Rozdział 42
Zaginiony
- Jak to nie ma z wami Yoh?! – Anna nie
krzyczała. Jej głos wyrażał właśnie stan zimnej furii.
- Walczyliśmy…- wyjaśnił Horo.
- Ale coś na nie wyszło jak powinno- wyznał Ryu.
- Podczas odwrotu trafili nas i… - zaczął
tłumaczyć Usui.
- … mistrz Yoh spadł. – przyznał klon Elvisa.
Anna
załamała dłonie. Tego się nie spodziewała. Wszyscy liczyli na genialny plan
Kyoyamy, jednak nic takiego się nie stało. Nie próbowała nawet nikogo
ukatrupić. Była zwyczajnie załamana.
- Faust zrób diagnostykę – Jun przejęła
inicjatywę.
Niemiec
zgodnie z poleceniem przejrzał wszystkich szamanów czy nie mają jakichś
istotnych ubytków zdrowotnych. Nic poważnego się im nie stało.
Ku
dobiciu wszystkich dzwonki wyroczni zadzwoniły po raz kolejny.
- Co to? – spytała Tamara.
- Lista zakwalifikowanych do kolejnej rundy –
odpowiedziała Pilika zaglądając przez ramię na dzwonek na przedramieniu jej
brata.
- Jeanne i jej przydupas imieniem Stevens –
czytał Usui - Hanna Bismarck i Matilda Matisse, Lyserg i Marco, Yoh, Len, Ryu i
ja, Reinalda i Forest, Peyot i Marion, Delan Vazquez i Czesław Książkiewicz.
- Piszą też, że teraz każdy walczy już w
pojedynkę – stwierdził Len.
- A Yoh nie ma… - powiedziała Anna łamiącym się
głosem.
Len
spojrzał na Jun. Odwzajemniła spojrzenie patrząc na niego życzliwie.
- Ile macie foryoku?! – spytała nagle Anna.
- Niewiele – odpowiedzieli równocześnie Trey i
Faust.
- Nic – bąknął Len ledwo dosłyszalnie.
- Musimy odbić Yoh! – warknęła Anna.
- Posłuchaj… - zaczęła Pilika, lecz nie
skończyła uderzona z otwartej dłoni w twarz.
Trey
i Len wstali nagle.
- Zaraz też oberwiecie! – ryknęła Anna.
Atmosfera
stała się tak gęsta, że można by ją ciąć nożem. Tamara podeszła do Piliki- nic
jej nie było. Brat tej ostatniej stał ściskając kurczowe pięści. Len dłoń
trzymał na rękojeści Miecza Błyskawicy wetkniętego za spodnie.
- Mam pomysł – zapiszczał Manta.
Wszystkie
oczy skierowały się na niego.
- Anno wezwij swój kontakt i wypytaj o Yoh!
- To tak nie działa – zaprzeczyła medium.
- Musi być jakiś sposób!
- Jest –głos Silvy rozległ się z parapetu.
Nikt
nie zdał sobie sprawy, kiedy członek rady znalazł się pomiędzy nimi.
- Demony mają swój obóz warowny niedaleko stąd-
powiedział jak gdyby nigdy nic, czym wywołał zbiorową konsternację.
- Dlaczego nic z tym nie robimy? – spytał Manta.
- Bo nie mamy ku temu sił.
Wszyscy
byli coraz bardziej skonsternowani. Jeśli ich siły były zbyt liche, to jaka ilość
demonów musiała się znajdować w obozie?
- Ilu ich jest? – spytał Len.
- 15 wartowników w obozie plus ci, z którymi
walczyliście dzisiaj i im podobne grupy.
- Im podobne? – powtórzył jak echo Trey.
- Tak.
- Skąd pomysł, że Yoh na pewno się tam znalazł?
– dopytał Kalim, który także niewiadomo kiedy się tam znalazł.
- No nie ma go tu – zauważył bystro Trey.
- Nic to nie zmienia.
- Niby tak, ale… Yoh nie jest w ich obozie –
zaprzeczył Indianin.
- To gdzie? – spytała mściwie Anna.
- W punkcie medycznym w wiosce.
- Jak?
- Podczas waszego odwrotu istotnie złapał go
demon, lecz X- Laws wykonali kontrę przed samym obozem warownym co doprowadziło
do małego zamieszaniu, w którym wraz z innym sędzią wzięliśmy Yoh pod swoje
skrzydła. Za godzinę powinien do was wrócić.
***
1/8
finału Wielkiego Turnieju rozpocząć się miała kolejnego dnia. Szamani walczyli
od teraz samotnie. Każdego dnia odbywać się miały 2 walki. Pierwszą walkę tej
rundy stoczyć mieli Stevens z Marco. Bratobójczy pojedynek X- Laws nie wzbudziłby
większego zainteresowania w przyjaciołach gdyby nie ich pomoc przy odratowaniu
Asakury z rąk demonów. Pomimo tego nie wybrali się oni na ten mecz jako, że
tego samego mierzyli się Trey oraz Delan Vazquez.
Kolejnego
dnia walczyć mieli Ryu z Kaną Bismarck i Len z Czesławem Książkiewiczem.
Następne walki odbyć mieli Yoh z Reinaldą oraz Żelazna Dama z Peyotem co
skoczyć się mogło mnóstwem przelanej krwi. Potem Matilda i Forest a w końcu
Layserg i Marion.
Len
trenował ciężko na siłowni aby szybciej odzyskać duchową moc potrzebną mu do
zmiażdżenia rywala. Pilnowała go Jun. W tym samym czasie w pomieszczeniu
przebywało także rodzeństwo Usui. Pilika wyraźnie nie mogła opanować się by co
rusz nie zerkać na Chińczyka zamiast dopilnowywać brata. Na jej szczęście ten był
zbyt szczęśliwy z powodu możliwości bezkarnego oszukiwania w treningu by
zwrócić na to uwagę. Przeciwnie do niego zachowywała się starsza z rodzeństwa
Tao.
- Len – szepnęła cicho do brata.
- Co jest?
- Dlaczego Pilika tak się tobie przygląda?
- Bo jestem zajebisty – powiedział podnosząc
hantle.
- Lenny…
- Oj, Jun! –zaprotestował Tao – Wiesz jak jest.
- No jak, mój mały braciszku? – dopytywała robiąc
słodką minę.
Tao
wiedział, że długo już nie wytrzyma i w końcu wyjawi całą prawdę siostrze. Szczerze
powiedziawszy dobrze by mu to zrobiło. W końcu mógłby komuś wygadać się ze
swoich trosk i tego czego sam nie jest pewien. Siostra na pewno potrafiłaby mu
doradzić.
- Później – wydyszał.
- Ok- Jun wydawała się ukontentowana.
Z
powrotem pogrążył się w treningu. To właśnie ta czynność wielokrotnie pozwalała
znaleźć mu ucieczkę od całego świata i wszystkich problemów. Kwadrans później niebiesko
włose rodzeństwo opuściło salkę treningową.
- Może teraz – zaczęła Jun.
- Może nie.
- Może jednak?
- Może z nią się spotykam?
- Serio?
- Serio.
Ostatnia
wypowiedź Lena była śmiertelnie poważna. Jun spojrzała na niego badawczo i uśmiechnęła
się tylko. Następnie uściskała bratu serdecznie.
- Oh, Len – wyszeptała.
- Co? – zdziwił się szaman.
- To wspaniale!
- Nie wiem jak zareagują pozostali.
- Przejmujesz się? – zdziwiła się Jun.
- Z jednej strony nie – odparł wymijająco Len
patrząc w okno – turniej wchodzi w okres pojedynczych walk. Każdy jest tu już
sam. Z resztą zaraz po nim nasze drogi powinny się rozejść. Z drugiej walka z
demonami wymagać będzie od nas zgrania i zaufania, a tego nie będziemy mieć
jeśli źle na to zareagują.
- Jak odkryją, że to ukrywacie to będzie tak
samo źle.
- To prawda.
Zamilkli.
- Wiesz – powiedziała radośnie zielonowłosa-
nie spodziewałam się, że aż tak dorzejesz. Pomogę ci – brat przytaknął jej –
Pogadam jeszcze dziś z twoją wybranką. Swoją drogą zastanawia mnie jak to
możliwe, że nie zauważyłam tego wcześniej.
- Zawsze chodziłem swoimi drogami.
- No tak.
Dalsza
część treningu upłynęła im w przyjemnej atmosferze. Popsuło ją dopiero
przybycie niespodziewanego gościa po wyjściu Lena spod prysznica po zakończonym
treningu.
- Layserg, czego chcesz? – przywitał dawnego
przyjaciela.
- Nie zajmę wam wiele czasu.
- Mów.
- Demony nie będą przerywały ataków ze względu
na turniej. Naszym zadaniem jest nie pozwolić im przerwać go. Inaczej będziemy
zgubieni – oznajmił i wyszedł.
Len
spojrzał zdziwiony na siostrę.
- Nie powiedział nic czego byśmy nie wiedzieli…
- rzekła Tao.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz