Rozdział 51
Dwójka z trójki
Pilika
wracała z imprezy w towarzystwie Jun i Tamary. Anna wraz z Yoh zaginęła w
tajemniczych okolicznościach jakąś godzinę po wyjściu Lena. Pozostali mężczyźni
pili dalej jeszcze po wyjściu dziewczyn.
- Mam nadzieję, że Len jest już w pokoju – powiedziała
Jun tłumiąc ziewnięcie.
- Horo wyszedł za nim – wyjaśniła Pilika – ma
pilnować by nie wpadł w tarapaty.
- Sprytnie – przyznała Tamara.
- Chyba, że razem rzucą się na tego durnia
Marco – rzekł Jun kierując zmęczone oczy w stronę wybrzeża.
Gdzieś
tam w oddali nad horyzontem unosiła się strużka dymu, a za nią kolejne. Panna
Tao poczuła wtedy jak uczucie niepokoju wykręca jej żołądek na lewą stronę.
***
Kolejny
atak arcyduchów okazał się za wolny aby trafić Lena. Horo z kolei był tej nocy
w znakomitej formie jeśli chodzi o parowanie ciosów. Dziewiątka X- Laws miała
ogromne problemy aby trafić dwójkę napastników.
- Popełniliście olbrzymi błąd przychodząc tu
tej nocy! – krzyknął rozwścieczony Layserg.
- Spokojniej – polecił mu Marco, który zaczynał
odzyskiwać nad sobą panowanie.
- Myślę, że nim nastanie świt nadejdzie czas
aby pokazać światu naszą nową broń – stwierdziła spokojnie Żelazna Dziewica –
dam wam znać w odpowiednim momencie.
Horo
spojrzał zaskoczony na przyjaciela. Moment ten wykorzystał jeden z nowych
wyznawców sekty. Celny strzał trafił w bok szamana. Ten zwalił się na ziemię
nie tracąc co prawda kontroli ducha.
Len
migiem pojawił się przed nim i zablokował dwa ataki mieczy kolejnych
arcyduchów. Zaraz potem grad ciosów sypał się z góry na jego tarczę osłaniającą
ich oboje.
- Dość tego! – warknął wycofawszy się kilka
metrów w tył – Iluzja miecza!
Z
gleby wystrzeliły w górę rozmaite rodzaje halabard, mieczy, pik, dzid, włóczni
i innych rodzajów broni białej. Stopy arcyduchów stojących na ziemi zostały
dotkliwie podziurawione. Troje z nich eksplodowało. Niestety ich użytkownicy
szybko przywrócili je do walki, a pozostali byli nieugięci.
- Zastanawiam się dlaczego nie próbujesz nas
zabić – mówiła spokojnie Jeanne – przecież po to tutaj przyszedłeś. Prawda,
Len? – spytała go szczerze.
***
- Ten dym! – także Tamara zauważyła, że coś się
dzieje.
- To wybrzeże – przyznała Jun.
- Miałaś rację! – krzyknęła przerażona Pilika.
W
odpowiedzi najstarsza z dziewczyn złapała młodsze za ręce i pociągnęła biegiem
w stronę, gdzie zakwaterowani byli członkowie X- Laws wraz ze swoją
przywódczynią oraz dowódcą.
- Jun nie uważasz, że to pułapka? – spytał
stróż panny Tao biegnąc obok niej – Co jeśli X- Laws próbują was wciągnąć w
kolejną gierkę aby móc szantażować Yoh w kolejnej rundzie?
- Myślę, że to coś poważniejszego – odparła Jun
dysząc ciężko.
- Len i Trey mają kłopoty… - wtrąciła Pilika.
- Albo będą je mieć – dodała Pilika – ja… ja…
nie mogę ich stracić! – wrzasnęła wreszcie.
***
- Mogę was zabić w każdym momencie! – krzyknął
Len.
- Dlaczego wiec tego nie zrobisz? – pytała
Jeanne.
Marco
i Layserg posłali jej zdumione spojrzenia. Świeżsi podwładni także byli
oniemieli. Nie spodziewali się by Żelazna Dziewica planowała bieżące
wydarzenia. Co prawda jasnym było dla nich, że Tao i Usui mogą zrobić coś
głupiego. Może nawet zaatakują ich przy najbliższej okazji w towarzystwie
swoich przyjaciół. Na pewno nie sądzili, jednak że jeden z nich przybędzie tu
samotnie i zniszczy ich statek. Utopi go, a oni cudem ocaleją. Nim zdążyli
odpowiednio go ukarać przybył drugi z szamanów chcących ich krzywdy. Nie mogli
im jednak nic zrobić – ku własnemu przerażeniu. Jeanne była nad wyraz spokojna.
Zabroniła walczyć Marco oraz Laysergowi. Co dziwiło tym bardziej zważywszy na
nowe, nadzwyczajne moce jakimi dysponował w ostatnim czasie ten drugi.
Teoretycznie tłumaczyć to można było chęcią pozostawienia ich sił na turniej, lecz
mało kto w to wierzył.
- Sama tego chciałaś – warknął chłodno Len.
- Nie rób tego ona wciąga cię w pułapkę! –
krzyknął zza jego pleców Horo.
Len
odwrócił głowę w jego stronę. Pokiwał głową.
- Atak szybkiego tempa! – wrzasnął po
sekundzie.
Jego
atak był niezwykle szybki i precyzyjny, wymierzony prosto w Jeanne. Nie był to
jednak atak śmiertelny. Zwłaszcza, że została ona osłonięta przez tarczę
utworzoną z wahadełka Layserga. Oznaczało to, że Brytyjczyk powoli wchodzi do
gry. Tarcza nie została nawet rozbita, a samego Lena zdziwiła prędkość z jaką
Diethel wykonał kontrolę ducha i utworzył niezwykle silna tarczę przed swoją
mentorką.
- Brawo, Laysergu – pochwaliła go Jeanne.
- Pozwól mi go ukarać – poprosił chłopak.
- Zrób to jednak w inny sposób – odparła
przywódczyni – pozostali wracać do walki! Layserg leć odesłać do piekieł trójkę
kobiet, która biegnie właśnie w naszą stronę.
Chłopak
spojrzał na nią zdziwiony – początkowo. Źrenice mu się zwęziły na moment, lecz
szybko powróciły do normy. Tak samo reszta jego ciała i emocje. Skinął głową,
zacisnął pięści i wyjął z kieszeni glinianą tabliczkę. Spojrzał na nią i wyjął
rewolwer z drugiej kieszeni swojego białego płaszczu. Po chwili leciał już na
Zeruelu w stronę, z której przybyli Tao oraz Usui.
Horo
widząc co się dzieje odskoczył w bok przed atakiem wykonanym przez
wyglądającego jak ropucha członka X- Laws i posłał w stronę dawnego kompana
„atak sopla”. Przyjął go na siebie arcyduch innego rywala. Len pochłonięty był
w tym czasie walką z pozostałą czwórką. Skutkiem tego Layserg poleciał dalej
nie niepokojony przez nikogo.
***
- Tam coś leci w naszą stronę! – pisnęła
Tamara.
Wskazywała
ręką przed siebie. Rzeczywiście z naprzeciwka coś zmierzała w ich stronę. Było
duże i białe. Początkowo dziewczyny łudziły się, że to wielka kontrola ducha
Horo. Nie było to prawdą.
- Zeruel – Tamara jako pierwsza zidentyfikowała
ducha.
- Czy to oznacza, że… - Jun nie potrafiła
wypowiedzieć pytania do końca.
- Nawet tak nie myśl! – skarciła ją Pilika.
- Chyba nie ma pokojowych zamiarów - wtrącił Pai- Long.
Zeruel
i lecący na nim Layserg był coraz bliżej. Nie wiedzieć kiedy wahadełko wystrzeliło
prosto w strojącą na przodzie Jun. W ostatniej chwili jej stróż odepchnął ją z
toru lotu broni. Kobieta upadła, ale ocaliła życie.
- Myślałam, że ma Zeruela w kontroli ducha –
pisnęła Pilika.
- Widocznie nauczył się nowych sztuczek –
zauważył Lee podnosząc Jun z podłogi.
-
Konchi, Ponchi – Tamara po raz pierwszy od dawna wezwała swoich stróżów.
Jej
duszki zjawiły się migiem nad jej ramieniem. Oba miały paskudne uśmiechy i
wykonywały obelżywe gesty w kierunku nadlatującego panicza Diethel.
- Teraz to nas wzywa, a kiedy ona rucha… -
zaczął Konchi, lecz oberwał z otwartej dłoni od swojej szamanki.
- Potem poopowiadasz dowcipy – ofukała go.
Wykonała
kontrolę ducha. Idąc jej tropem Jun wzmocniła swojego zombie kilkoma
talizmanami. Postanowiły walczyć dopóki ktoś nie będzie gotów udzielić im
pomocy.
- Może pobiegnę po wsparcie? – zaproponowała
Usui.
- Dobry pomysł! – pochwalił ją Pai- Long.
- Nie – ucięła Jun.
- To nie jest zbyt mądre żebyśmy się
rozdzielały nie wiedząc co się wydarzyło – poparła ją Tamara – zwłaszcza, że
reszta jest pijana, a Yoh z Anną znikli.
Kolejny
atak wahadełka przerwał ich dyskusje. Tym razem to Tamara była jego celem.
Utworzyła tarczę, która odbiła ostrze broni Layserga.
Wreszcie
on sam wylądował wraz ze swoim duchem w odległości kilku metrów od dziewcząt.
Jego twarz była całkowicie bez wyrazu. Natomiast oczy wyrażały determinację i
pewność tego co musi nastąpić.
- Moje równoczesne, dwie kontrole ducha was
zaskoczyły – stwierdził chłopak – to co powiecie na trzy? – z trzymanego przez
niego w ręce glinianego przedmiotu zaczął uwalniać się kolejny duch.
***
- Musimy wejść poziom wyżej! – krzyknął Len.
- Dobrze! – przyznał Horo.
Jednym
atakiem zamroził trójkę X- Laws. Len jakby tylko na to czekał. Wyskoczył w górę
lecąc z bronią wycelowaną d jedną bryłę lodu. Jeśli uda mu się rozbić lód na
kawałki istniała wielka szansa, że rywale nie przeżyją – zwłaszcza jeśli trafi
w odpowiedni sposób. On sam nie powinien na to wydać zbyt wiele foryoku.
Niestety został zestrzelony przez Marco, który właśnie włączył się do walki.
- Pożałujesz! – krzyknął Len – Trey, zrób to –
zakończył lodowatym głosem.
- Zero absolutne – mruknął Horo.
Ręce
Włocha zostały skute lodem pod wpływem działania najniższej możliwej do
osiągnięcia temperatury na świecie. Skute lodem ręce pękły wraz z lodem i
dłońmi Marco. Włoch pozostał z dwoma krwawiącymi kikutami. Wrzasnął
rozpaczliwie i padł na ramię swojego arcyducha krwawiąc i drgając.
Niemal
natychmiast trójka arcyduchów stanęła pomiędzy poważnie rannym Włochem, a
dwójką wrogów. Część z nich była blada na twarzy. Obok czwarta postać w białych
szatach wymiotowała. Piąta znalazła się obok nieprzytomnego już Marco i
panienki Jeanne.
- Shamash – Żelazna Dziewica wezwała swojego
stróża.
- Zaczyna się robić ciekawie – rzekł sam do
siebie Tao.
***
Wszystkie
kobiety oraz ich duchy stróże stały oniemiałe. Nie spodziewały się nie tylko,
że Diethel jest w stanie kontrolować trzy duchy na raz, ale także iż jednym z
nich jest… Duch Ognia.
- Wyglądacie na zaskoczone – powiedział z dumą
Layserg.
Na
ich szczęście dumny z siebie Anglik nie zaatakował ich jeszcze. Mogły walczyć z
nim kiedy używał dwóch duchów. Wtedy liczebność była wyrównana, teraz to on
miał przewagę liczebną.
Jun
nie czekała dłużej. Wysłała swojemu stróżowi kolejny talizman wykorzystywany
przez doshi. Aktywowała tym samym tłok jaki wbudowała dawno temu w ciało
zombie. Ramię jej stróża wydłużyła się, kiedy wykonał „Rakietową pięść”. Osłona
aktywowana przez Ducha Ognia okazała się jednakże zbyt mocna dla dawnego mistrza
sztuk walki.
- Strzał prosto w serce!
Z
medium kontroli ducha Tamary wyleciała strzała wycelowana w klatkę piersiową
nowego ducha należącego do członka X- Laws. Także i ten strzał okazał się
niecelny.
- To wszystko na co was stać? – zapytał nieco
rozczarowany Diethel.
- Je tak, ale nie nas – odpowiedział mu kobiecy
głos.
Jun
i Tamara obróciły się za siebie a ku nim szły Kana, Mathilda, Marion w towarzystwie
innych dawnych popleczników Hao: rugbisty Billa Burtona i Hang Zang- Chinga.
- Pożałujesz przywłaszczenia ducha mistrza Hao!
– ryknęła Mathilda.
- Już po tobie – oznajmił Bill i ruszył do
ataku.
W
ślad za nim podążyli Zang- Ching i dziewczyny dawniej popierające Hao. Jun
stała oniemiała tak samo jak Pilika i Tamara. Zdarzenia tej nocy były dziwne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz