piątek, 23 lutego 2018

42. Zaginiony



Rozdział 42
Zaginiony

- Jak to nie ma z wami Yoh?! – Anna nie krzyczała. Jej głos wyrażał właśnie stan zimnej furii.
- Walczyliśmy…- wyjaśnił Horo.
- Ale coś na nie wyszło jak powinno- wyznał Ryu.
- Podczas odwrotu trafili nas i… - zaczął tłumaczyć Usui.
- … mistrz Yoh spadł. – przyznał klon Elvisa.

          Anna załamała dłonie. Tego się nie spodziewała. Wszyscy liczyli na genialny plan Kyoyamy, jednak nic takiego się nie stało. Nie próbowała nawet nikogo ukatrupić. Była zwyczajnie załamana.

- Faust zrób diagnostykę – Jun przejęła inicjatywę.

          Niemiec zgodnie z poleceniem przejrzał wszystkich szamanów czy nie mają jakichś istotnych ubytków zdrowotnych. Nic poważnego się im nie stało. 

          Ku dobiciu wszystkich dzwonki wyroczni zadzwoniły po raz kolejny.

- Co to? – spytała Tamara.
- Lista zakwalifikowanych do kolejnej rundy – odpowiedziała Pilika zaglądając przez ramię na dzwonek na przedramieniu jej brata.
- Jeanne i jej przydupas imieniem Stevens – czytał Usui - Hanna Bismarck i Matilda Matisse, Lyserg i Marco, Yoh, Len, Ryu i ja, Reinalda i Forest, Peyot i Marion, Delan Vazquez i Czesław Książkiewicz.
- Piszą też, że teraz każdy walczy już w pojedynkę – stwierdził Len.
- A Yoh nie ma… - powiedziała Anna łamiącym się głosem.

          Len spojrzał na Jun. Odwzajemniła spojrzenie patrząc na niego życzliwie.

- Ile macie foryoku?! – spytała nagle Anna.
- Niewiele – odpowiedzieli równocześnie Trey i Faust.
- Nic – bąknął Len ledwo dosłyszalnie.
- Musimy odbić Yoh! – warknęła Anna.
- Posłuchaj… - zaczęła Pilika, lecz nie skończyła uderzona z otwartej dłoni w twarz.

          Trey i Len wstali nagle.

- Zaraz też oberwiecie! – ryknęła Anna.

          Atmosfera stała się tak gęsta, że można by ją ciąć nożem. Tamara podeszła do Piliki- nic jej nie było. Brat tej ostatniej stał ściskając kurczowe pięści. Len dłoń trzymał na rękojeści Miecza Błyskawicy wetkniętego za spodnie.

- Mam pomysł – zapiszczał Manta.

          Wszystkie oczy skierowały się na niego.

- Anno wezwij swój kontakt i wypytaj o Yoh!
- To tak nie działa – zaprzeczyła medium.
- Musi być jakiś sposób!
- Jest –głos Silvy rozległ się z parapetu.

          Nikt nie zdał sobie sprawy, kiedy członek rady znalazł się pomiędzy nimi.

- Demony mają swój obóz warowny niedaleko stąd- powiedział jak gdyby nigdy nic, czym wywołał zbiorową konsternację.
- Dlaczego nic z tym nie robimy? – spytał Manta.
- Bo nie mamy ku temu sił.

          Wszyscy byli coraz bardziej skonsternowani. Jeśli ich siły były zbyt liche, to jaka ilość demonów musiała się znajdować w obozie?

- Ilu ich jest? – spytał Len.
- 15 wartowników w obozie plus ci, z którymi walczyliście dzisiaj i im podobne grupy.
- Im podobne? – powtórzył jak echo Trey.
- Tak.
- Skąd pomysł, że Yoh na pewno się tam znalazł? – dopytał Kalim, który także niewiadomo kiedy się tam znalazł.
- No nie ma go tu – zauważył bystro Trey.
- Nic to nie zmienia.
- Niby tak, ale… Yoh nie jest w ich obozie – zaprzeczył Indianin.
- To gdzie? – spytała mściwie Anna.
- W punkcie medycznym w wiosce.
- Jak?
- Podczas waszego odwrotu istotnie złapał go demon, lecz X- Laws wykonali kontrę przed samym obozem warownym co doprowadziło do małego zamieszaniu, w którym wraz z innym sędzią wzięliśmy Yoh pod swoje skrzydła. Za godzinę powinien do was wrócić.

***

          1/8 finału Wielkiego Turnieju rozpocząć się miała kolejnego dnia. Szamani walczyli od teraz samotnie. Każdego dnia odbywać się miały 2 walki. Pierwszą walkę tej rundy stoczyć mieli Stevens z Marco. Bratobójczy pojedynek X- Laws nie wzbudziłby większego zainteresowania w przyjaciołach gdyby nie ich pomoc przy odratowaniu Asakury z rąk demonów. Pomimo tego nie wybrali się oni na ten mecz jako, że tego samego mierzyli się Trey oraz Delan Vazquez.

          Kolejnego dnia walczyć mieli Ryu z Kaną Bismarck i Len z Czesławem Książkiewiczem. Następne walki odbyć mieli Yoh z Reinaldą oraz Żelazna Dama z Peyotem co skoczyć się mogło mnóstwem przelanej krwi. Potem Matilda i Forest a w końcu Layserg i Marion.

          Len trenował ciężko na siłowni aby szybciej odzyskać duchową moc potrzebną mu do zmiażdżenia rywala. Pilnowała go Jun. W tym samym czasie w pomieszczeniu przebywało także rodzeństwo Usui. Pilika wyraźnie nie mogła opanować się by co rusz nie zerkać na Chińczyka zamiast dopilnowywać brata. Na jej szczęście ten był zbyt szczęśliwy z powodu możliwości bezkarnego oszukiwania w treningu by zwrócić na to uwagę. Przeciwnie do niego zachowywała się starsza z rodzeństwa Tao.

- Len – szepnęła cicho do brata.
- Co jest?
- Dlaczego Pilika tak się tobie przygląda?
- Bo jestem zajebisty – powiedział podnosząc hantle.
- Lenny…
- Oj, Jun! –zaprotestował Tao – Wiesz jak jest.
- No jak, mój mały braciszku? – dopytywała robiąc słodką minę.

          Tao wiedział, że długo już nie wytrzyma i w końcu wyjawi całą prawdę siostrze. Szczerze powiedziawszy dobrze by mu to zrobiło. W końcu mógłby komuś wygadać się ze swoich trosk i tego czego sam nie jest pewien. Siostra na pewno potrafiłaby mu doradzić.

- Później – wydyszał.
- Ok- Jun wydawała się ukontentowana.

          Z powrotem pogrążył się w treningu. To właśnie ta czynność wielokrotnie pozwalała znaleźć mu ucieczkę od całego świata i wszystkich problemów. Kwadrans później niebiesko włose rodzeństwo opuściło salkę treningową.

- Może teraz – zaczęła Jun.
- Może nie.
- Może jednak?
- Może z nią się spotykam?
- Serio?
- Serio.

          Ostatnia wypowiedź Lena była śmiertelnie poważna. Jun spojrzała na niego badawczo i uśmiechnęła się tylko. Następnie uściskała bratu serdecznie.

- Oh, Len – wyszeptała.
- Co? – zdziwił się szaman.
- To wspaniale!
- Nie wiem jak zareagują pozostali.
- Przejmujesz się? – zdziwiła się Jun.
- Z jednej strony nie – odparł wymijająco Len patrząc w okno – turniej wchodzi w okres pojedynczych walk. Każdy jest tu już sam. Z resztą zaraz po nim nasze drogi powinny się rozejść. Z drugiej walka z demonami wymagać będzie od nas zgrania i zaufania, a tego nie będziemy mieć jeśli źle na to zareagują.
- Jak odkryją, że to ukrywacie to będzie tak samo źle.
- To prawda.

          Zamilkli.

- Wiesz – powiedziała radośnie zielonowłosa- nie spodziewałam się, że aż tak dorzejesz. Pomogę ci – brat przytaknął jej – Pogadam jeszcze dziś z twoją wybranką. Swoją drogą zastanawia mnie jak to możliwe, że nie zauważyłam tego wcześniej.
- Zawsze chodziłem swoimi drogami.
- No tak.

          Dalsza część treningu upłynęła im w przyjemnej atmosferze. Popsuło ją dopiero przybycie niespodziewanego gościa po wyjściu Lena spod prysznica po zakończonym treningu. 

- Layserg, czego chcesz? – przywitał dawnego przyjaciela.
- Nie zajmę wam wiele czasu.
- Mów.
- Demony nie będą przerywały ataków ze względu na turniej. Naszym zadaniem jest nie pozwolić im przerwać go. Inaczej będziemy zgubieni – oznajmił i wyszedł.

          Len spojrzał zdziwiony na siostrę.

- Nie powiedział nic czego byśmy nie wiedzieli… - rzekła Tao.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz