Rozdział 53
Gra o finał
Zgodnie
z obietnicą Mikihisy Tamara spakowała się do opuszczenia Dobbie Village jeszcze
tego samego dnia. Pożegnała się z mieszkańcami domku „Drużyny Lena”. Nie
chciała opuszczać wioski, lecz została postawiona pod ścianą. Zawsze była
wierna woli rodu Asakura i jeżeli ród pragnie by udała się na trudny,
ascetyczny trening do Osorezan to nie pozostawało jej nic innego jak wyjechać
do Japonii.
- Trochę szkoda, że Tamara nas opuszcza –
powiedział Horo.
Siedział
sam w kuchni wraz z siostrą. Pilika zajmowała się manicure własnych paznokci i
niezbyt przejmowała się tym co mówi do niej brat.
- Nie smucisz się? To twoja przyjaciółka!
–dopiero teraz dotarło do niej o czym mówił.
Spojrzała
na niego przeciągle. Nigdy nie był tytanem intelektu, a myślenie logiczne i
racjonalne zawsze było wielkim minusem w jego charakterze.
- Horo – zaczęła łagodnie odrywając się od
paznokci - znasz historię jej relacji z
Lenem. Wiesz jak się potoczyła i dlaczego ze sobą zerwali. Jak myślisz czy… czy
ona się z tym pogodziła?
- Tak.
- Mylisz się – odpowiedziała bezpardonowo –
nigdy nie pogodziła się z tym, że on od niej odszedł. Jeszcze gorzej zniosła
to, że związał się ze mną. Wiesz my bardzo długo nie rozmawiałyśmy tak jak
wcześniej. Ja… nie potrafiłam jej pocieszać po ich rozstaniu. Cieszyłam się z
tego... Byłam złą przyjaciółką.
- Chciałaś być szczęśliwa – zauważył celnie
Trey.
- To prawda, ale zrobiłam to kosztem przyjaźni.
Chłopak
nie odpowiedział. Do kuchni wszedł Len ubrany mocno niecodziennie jak na
standardy Dobbie Village. Przyodział się w swoje zwyczajowe czarne spodnie, czerwony
bezrękawnik oraz pelerynę, która kojarzyła się wybitnie źle osobom jakie
poznały Lena przed zmianą filozofii życiowej przez niego.
- Musimy spotkać się ze wszystkimi i
przedyskutować dalsze kroki – oznajmił.
- Dlaczego tak się ubrałeś? – spytała Pilika.
- Tylko mi nie mów, bufonie, że chcesz stąd
wyjechać – dodał Trey.
Nie
odpowiedział. Cofnął się w stronę korytarza i rzucił na odchodne:
- Za kwadrans u Yoh.
Postąpili
zgodnie z jego wskazówkami. Wyszli do domku zaprzyjaźnionej drużyny. Wewnątrz
panował spory tłok. Były tu dziewczyny Sharonej, mieszkańcy kwatery, dawna
Drużyna Rena wraz z Jun i Piliką, Hanagumi, Zang- Ching i Bill Burton, a także
Pino i drużyna Północy. Łącznie 23 osoby.
- Tamara opuściła już Dobbie – oznajmił Len.
- Z kim? – spytał zdziwiony Morty.
- Mikihisa odwiedził mnie i powiedział o tym –
odparł spokojnie Yoh bagatelizując pytanie małego towarzysza.
Zebrani
spojrzeli na niego.
- Słyszałem też o nocnej walce z X- Laws –
mówił spokojnie – nie popieram takich metod – spojrzał na Lena – jednak rozumiem
co wami kierowało – dodał patrząc na Hanagumi – w turnieju pozostały trzy
walki. Możliwe, że jednak dwie – spojrzał na Horo – musimy, więc ustalić jak
walczyć ze znacznie bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem.
- Chodzi ci o demony? – spytała Kana odpalając
papierosa.
Anna
prawym prostym nie tylko wytrąciła jej papierosa jak i zapalniczkę, ale i
podbiła oko. Większość patrzyła na nią zaskoczona, jednak nikt nic nie
powiedział.
- Tutaj nie palimy – rzekła wracając zza Yoh.
- Tak chodzi mi o demony – potwierdził sam
Asakura.
- Len uważa, że wasza obecność tutaj jest
niepotrzebna – wtrąciła ponownie Anna – osobiście przyznam mu rację. Żadne z
was nic nie ugra już w turnieju, a X- Laws nie będą szukać konfrontacji poza
turniejem… - jej dalszą wypowiedź przerwał dźwięk dzwonka wyroczni Yoh.
Chłopak
błyskawicznie odczytał wiadomość. Jego oczy zdradziły, że jest wyraźnie
zaskoczony jej treścią.
- Marco Lasso wycofał się turnieju – oświadczył
nerwowo.
- Czym się, wiec denerwujesz? – spytał Morty –
to oznacza, że w finale zmierzysz się z…
- … Żelazną Dziewicą, Jeanne – przerwał mu Yoh –
Layserg także się wycofał. Finał odbędzie się za 3 dni.
Wzrok
Yoh plądrował wnętrze pokoju, dopóki nie natrafił na wzrok Lena. Skinął wtedy
głową wyrażając aprobatę.
- Mów Len – poleciła Anna.
- Chcemy uderzyć na demony – powiedział Tao
ignorując wzrok Piliki – osoby, które trzeba ochronić przed nimi zabieram do
Twierdzy Tao. Tylko tam będziecie bezpieczni. Bitwa z nimi nie będzie przypominać
tej z Hao. Każdy z nas będzie musiał walczyć aby zabić. Wiem, że większość z
was jest na to gotowa – Choco, Faust i dawni poplecznicy Hao pokiwali głową –
reszta musi się do tego dostosować. Inaczej… zostanie zniszczona przez demony.
- Kiedy wyruszamy? – spytała Pilika.
Len
poczuł wdzięczność do własnej dziewczyny. Spodziewał się afery jaką mu zrobi za
zatajenie przed nią tak ważnych informacji. Nic takiego się, jednak nie stało.
Zamiast tego wystąpiła z pomocą w kwestii ogarnięcia powrotu osób
nieprzeznaczonych do walki do rodowej siedziby Tao.
- Po finale to chyba jasne – usiłował odpowiedzieć
Morty.
- Jutro w południe – poprawił go Len.
- Jak to? – zdziwił się malec.
- Bez dyskusji – ucięła Anna.
Morty
wydawał się wyraźnie oburzony, ale nie odezwał się ani słowem.
- Kto poza mną i nim zostanie odstawiony do…
twojego domu? – spytała Usui.
Len
rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu. Większość stanowili wojownicy. Mógł
uprzeć się aby odesłać Annę, ale ona musiała pozostać w wiosce aż do końca
turnieju. Wobec tego decyzja była prosta.
- Jun – odpowiedział niezbyt głośno.
- Jasne, bracie – wyraziła aprobatę – Czy ktoś
jeszcze chce udać się z nami w bezpieczne miejsce? – zwróciła się w stronę
pozostałych dziewczyn.
Przed
szereg wyszła Lilly, Milly i Sharona. Nikt nie spodziewał się, że tak samo
postąpi Sally, która znana była z chęci walki z każdym możliwym przeciwnikiem i…
braku umiejętności kontrolowania własnej agresji. Ku zaskoczeniu wszystkich
podobnie zachowała się Elly. Ex- chearlederka miała zaciętą minę i wydawała się pewna
siebie.
Len
jako mózg operacji podszedł do niej. Zobaczył jak ramiona jej drżą. Opuściła
głowę bezwładnie w dół. Ujął zdecydowanym, choć niezbyt mocnym ruchem jej
podbródek i podniósł do normalnego poziomu. Zobaczył jak jej oczy stają się
jakieś dziwne.
- Jesteś tego pewna? – spytał cicho.
- T… zdecydowanie – potwierdziła.
Odszedł
od niej i jeszcze raz spojrzał na siostrę i ukochaną. Wreszcie pokiwał głową i
zebrał jeszcze raz myśli.
- Dlaczego nas opuszczasz nie jesteś złą
wojowniczką? – Kana spytała Jun.
- Ktoś musi dopilnować obrony twierdzy i podróż
do niej – odpowiedziała Jun.
- Nie lecisz z nami? – Pilika spytała
kompletnie zszokowana Lena.
Ten
pokręcił głową. Położył jej palec na ustach, kiedy chciała coś powiedzieć i
zamilkła. Wtedy on mógł kontynuować.
- Tamara będzie kontynuowała swój trening tam
gdzie jest, wy będziecie w twierdzy – wskazał na dziewczyny i Mantę – Anna, Yoh
i Choco pozostaną tutaj, a reszta się rozdzieli.
- Dlaczego Choco zostaje? – spytał Ryu.
- Zobaczycie – powiedział zdecydowanie Choco.
Odpuszczenie
przez niego pretekstu do opowiedzenia głupiego dowcipu zrobiło na reszcie
starych znajomych wrażenie. Nikt już o nic nie dopytywał w tym temacie.
- Zostało nas tyle, że podzielimy się na dwie
grupy – kontynuował Tao – jedną będę kierował ja. Drugą Kana i Faust – jego słowa
wzbudziły szmer – Potrzebny jest do tego ktoś myślący, a nie możemy wyznaczyć
do tego Yoh. Ze mną udadzą się Horo, Elly, Sally, Zang- Ching, Marie i Bill.
Reszta z nimi. – wskazał na Niemców – Możecie odejść do kwatery Hanagumi –
polecił zespołowi numer dwa – reszta niech zostanie.
Pino
i jego dwójka towarzyszy, Ryu, Faust, Kana i Matilda odeszli. Na ich czele
szedł duet Germanów. Len czuł się dziwnie łącząc ich w takie zespoły, ale
musiał coś zmienić wobec większej liczby kobiet chętnych do walki. Uznał, że
ludzie Pino i Trey równoważą swoje moce. Wobec tego nie potrzebował tamtej
trójki mając Horo. Bill z uwagi na swoje defensywne zdolności powinien zajmować
się tym samym co Ryu w drugiej ekipie. Matilda i Marie były na jednakowym – w jego
opinii – poziomie, a wolał zabrać ze sobą cichszą z dwójki szamanek. Faust
musiał udać się z Kaną żeby mogli wspólnie dowodzić. W pojedynkę wątpił żeby któreś
z nich podołało w duecie powinni dać radę – zwłaszcza jeśli nadejdzie
konieczność rozdzielenia się. Poza tym Faust był dobrym planistą, a Kana
wzorowo wykonywała polecenia od Hao jako lider Hanagumi. We dwójkę powinni dać
radę. Pino ostatecznie mógł ich wspierać swoim doświadczeniem w kierowaniu
zespołem o mniejszym potencjale i znaczeniu. Elly i Sally zabrał ze sobą z
kolei aby liczba kobiet i mężczyzn w obu grupach była identyczna.
- Jun i reszta możecie iść do naszej kwatery –
powiedział w końcu – Pilika pogadamy później – obiecał ukochanej – Yoh, Anna i
Choco nie chcecie dotrzymać im towarzystwa?
- Chcemy – zdecydowała blondynka.
Wewnątrz
pozostała siódemka wybrańców Lena. Spojrzał na nich. Był ich pewien, ale
wierzył też w pozostałą dwójkę.
- Wyruszymy w miejsce, które powinno być
kolejnym celem demonów – oznajmił – według tego co udało się ustalić Annie
będzie to niewielka osada w Himalajach.
- Dlaczego ciągle atakują małe wioski? Nie
lepiej by im było zająć jakiejś wielkie miasto albo cały kraj? – pytał Horo.
- Testują reakcje ludzi – odpowiedział Tao.
- Sprytnie – podsumowała Elly.
Właśnie
wtedy Len zdał sobie sprawę, że jego ekipa nie grzeszy inteligencją – poza nim
samym. Dziewczyny raczej były tępe z natury – Elly – albo nie rozwinęły się
dostatecznie z powodu ciężkich doświadczeń w dzieciństwie – pozostała dwójka.
Za Horo z kolei myślała siostra. Bill był tępym osiłkiem, a Zang- Ching był
średnio lotny. Po raz pierwszy zadał sobie pytanie czy dobrze podzielił ekipy.
- Dotrzemy tam częściowo na Wielkiej Kontroli
Ducha – zdradzał plany na podróż - a częściowo samolotem żeby nie zdradzać
naszych intencji i faktu przybycia tam zbyt szybko. Podzielimy teraz obowiązki –
kontynuował wyjaśnienia – ja będę szefem. Bill obstawiasz nasze plecy w podróży
– olbrzym pokiwał głową z aprobatą – Zang- Ching prowiant. Horo kwestie
związane z trudnymi warunkami w Himalajach. Wiesz lód, śnieg takie rzeczy –
uściślił widząc nie zrozumienie w oczach przyjaciela. Wreszcie Horo pokiwał
głową zadowolony z siebie. – Elly i Marie zwiad. Sally zacieranie śladów –
dziewczyny także skinęły głowami.
- Wylecimy jutro na kontrolach ducha Lena i
mojej – kontynuował opowieść Horo.
Na
tym zakończyli zebranie zespołu „Pioruna i lodu” jak sami zaczęli siebie
nazywać z inicjatywy Lena – część pierwsza - i przy marudzeniu Horokeu w
sprawie równouprawnienia – część druga. Każdy z członków zespołu, który musiał
już coś uszykować do podróży zabrał się za swoje zadania. Pozostali udali się
na spoczynek.
Sam
Len poszedł niepewnie do domku zajmowanego do dzisiaj przez niego i jego
przyjaciół. Wiedział, że ta rozmowa będzie o wiele trudniejsza niż poprzednie.
- Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć? – rzuciła na
powitaniu Pilika.
- Teraz – odparł zgodnie z prawdą.
- Len… ja naprawdę – mówiła chaotycznie wciąż
patrząc mu w oczy z przeciwległej strony pokoju – wiem, że to co robisz jest
konieczne, ale… czy nie mogłoby poczekać? Chciałabym spędzić z tobą więcej
czasu zanim się rozstaniemy – zakończyła i podeszła do niego od razu się
wtulając w jego ramię.
Len
szybko kalkulował w głowie. Był rok 2002. On sam urodził się w 1986, ona w 1987,
a jej brat w 1985. To oznaczało, że jeżeli zakończą wojnę z demonami jeszcze w
wakacje to będą mogli iść do szkoły od początku nowego roku szkolnego.
Powiedział jej o tym.
- Obiecuję, że tak będzie – zapewnił.
- Tak samo jak z tym, że nie będziesz się mścił
wczorajszej nocy na X- Laws? – spytała patrząc na niego podejrzliwie.
- Nie, tym razem na serio – odpowiedział pokazując
jej wszystkie swoje kończyny żeby się upewniła.
Pilika
spojrzała na niego z uwielbieniem. Jej wzrok był niemal cielęcy. Zsunęła z
siebie koszulkę. Stała przed nim w samym staniku i spódniczce, która właśnie
zjeżdżała po jej zgrabnych udach. Zaraz potem to samo zrobiły jej majtki. Przyklękła
i podeszła do niego na czworakach. Wstając zaczęła rozwiązywać sznurki przy
jego spodniach. On w tym czasie uwolnił jej biust ze stanika.
Kochali
się ze sobą przez kilkadziesiąt długich minut. Nie dbali przy tym o to kto ich
usłyszy i co z tym zrobi. Horo był w drugim domku, a Jun i tak się domyślała,
ze już to robili.
Obudzili
się rano zupełnie nadzy. Okryci jedynie pościelą, która zakrywała ich na
wysokości bioder. Ręka Lena spoczywała na lewej piersi nastolatki. Pocałowali
się czule. Pilika wsunęła się na chłopaka rozpłaszczając piersi o jego klatkę
piersiową. Właśnie wtedy drzwi otworzyły się nagle i do pokoju wparował Choco.
- Och, przepraszam! – wypalił czerwieniąc się
niczym pomidor i wychodząc.
Wykorzystali
tę chwilę aby się przyodziać w miarę możliwości. Len wstał z erekcją wywołaną
ich przywitaniem i przeszedł połowę pomieszczenia aby odnaleźć majtki Piliki.
Rzucił też jej koszulkę, którą od razu założyła. On sam ubrał się od pasa w dół
i dodatkowo przykrył dopóki się nie uspokoi.
- Wejdź, debilu! – warknął w stronę drzwi.
Ciągle
czerwony na twarzy komik wszedł do pokoju. Starał się nie patrzeć na Pilikę,
ale unikał i Lena.
- Zapomnij co widziałeś, powiedz coś komu a
zginiesz – oznajmił – czego?
- Sati przybyła i ma niespodzianki na pożegnanie
dla Ciebie i Horo, co prawda…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz