Rozdział 48
Pięć Duchów Żywiołów
Rozmawiając
o planie zdobycia duchów żywiołów i tego gdzie mogą się one znajdować
przyjaciele przegapili walkę Żelaznej Damy z Delanem Vazquezem. Jeanne wygrała
ją znacznie szybciej niż Yoh.
- Gdzie znajdują się te duchy? – spytał Asakura.
- To jest właśnie problem – przyznał Silva –
wiemy tylko, że Duch Ognia jest, a przynajmniej był do dzisiaj w piekle.
- Co to znaczy był, SILVA?! – spytała warcząc
Anna.
Zebrani
przełknęli głośno ślinę.
- Już go tam nie ma…
- Jak to możliwe? – pytał Choco.
- Przyłączył się do demonów? – dopytał Manta.
- Gdzie jest reszta? – wtrącił się Faust.
- Mówiłem już – powtórzył nerwowo Silva – nic
nie wiem na ten temat. Jest jednak ktoś kto może nam pomóc. Różnie na nią
mówią. W turnieju przed przerwaniem startowała jako Nyorai…
- … to ta od ciemności serca! – wtrącił
gwałtownie Choco dysząc przy tym z oburzenia.
- Dokładnie tak – przyznał Silva – na prawde
nazywa się jednak Sati Saigan i jest liderką pacyfistycznej organizacji
Gandhara. To oni mogą nam pomóc.
Zapadło
milczenie. Choco trawił fakt, że kobieta, która omal nie wyeliminowała jego,
Horo i Lena z turnieju a dodatkowo tych ostatnich dwóch prawie uczyniła
bezmózgimi zombie miałaby im pomóc.
- Dlaczego ona? – spytała Anna jakby
przeczuwając pytania kotłujące się w głowie komika.
- Gandhara jako jedyna organizacja szamańska
prowadzi walkę z demonami.
- My też walczymy! – zaoponował gwałtownie Ryu.
- To prawda, jednak koncentrujecie się na
turnieju, a Sati i jej ludzie nie wrócili do udziału w nim. Zespół Deva, czyli
Samy, Ozam i Mamy udali się już na północ w miejsce, gdzie demony dokonały
holokaustu na mieszkańcach wioski skąd pochodzi wasze rodzeństwo Usui.
Anna
popatrzyła badawczo na Indianina, aż powiedziała w końcu:
- Kiedy możemy się spotkać z Nyorai?
Silva
nie odpowiedział tylko zniknął jak to miał w zwyczaju już wielokrotnie. Rzucili
się po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu członka rady szamanów, ale tego
nigdzie nie było widać.
- Dobra! Co tak właściwie wiemy o tym całym
Ganda… Gandha… Gada… - zaczął Ryu.
- Gandhara – poprawił go Choco.
- Całkiem nieźle radzili sobie w poprzedniej,
przerwanej części turnieju szamanów – wtrącił Morty grzebiąc coś w laptopie.
Yoh
i Anna wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Dlaczego, więc nie wrócili? – spytał Ryu.
Połowa
zebranych rzuciła mu spojrzenia mówiące, że mają go za skończonego debila. On
sam chyba tego nie zrozumiał, bo wzruszył ramionami w dalszym ciągu nic nie
rozumiejąc.
- Kiedy ktoś z nas miał pierwszy kontakt z
demonem? – zapytał spokojnie Yoh.
Ryu
podrapał się po głowie.
- E… No Len miał – wydukał zawstydzony.
- Kiedy? – dopytał Choco ucieszony większą
inteligencją u siebie niż u kolegi.
- No po reaktywacji turnieju.
Zebrani
załamali ręce i głowy na stanem pamięci Ryu.
- Po drugiej walce eliminacyjnej – wyjaśniła
Jun.
- Aha, więc Gadna…
- Gandhra – poprawił go automatycznie Choco.
- … także musiała mieć z nimi jakieś przygody –
zakończył zadowolony własną dedukcją.
Nikt
mu nie odpowiedział. Rozeszli się do domów, każdy pogrążony we własnych
myślach. W domku dawnej Drużyny Rena było wyjątkowo pusto. Choco ćwiczył
opowiadanie dowcipów przed własnym duchem stróżem, a Jun odesławszy Pai- Longa
na trening zatonęła we własnych myślach. Pilika była nie wiadomo gdzie porwana
przez tajemniczą osobę lub grupę, która nie przedstawiła żadnych żądań. Coraz
częściej panna Tao kierowała swoje myśli w stronę porwania lub napaści kilku naprawdę
okropnych demonów na pannę Usui. Co jeśli dziewczyna leży teraz nie wiadomo
gdzie i w jakim stanie? Dziwiła się wtedy coraz bardziej zachowaniu Lena i
Horo, którzy zamiast wspólnie jej szukać wolą obarczać się nawzajem winą za to
i odpowiednio trenować do upadłego lub zadręczać tym co może się dziać z
dziewczyną. Teraz co prawda wspólnie gdzieś wyruszyli, ale nie wiadomo było czy
rzeczywiście wspólnie gdzieś wyruszyli czy każdym w swoją stronę.
- Nie lękaj się – znajomy głos z okna przerwał
jej myśli.
- Mikihisa?! – zdziwiła się Jun – Co ty tu
robisz? Co się z tobą działo?
- Długa historia – odpowiedział Asakura –
zauważyłaś u swojego brata zdolności do sprawowania kontroli nad jednym z
żywiołów? – spytał retorycznie.
Tao
wróciła wspomnieniami do używania przez Lena ataku nazywanego „Błyskawicą”.
Wiedziała też, że chłopak opracował i opanował znacznie potężniejszą wersję
tego ataku – nie znała jednak jego nazwy. Następnie przypomniała sobie jak dziś
opuścił domek z szybkością, która pozwoliła im tylko zarejestrować jak czarna
smuga z prędkością błyskawicy porusza się w nieznanym kierunku.
- Tak – odpowiedziała cicho.
- Zauważyłaś podobne zdolności u jednego z
waszych przyjaciół…
- … Trey.
- Dokładnie tak. Słyszałaś historię o piątce
duchów żywiołów – Mikihisa po raz kolejny stwierdzał oczywistość.
- Tak – ponownie przyznała Jun – Chcesz mi powiedzieć,
że Horo i Leny…
- … będą musieli za jakiś czas przyjąć nowych
stróżów.
Jun
przyjrzała się uważnie swojemu rozmówcy. Nic się nie zmienił od czasu
pierwotnej edycji turnieju. Ciągle ubierał się w ten sam strój i nosił tą samą
żółtą maskę.
- Skąd je wezmą? Silva nie ma pojęcia gdzie
podziewają się te duchy –powiedziała zniechęcona.
- Silva i tak powiedział wam więcej niż mógł –
przyznał Miki – pewnie spotka go za to kara od władz rady. Nie tylko z resztą
za to. Nie ważne! – powiedział w końcu bardziej sam do siebie niż Jun –
wracając do tematu. Powiedział wam więcej niż mógł i niż wie. Faktem jest, że
jeden z duchów posiada już właściciela.
- Hao…
- … Przegrał walkę z Yoh. Duch Ognia trafił do
piekła, które opuścił całkiem niedawno – Mikihisa potwierdził słowa krewniaka –
Będąc szczerym rada dowie się o nowym właścicielu tegoż ducha pewnie jeszcze w
półfinałach.
- Półfinałach? – zdziwiła się Tao – Czy to
oznacza, że posiada go jeden z walczących?
Asakura
skinął głową. Nic jednak nie odpowiedział.
- Kto?
- Ktoś kto pobłądził, ale będzie jeszcze bardzo
potrzebny dla sprawy.
- Layserg.
Mikihisa
potwierdził ruchem głowy i zniknął. Jun została sama z coraz to nowymi myślami
i wypływającymi z nich wnioskami. Ostatnie ataki demonów pokazały, że ich celem
nie jest przerwanie turnieju szamanów, a wywołanie paniki wśród ludzi. Trzy
masowe mordy w różnych częściach świata trudno ze sobą powiązać, ale jeśli
niebawem dojdzie do kolejnych to niewykluczone, że ludzie zaczną sobie zadawać
pytania o związek między nimi. Szamani znali już prawdę.
Ani
Len ani Trey nie wrócili do rana. Zamiast tego przy śniadaniu Jun i Choco
towarzyszył Mikihisa.
- Jak tam, Choco? Wymyśliłeś jakiś nowy
oryginalny dowcip? – zagadnął Mikihisa.
- Wiesz miło, że pytasz – odparł zaskoczony
Choco – w zasadzie dawno żadnego nie opowiadałem, ale wymyśliłem pewien nowy.
Wiesz jaki jest ulubiony owoc żołnierza? – odpowiedzią była głucha cisza –
Granat! Rozumiesz, he he he – zaśmiał się Murzyn.
Asakura
odpowiedział uprzejmym uśmiechem.
- Jak słyszę humor cię nie opuszcza –
stwierdził – to dobrze będziemy go potrzebować w niedalekiej przyszłości.
- Po turnieju wszystko będzie prostsze! –
powiedział z pewnością Choco – Yoh lub Len jako król będzie mógł przegnać
demony, do tego nie długo Lady Santi będzie miała dla nas te niezwykłe duchy –
mówił z pełnym przejęciem.
- Właśnie ta sprawa mnie do was sprowadza –
przerwał mu spokojnie Miki – pięć duchów znaczy piątka szamanów. Nie trudno się
domyślić, że dwójka z nich to Horo i Len. Duch Ognia ma już nowego szaman.
Została jeszcze dwójka. Według mojej wiedzy i obserwacji, ty Choco, posiadasz
naturalne zdolności w szybkości. Wiatr jest twoim żywiołem.
- Śmiech jest moim żywiołem! – zaprotestował niedoszły
komik.
- Wiatr będzie twoim żywiołem – poprawił się
Asakura – musisz tylko tego chcieć. Jesteś w stanie opanować ten żywioł i
władać Duchem Wiatru!
- Super! – ucieszył się komik.
Jun
obserwowała z zadowoleniem jak przyjaciel jej i Lena zostaje w końcu doceniony
i być może opuszcza – na zawsze – ścieżkę marnych żartów.
Trzeci
ćwierćfinałowy pojedynek miał rozpocząć się za piętnaście minut. Przyjaciele –
poza rodzeństwem Usui i Lenem – pojawili się na arenie w Dobbie. Wypełniona
była on po brzegi. Gdzieś w oddali można było wypatrzeć Marie i Matildę, które
kibicowały swojej niedawnej liderce z trio.
Kanna
znajdowała się już na arenie. W dłoni trzymała papierosa, którego co rusz
kierowała do ust. Po przeciwnej stronie znajdował się jej rywal. Szalenie zagubiony i będący pod wpływem ideologii panienki Jeanne, Layserg. Trzymał w jednej dłoni swój pistolet oraz wahadełko w drugim. Pomiędzy szamanami na środku areny znajdował się Kalim.
- Walczcie! – rozpoczął pojedynek punktualnie o
18:00.
Kanna
i Diethel wykonali kontrole ducha. Ten drugi podwójną. Ashcroft, Zeruel i Chloe stanęli po przeciwnych
stronach areny. Stróż Layserga jako pierwszy zaatakował strzelając do rycerza. Ten
wykonał unik. Chwilę później ruszył z pełną prędkością i opuszczoną kopią na Zeruela. Tym razem to on musiał się zmusić do wykonania uniku, który w porę wykonał.
Wreszcie
zabrzęczał szczęk mieczy i duchy pogrążyły się w walce na broń białą.
Początkowo przewagę miał Michael, lecz Ashcroft szybko był w stanie mu
dorównać.
Wtedy do walki dołączyła Chloe. Wtedy rycerz jako pierwszy otrzymał potężny cios prosto w zbroję. Niedługo później
jego zbroja rozpadła się pod naporem anielskiej ofensywy. Właśnie wtedy jego
szaman zdał sobie sprawę, że wszystkie ataki kierował nie tam gdzie powinien,
ale było już za późno.
Odbudowany
Ashcroft przeprowadził ponowny atak przy użyciu lancy wycelowany prosto w Anglika. Ten szczęśliwie w ostatniej chwili został zasłonięty przez swojego drugiego stróża, który został przebity na wylot na wysokości klatki piersiowej, ale i
tak lanca drasnęła jego rękę. Momentalnie wypadł z niej pistolet, a on sam
utracił w niej czucie. Wydawało mu się, że to chwilowe. Chwycił broń w drugą
rękę, nie uwalniając ją z wahadełka i ponownie wprowadził do nich duchów. Właśnie wtedy rycerz wykonał poprawne pchnięcie. Trafiło ponownie w Chloe, której rola w tej walce ograniczała się do tarczy dla swojego szamana. Zeruel wystrzelił wtedy ogniem, który pochłonął dym wydobywający się z papierosa.
- Layserg Diethel wygrywa walkę! – ogłosił Kalim.
Wygrana
cieszyła Anglika, lecz styl nie przysporzył mu sympatii wśród publiczności,
która nie pochwalała jego braku empatii oraz współczucie wobec Chloe.
- Dwoje X- Laws w półfinałach – zauważyła Tamara
wychodząc ze stadionu.
- Jutro dołączy nasz drugi facet – odpowiedział Choco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz