziesiąt metrów od Czesława.
          Jego rywal był wysokim, krótko obciętym blondynem o ostrych rysach twarzy i kilkudniowym zaroście na twarzy. Był wyższy od Lena oraz bardziej umięśniony a przez to – i pewnie – jakieś dwadzieścia kilogramów cięższy. W dłoni trzymał włócznię.
- Znamy już jego medium, Bason – stwierdził Tao telepatycznie.
          Walkę sędziować miał Silva. Len nie zareagował w żaden sposób na jego widok. Był maksymalnie skoncentrowany na walce i zachowaniu swojego przeciwnika.
- Walczcie – zarządził Silva.
- Popiel do włóczni – Czesław utworzył zgrabna kontrolę ducha.
          Len odpowiedział podwójnym medium, które wzorem Yoh z przerwanego turnieju zminimalizował. Nie zaatakował od razu. Dawniej z pewnością by tak zrobił chcąc jak najszybciej skończyć walkę, lecz dzisiaj jego strategia zakładała zużycie jak najmniejszej liczby energii, którą musiałby przeznaczyć na walkę z demonami.
          Podchodził do przeciwnika po łuku. Ten odpowiedział tym samym. Stopniowo krok po kroku byli coraz bliżej siebie. Wreszcie znaleźli się na tyle blisko, że Czesław zaatakował pchnięciem, które zostało sparowane przez Lena. Ten natychmiast przeszedł do kontrataku, lecz jego cięcie została zablokowane. Wymienili serie uderzeń z bliska, lecz żadne nie trafiło do celu.
          Po kolejnym zwarciu odskoczyli od siebie na odległość trzech, może czterech metrów. Czesław postanowił to wykorzystać i zadać pierwszy poważniejszy cios.
- Mysi strumień! – wrzasnął a z grotu jego włóczni wystrzelił świetlisty, śnieżnobiały strumień energii.
          Len odskoczył w górę wykorzystując do tego foryoku. Kiedy znalazł się na maksymalnej wysokości, bez żadnego ostrzeżenia tudzież werbalnego wypowiedzenia nazwy ataku zaatakował Szybkim Tempem.
          Atak był celny, lecz nie zrobił krzywdy rywalowi. W odpowiednim momencie wyrósł przed nim mur z cegieł będących iluminacją jego mocy duchowej. Co prawda mur rozpadł się, jednak przeciwnik nie został nawet draśnięty. Arenę pokrył na chwilę kurz z zawalonego muru.
          Czesław ponownie postanowił wykorzystać okoliczności i tumanów kurzu na wschód od Lena pomknął w jego stronę kolejny „Mysi strumień”. Tym razem Len zablokował ten atak swoją kontrolą ducha w formie tarczy.
- Nie widzę go – powiedział telepatycznie do Basona.
- Ja także, mistrzu – odpowiedział duch.
- Nie mógł przecież tak zniknąć!
          Nim zdołali zlokalizować przeciwnika ten ujawnił się sam.
- Mysz pożerająca króla! – wrzasnął a z opadającego kurzu wyłoniła się mysz utworzona z foryoku, która atakowała Lena.
- Ciekawa forma ataku – stwierdził Tao – pewnie straci wiele foryoku gdy zniszczymy tę mysz.
- Mistrzu, jesteś pewien? – spytał ostrożnie Bason.
- Absolutnie!
- Iluzja miecza! – warknął Len wbijając swoje podwójne medium w ziemię.
          Zewsząd powierzchnię areny zaczęły przebijać groty mieczy, włóczni, pik i całej gamy broni białej. Znaczna część z nich przebijała mysz wytworzoną przez Czesława. Kiedy kolejne ostrze przebiło mysią łapę ta eksplodowała z donośnym hukiem.
          Arena pokryła się w kłębach czarnego dymu. Nozdrza widzów zostały nieprzyjemnie podrażnione intensywnym zapachem siarki.
- Gdzie jest Len?! – krzyknęła Jun wstając na równe nogi.
- Nie widzę go! – pisnęła histerycznie Pilika.
- No dawaj bufonie, wyjdź z tego – szepnął sam do siebie jej brat.
          Po kilkunastu sekundach wszyscy widzowie stali wpatrując się w gęsty dym, który przesłonił im całą arenę. Tymczasem na niej podwójne medium Lena została zniszczone przez potężną eksplozję. On sam leżał w kącie areny. Wiedział już, że po tej walce zostanie mu trochę siniaków i może jakaś blizna.
- Mistrzu? – rozległ się niepewny glos Basona.
- Cicho – polecił mu telepatycznie Len – nic mi nie jest – dodał wstając.
          Przywrócił kontrolę ducha w najmocniejszej wersji. Zamknął oczy, postarał się wyłączyć swój zmysł słuchu i węchu by poprzez zmysł szamana zlokalizować rywala, lecz intensywny zapach siarki uniemożliwiał mu to. Wobec tego ograniczył się do zamknięcia oczu i powolnym pójściu w stronę środka areny. Zamknięte powieki chroniły jego oczy przed podrażnieniem przez dym. Słuch miał ostrzec go przed nadejściem nieprzyjaciela.
- Mysi… - rozległ się głos Czesława.
- Błyskawica! – Tao uprzedził przeciwnika.
          Potężny piorun zmaterializował się na arenie i huknął w szamana z Europy. Kolejny wybuch. Kolejne chmury pyłu.
- Co się stało?! – krzyknął Choco.
- Znam ten atak – powiedział Trey, który w powszechnym kurzu, dymie i pyle na arenie dostrzegł jasny ślad błyskawicy.
- Moc żywiołów to potężna broń – podsumowała Anna.
- Czy to oznacza… - zaczęła niepewnie Jun.
- Poczekajmy na werdykt Silvy – ucięła Anna.
          Len w tym czasie wiedział już, że znalazł się w ćwierćfinale Wielkiego Turnieju Szamanów. Nikt do tej pory nie dał sobie rady z jego błyskawicą. Co prawda w tę przed chwilą upchnął mniej energii niż zwykle, lecz i tak powinna była załatwić sprawę. Pewnym, aczkolwiek nonszalanckim krokiem ruszył w stronę zejścia z areny.
          Na trybunach dało się wyczuć napięcie. Na olbrzymim telebimie nie było widać żadnych postaci. Tak samo na arenie. Wreszcie gdy sytuacja na arenie zaczęła się delikatnie poprawiać, dało się dostrzec postać idącą w stronę kibiców siedzących nad zejściem z areny do szatni.
- Len… - wyszeptała Jun.
- To na pewno – zaczął Ryu.
- On! – dokończyła radośnie Pilika.
          Jun chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą. Migiem dotarły do szatni. W tej samej chwili wszedł do niej złotooki. Twarz miał okurzoną, ramiona poobijane, a spodnie podarte. Wyglądał kiepsko.
- Co wy tu robicie? – spytał zaskoczony.
- Przyszłyśmy zobaczyć czy czegoś ci nie trzeba. – odparła Jun z uśmiechem, który nie pozwolił Lenowi wyprosić ich z szatni.
- Bason chowaj się do nagrobka – polecił duchowi.
          Chiński generał zrobił zasmuconą minę, lecz bez słowa protestu schował się w nagrobku. Len dał siostrze znać za pomocą telepatii żeby pomogła mu zdjąć bezrękawnik. Zrobiła to.
- Musisz się umyć – zawyrokowała Jun.
 - Tak zrobię – powiedział szczerząc się do Piliki.
- Nie wzięła kostiumu kąpielowego – odparła skołowana dziewczyna.
          Len uśmiechnął się jeszcze szerzej, a Jun udała kaszel by zamarkować uśmiech. Dała znać bratu, że wyjdzie na korytarz przed szatnią aby zapobiec wejściu kogokolwiek do szatni. Kiedy jego siostra opuściła pomieszczenie, Tao jednym ruchem pozbył się spodni. Stał przed dziewczyną w samych bokserkach.
- Na co się tak patrzysz? – spytał jej lodowato – idziemy pod prysznic – dodał już ciepło.
          Panna Usui ruszyła w stronę łazienki kołysząc przy tym biodrami i pozbawiając się powoli i zmysłowo ubrań.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem – powiedział Len gdy przytulił się do jej pleców już w kabinie przysznicowej.
- A ty najbrudniejszym ćwierćfinalistom turnieju – odparła ze śmiechem
- To mnie umyj – odciął się mrugając

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz