Rozdział 50
Koniec marzeń
Jun
patrzyła oszołomiona na zachowanie brata. Od dawna wiedziała, że Len wcale nie
ma „serca z kamienia” ani „lodu zamiast krwi”, jednak tak otwarta prezentacja
swojej empatii była czymś niezwykłym nawet dla niej.
- Co tam się właśnie… - zaczął Choco.
- … bufon naprawdę zrezygnuje? – przerwał mu
Ryu.
- Zamknij się – warknął na niego Trey.
Tao
popatrzyła na wszystkich przyjaciół i starała się ocenić jakie emocje nimi
targają, jakie im towarzyszą. Horo był nerwowy – co zrozumiałe z uwagi na
sytuację w jakiej znalazła się jego siostra – pomimo tego zdawał się być pewny
tego jak postąpi Len. To powinno jeszcze bardziej pomóc odbudować relację pomiędzy
tą dwójką. Całkiem podobnie zdawał się myśleć trzeci szaman z dawnej Drużyny
Lena, Choco. Komik był, jednak zdziwiony postawą dawnego lidera. Yoh natomiast
zdawał się spokojny, wyluzowany jak zawsze. Z uśmiechem wpatrywał się w
stojącego na arenie przyjaciela. Anna dla odmiany miała kamienną twarz i nie
możliwą do odgadnięcia minę. Z pewnością zastanawiała się co X- Laws mogą
przygotować na walkę z jej narzeczonym. Dziewczyny Sharonej były jednakowo
zdziwione i zdawały się nie rozumieć zachowania Lena. Wyjątkiem mogła być Elly,
która zdawała się rozumieć romantyczną postawę głowy rodu Tao. Ryu był
najbardziej zszokowany postawą kompana, tuż za nim w tym rankingu plasował się
Morty. W przypadku Fausta wiadomym było, że dla Elizy zrobiłby to samo.
- On doskonale wie co robi – powiedziała w
końcu Jun – Poza tym to nie Marco jest naszym największym wrogiem. Demony
odnoszą sukcesy i tylko silni szamani mogą stawić im czoła i uratować świat.
- Po raz kolejny – dodała Anna
.
Tymczasem
na arenie, Miecz Błyskawicy leżał rzucony u stóp Lena. Tuż obok znajdowało się
rozłożone guan- dao. On sam wpatrywał się w swój dzwonek wyroczni.
- Zawiodłem – bąknął sam do siebie.
- Mistrzu, Len… - zaczął Bason ujawniając się
obok swojego szamana.
- … cicho!
Spojrzał
gniewnie na Marco.
- Jestem rozbrojony – oświadczył rozkładając
ręce – wypuśćcie ją! – polecił z naciskiem.
Włoch
uśmiechnął się paskudnie, odsłaniając przy tym zęby. Zdawał się dumny z siebie.
- To jest wasza sprawiedliwość?! – ryknął Len,
który ponownie stawał się wściekły.
- Wracaj do walki! – krzyczała do niego Pilika.
Len
spojrzał ponownie na swój Dzwonek Wyroczni. Wiedział, że nie zdejmie go dopóki
oni nie spełnią swojej części umowy. Zerknął na Żelazną Dziewicę. Jej mina
wyrażała dezaprobatę dla zachowania dowódcy jej sekty.
- Layserg! – krzyknął do Brytyjczyka –
dotrzymasz może słowa? – spytał kpiąco.
Diethel
patrzył bez wyrazu na Lena. Szamanowi na arenie dawało to pewne poczucie
wyższości pomimo swojej wygasającej właśnie przygodzie z turniejem.
- Patrz teraz, grzeczniutko jak odpinam swój
Dzwonek Wyroczni – powiedział Tao robiąc to o czym powiedział – zobacz jest już
odpięty. Wystarczy jeden ruch i jestem poza turniejem – kpił z przeciwników.
Marco
zdawał się coraz bardziej podniecony już niebawem miał dołączyć do półfinału,
gdzie jego rywalem miał zostać młody Layserg. Wtedy to Święta Panienka miała
zadecydować, który z nich ma zostać jej rywalem w finale. Nie ulegało bowiem
wątpliwości, że Jeanne ukróci marzenia młodego Asakury o koronie szamanów.
- Marco – rozległ się delikatny głos panienki –
Layserg. Spełnijcie swoje obietnice – poleciła im z uśmiechem.
Zeruel
wypuścił z klatki Pilikę, która biegiem ruszyła w stronę Lena. Ten obrócił
przedramię o 90 stopni, a odpięty Dzwonek Wyroczni spadł na glebę.
- Rezygnuję z udziału w Turnieju Szamanów –
wypowiedział formułkę.
Reakcji
na swoje słowa na trybunach nie zarejestrował, ponieważ utonął w objęciach
ukochanej. Nie słyszał też ostatecznego werdyktu członka rady szamanów. Nic już
się dla niego nie liczyło. Trwali tak aż wzbudzili entuzjazm publiczności,
która nie szczędziła im braw opuszczając swoje miejsca. Po kolejnej chwili
pogrążyli się w gorącym pocałunku, który zupełnie odciął ich od świata
zewnętrznego. Nie widzieli jak X- Laws opuszczają arenę na swoich arcyduchach,
jak przeciętni widzowie wychodzą w końcu ze stadionu ani nawet jak ich
przyjaciele zbliżają się do pola niedawnej walki.
- Odpadłeś – wyszeptała Pilika, kiedy wreszcie
oderwali usta od siebie.
- Wybacz – odpowiedział.
- Nie mam czego, zrobiłeś to dla mnie – mówiła
z oczami pełnymi łez.
Nagle
oczy Lena stały się zimne i złowrogie.
- Oni za to zapłacą – warknął groźnie.
- Hej, zakochańce! – krzyknął w ich stronę
Morty.
Dopiero
teraz zdali sobie sprawę, że nie są sami. Ku nim szli już poza malcem, Choco,
Yoh, Faust, Jun, Tamara, Anna, Faust i Ryu. Nim zdołali odszukać Horokeu, ten
rzucił się na siostrę.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam –
recytował łkając w jej ramię – byłem… taki głupi, nieodpowiedzialny,
egoistyczny…
- Cichutko – przerwała mu siostra – już dobrze,
słyszysz? Już jest ok.
- Na pewno? – odpowiedziała mu uśmiechem i
skinięciem głową.
Kiedy
wszyscy przekazali już pannie Usui jak bardzo im jej brakowało, ktoś rzucił
pomysł aby udać się do najlepszego baru w wiosce i świętować jej odnalezienie i
odszukanie. Na miejscu miały już być dziewczyny Sharonej i zajmować się
uszykowaniem wszystkiego.
- Horo chciałabym żebyś coś mi obiecał –
powiedziała Pilika kiedy szli sami w pewnej odległości od reszty.
- Co tylko zechcesz – zapewnił w odpowiedzi.
- Nie upij się dzisiaj i miej oko na Lena –
poprosiła odwracając się w stronę chłopaka, który szedł kilkanaście kroków za
nią z siostrą i bacznie obserwując ukochaną.
- Po co? – zdziwił się Trey.
- Obiecaj!
- Obiecuję, jasne – zapewnił Usui – wyjaśnij mi
tylko po co.
Pilika
spojrzała na niego oczami pełnymi smutku i strachu.
- Len obiecał mi, że oni za to zapłacą.
Trey
zrobił wielkie oczy, ale niespecjalnie go to dziwiło. Więcej spodziewał się
tego, ale zaskoczyła go prośba siostry.
- Będę go pilnował – obiecał raz jeszcze.
- Świetnie!
- Wiesz ja też mam dla ciebie złą wiadomość i
myślę, że trzeba ci ją przekazać jak najszybciej – powiedział szybko Horo
patrząc w ziemię – kiedy cię nie było nasza wioska została zaatakowana. Nikt
nie przeżył…
- Och…
Pilika
zamilkła. Nie płakała. Nie zareagowała w żaden sposób. Dopiero po minucie, może
dwóch odezwała się ponownie głosem bez wyrazu emocji, zimnym i drżącym ze
strachu.
- Dlatego tym bardziej musisz go pilnować. Nie
mogę stracić już nikogo więcej!
- Yhm.. – przytaknął Horo.
Kiedy
doszli na miejsce oboje zdawali się otrząsnąć już z tej informacji, chociaż bardziej
możliwe iż radość z powrotu Piliki przykryła ich żal spowodowany stratą, na
zawsze, rodziców, rodzeństwa i reszty mieszkańców swojej wioski.
Na
miejscu czekały już na nich Elly w niesięgającej jej nawet do połowy ud,
czarnej sukience na ramiączkach, Milly, Lilly, Sally i Sharona w swoich
zwyczajnych strojach. Zajęli kilka stolików w barze prowadzonym przez członków
rady szamanów.
- Za powrót Piliki! – Choco wzniósł toast.
- Za powrót mojej siostry! – zawtórował mu
Horo.
Pozostali
dołączyli do nich – także Len. Nie było widać po nim cienia smutku czy żalu.
Zdawał się pozostawać w normalnym nastroju. Pił zdawało się normalnie, Pilika
uznała więc, że nie musi zwracać szczególnej ostrożności, bo pijany Tao nie
rzuci się na wszystkich X- Laws.
- Kochanie – szepnął jej na ucho Len chwilę
przed północą – pójdę już, ale ty ciesz się z powrotu. Wróć na kwaterę później
z bratem. Mam przeczucie, że ktoś będzie musiał go prowadzić.
- Dobrze… - odpowiedziała ziewając - … tylko
Len. Idź prosto do domu.
- Jasne – odpowiedział neutralnie krzyżując
palce pod stołem.
Len
wyszedł z imprezy niemal zupełnie trzeźwy. Poza pierwszą i drugą kolejką nie
ruszał alkoholu. Kiedy szedł przez opustoszałe Dobbie Village był już zupełnie
trzeźwy. Wbrew temu co powiedział zamiast do chatki zamieszkiwanej przez niego
wraz z przyjaciółmi, udał się na wybrzeże.
- Bason, idziemy! – rzucił krótko i wykonał
Atak Szybkiego Tempa.
Wszystkie
cięcia były celne. Jeden z okrętów będących na nabrzeżu został podziurawiony
niczym żółty ser. Momentalnie zaczął tonąć i płonąć. Na jego pokładzie wybuchła
panika.
- Myślę, że to niedobrze, że nie dotrzymałeś
słowa danego panience Usui, mistrzu Len – odezwał się Bason.
Głos
ducha popsuł szczęście jakim napawał się Len po udanym zniszczeniu kwatery X- Laws.
Były wielkie szanse, że część z nich zatonie lub spłonie. Inni powinni zostać
ranni i być może wykluczeni z turnieju co oznaczałoby automatyczną koronację
Yoh Asakury na króla szamanów.
- Nie marudź – polecił mu Tao – jeszcze raz.
Atak Szybkiego tempa!
Kolejna
fala ataków zupełnie zniszczyła okręt. Ku zdziwieniu Lena z okrętu wystrzelił w
górę jeden z arcyduchów, Michael. Na jednym jego ramieniu stali X- Laws, którzy
dostali się do półfinałów turnieju. Na drugim reszta.
- Wiedzieliśmy, że zszedłeś na złą drogę –
powiedział jeden z nowych członków sekty, wyglądający jak żaba.
- Wy mnie do tego skłoniliście – odparł Len.
- Zginiesz dzisiejszej nocy! – zapewnił go
Marco wściekłym głosem.
Tuż
po jego słowach w stronę Lena ruszyły duchy stróże innych X- Laws. Przyjrzał
się ludziom na nich. Dojrzał tego o aparycji ropuchy. Na lewo od niego był
blondynka o wschodnioeuropejskich rysach twarzy, Bason podpowiedział mu, że
nazywa się Katja, a z drugiej strony znajdował się kolejny Europejczyk, zdaniem
Basona miał na imię Gary i był z Anglii.
Kolejna
trójka znajdowała się na wschód od nich i trójki półfinalistów. Dopiero teraz
Len zdał sobie sprawę, że sekta znajduje się tutaj w dziewięć osób, podczas gdy
Marco na początku 3 rundy twierdził, że jest ich o 6 osób więcej. Co w takim
razie z resztą? Zginęli czy byli nieobecni?
Nie
miał czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Wykonał uniki przed atakami Katji i
Garry’ego. Za chwilę musiał parować atak „ropuchy”. Potem odskoczył w tył przed
połączonymi atakami trójki innych, nowych X- Laws. Liderzy grupy jak na razie
pozostawali niewzruszeni na Michaelu.
Przed kolejnym atakiem obroniła go ściana
lodu, która zjawiła się nie wiadomo skąd. Len obrócił się za siebie, stał tam…
- Wiedziałem, że przyda ci się pomoc – odezwał się
Horokeu. – Co ty tu właściwie chcesz osiągnąć? – zapytał podchodząc bliżej.
- Biorę rewanż i… - Len uśmiechnął się kpiąco –
ostatecznie kończę kwestię X- Laws…
Nim
Horo zdążył zareagować, Len już nacierał na trójkę nowych sekciarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz