środa, 9 maja 2018

46. Zadra


Rozdział 46
Zadra

- W kolejnej rundzie walczyć będą Marco, Kana, Delan Vazquez i ty, braciszku– powiedziała Jun – Yoh wygrał z łatwością swoją walkę z Reinaldą. Czas przekonać się czy Jeanne pogoni Peyota czy wprost przeciwnie.
- Jakie to ma znaczenie? – spytał Len bez wyrazu.
- Nie możesz cały dzień zadręczać się sprawą P…
- Mogę – przerwał jej brat.
- Co ci to da?
- Muszę ją uratować!

          Doshi spojrzała z troską na brata. Bardzo pragnęła by Pilica wróciła do nich cała i zdrowa. Od czasu jej zniknięcia nie mieli jednak żadnych wiadomości ani od niej ani od porywaczy. W pewnym momencie zaczęła podejrzewać, że ktoś pragnie wykorzystać uprowadzenie panny Usui do swoich własnych celów i ujawni swoją tożsamość i dziewczynę lub miejsce jej przebywania w dogodnym dla siebie momencie. Czuła także dziwną niepewność co do tego czy ujawnienie porywaczy nie będzie wycelowane w jej brata.

- Wiesz, że także pragnę jej powrotu – powiedziała do brata kładąc mu dłoń na ramieniu w uspokajającym geście.
- Mhm…
- Chodźmy popatrzeć na walkę – zaproponowała Jun po chwili milczenia.
- Ty idź – powiedział stanowczo Len.
- A co z tobą?
- Idę na trening.

          Jun wiedziała, że dyskusja z nim w tym stanie jest bezcelowo. Wobec tego westchnęła tylko głośno i… raptownie przytuliła brata. Ten początkowo zszokowany, w końcu delikatnie odwzajemnił gest. Wreszcie dziewczyna się oderwała, obróciła na pięcie i wyszła.

          Drogę na stadion pokonała w samotności. Ku jej zdziwieniu na trybunach nie dostrzegła nikogo z przyjaciół. Dopiero tuż przed rozpoczęciem walki dołączyły do niej Elly i Milly.

- Myślą nad tym gdzie mogła się podziać Usui – wyjaśniła młodsza z dziewczyn.

          Len w tym czasie udał się na swoją ulubioną siłownię. Ku jego własnemu zaskoczeniu zaraz po wejściu do szatni jego nastrój się jeszcze bardziej pogorszył. Mimowolnie przypomniał sobie upojne chwilę spędzone tu całkiem niedawno z ukochaną. Wzdrygnął się usiłując odpędzić od siebie tę myśl i przebrał się w strój treningowy. Porwał jeszcze ze sobą butelkę z wodą mineralną i wszedł na salkę. Była kompletnie opustoszała. Jego nastrój poprawił się z tego powodu. Nie miał zupełnie chęci do rozmawiania z kimkolwiek.

          Nie wiele myśląc podszedł machinalnie do hantli i rozpoczął rozgrzewkę. Podczas całego treningu nikt mu nie przeszkadzał. Dopiero kiedy wychodził po półtorej godziny pod prysznic, na ulicy zauważył pierwszych przechodniów zmierzających w stronę salki.

- Ale to była walka! – ekscytował się jeden z młodzieńców na ulicy, kiedy Len wyszedł definitywnie z treningu.
- Żelazna Dama pokazała na co ją stać! – zawtórował mu drugi.

          Len domyślił się, że pojedynek zakończył się. Według tego co usłyszał, Jeanne odniosła sukces i została drugą reprezentantką X- Laws w kolejnej rundzie. Ruszył niespiesznym krokiem w kierunku kwatery. Tam przed wejściem czekała na niego niespodzianka. O poręcz przy drzwiach oparty stał Horokeu. Obok niego znajdował się Choco, a z drugiej strony uśmiechała się do niego Jun. Wiedział, że jego siostra jest tu tylko po to aby załagodzić sytuację i nie dopuścić do – niepotrzebnej w ich obecnej sytuacji – eskalacji napięcia i chwilowej nienawiści pomiędzy szamanami.

- Czego? – warknął z daleka Len w stronę dawnych partnerów z drużyny.
- Chcemy jej szukać! – wypalił Horo z całą stanowczością na jaką było go stać.
- To szukaj.
- Nie zależy ci na niej? – zdziwił się Usui.
- O co tu chodzi? – zdziwił się Choco.
- Mój braciszek spotyka się z siostrzyczką Horo – powiedziała Jun siląc się na dziecięcy ton.
- COOO?! – zdziwił się komik.
- Też nie zauważyłeś? – spytał Trey mimo woli.
- No… - bąknął skonsternowany Choco.
- Coś jeszcze? – spytał Len podchodząc bliżej.

          Szamani spojrzeli na niego podejrzliwie. Jun natomiast uśmiechnęła się jeszcze mocniej. Jej brat nie sądził do tej pory, że można tak bardzo rozciągnąć usta i nie zrobić sobie krzywdy.

- Nie pomożesz nam? – dopytał Choco.
- Sam zrobię to lepiej.
- Nie odpychaj nas! – zarzucił mu McDaniel.
- Nie muszę tego robić – powiedział Len chłodnym tonem – Sami to zrobiliście, gdy ten debil – wskazał na Horokeu – napadł własną siostrę i doprowadził do uprowadzenia jej.
- Skąd… Skąd masz pewność? – Trey wrócił do rozmowy.
- Nie powiedziała mi, że ma zamiar wybrać się w podróż – odpowiedział kpiąco.

          Usui zacisnął pięści i zazgrzytał zębami.

- Chcesz coś powiedzieć, Śnieżynko?- Tao kpił dalej.
- Już nie żyjesz, krótkomajtku! – ryknął w odpowiedzi Trey.

          Usui dokonał najszybszej w życiu kontroli ducha i nim ktokolwiek zdołał zareagować, wykonał „atak sopla” w stronę Lena. Ten o dziwo wykonał serie uników pozwalających mu pozostać w stanie nietkniętym.

- Powtórz to, a z chęcią ukrócę twój nędzny żywot – zagroził Len wyjmując Miecz Błyskawicy.
- Len! – powiedziała karcąco Jun wciąż się uśmiechając.
- Jeszcze raz! – ryknął w odpowiedzi Usui.

          Ponownie szereg półtora- dwumetrowych, lodowych sopli pomknął w kierunku jego niedawnego przyjaciela. Tym razem Len odpowiedział wykonując kontrolę ducha. Przy jej pomocy wyskoczył kilka metrów w górę. Jeszcze raz atak nawet go nie drasnął.

- Złota pięść! – krzyknął Tao.

          Z jego foryoku uformowała się wielka ręka Basona, która pomknęła w Horo. Ten odpowiedział lodową tarczą, która rozprysła się po drugi ciosie ducha.

- Wystarczy! – krzyknął przestraszony Choco.
- Iluzja miecza! – w odpowiedzi na jego krzyk, Len wbił swój oręż w glebę.

          W ciągu jednego uderzenia serca z ziemi wyrosło kilkaset ostrzy mieczy, toporów, dzid, pik, halabard i kilkunastu innych rodzajów białej broni. Trey uratował się wykonując kolejną lodową tarczę. Choco wykorzystując fuzję ducha i zmysły swojego stróża- jagura wycofał się w porę na odpowiednią pozycję do zachowania ciała w jednym kawałku. Jun z kolei znalazł się na jedynym skrawku ziemi, gdzie powierzchni ziemi nie przebiło żadne ostrze.

- Dalej chcesz walczyć? – Len spytał Horo. 

          Szaman z północy szczęknął zębami. Był jednak uwięziony i nie miał możliwości ucieczki dopóki Len nie odwoła ostatniego ataku. Wiedział, że w tej sytuacji jego jedynym ratunkiem będzie utworzenie lodowej tarczy. Nie był jednak pewien czy lód przewodzi prąd czy nie. Jeśli tak, jego tarcza nic by mu nie dała przeciwko najsilniejszym atakom Lena.

- Nie – powiedział w końcu po długiej walce z samym sobą.
- Świetnie – rzekł dziarsko Tao i wszedł do budynku.

          Dopiero kiedy przekroczył próg wystające z ziemi ostrza zaczęły się stopniowo dematerializować. Początkowo zrobiły to wokół Jun, odsłaniając jej ścieżkę do domku. Następnie uwolniony został Chocolave. Na samym końcu bardzo powoli pochowały się miecze i inne bronie otaczające Horo. Wreszcie i on mógł wrócić do środka.

          Napięte sytuacja nie pomagała im skupić się ani na poszukiwaniu zaginionej ani na walce z demonami. Te ostatnie wykorzystywały z kolei problemy ze zorganizowaniem się przez szamanów i odniosły pierwsze sukcesy.

          Jeszcze tego dnia, kiedy Len pierwszy raz obił Horo, kilka demonów dokonała ataku na obrzeża Dobbie Village. Zginęła trójka widzów przy zerowych stratach wśród napastników. Podczas drugiego starcia Horo z Lenem, tuzin demonów wymordował cała wioskę znajdującą się około 60-70 kilometrów od wioski, gdzie odbywał się turniej.

          Wiedząc co się dzieje szamani musieli działać. Nie mogli jednak tego zrobić z dwójką śmiertelnie pokłóconych (ex-)przyjaciół. Wobec tego po krótkiej naradzie Anny, Jun i Yoh, panienka Tao musiała użyć swojej siły perswazji by przekonać brata do zmiany postępowania.

- Jutro ostatnie walki tej rundy – zagadnęła go wchodząc do pokoju.

          Len nie odpowiedział od razu. Siedział ze skrzyżowanymi nogami na łóżku spoglądając nieobecnym wzrokiem w okno. Jun od razu domyśliła się co mu dolega. Był bezsilny, a przez to jeszcze bardziej wkurzony niż wcześniej.

- Wiem – odrzekł w końcu sztywno.
- Założę się, że Matilda i Layserg awansują – powiedziała uprzejmie doshi.
- Stawiam na Matildę i Marion.
- O co zakład?
- Wygrany może zatłuc Horokeu – zaproponował Len wykrzywiając kąciki ust.
- Na to się nie mogę zgodzić! – zaprotestowała nieco zbyt gwałtownie Jun.

          Len oderwał wreszcie wzrok od okna. Pokiwał ze zrozumieniem głową.

- Wiesz co zrobiłem podczas ostatniej walki z demonami? – spytał zmieniając temat.

          Pokręciła przecząco głową.

- Odesłałem je do piekła – powiedział spokojnie. Widząc, że chciała coś odpowiedzieć dał jej znać ręką żeby pozwoliła mu kontynuować. – A wiesz jak to się robi? Jak odsyła się demony tam skąd przyszły?

          Ponownie odpowiedzią był przeczący ruch głową. Dostrzegł jak oczy Jun mimowolnie zaszkliły się od łez.

- Trzeba je zwyczajnie zabić.
- Och, Len – westchnęła zrywając się w jego stronę.

          Nim zdołał odpowiedzieć siostra przytuliła go mocno. Tylko ona mogła sobie na to pozwolić – i to od najmłodszych lat. Nawet w czasach, gdy znajdowali się pod mrocznym wpływem wujka En, Jun miała u niego taryfę ulgową. Owszem wtedy nie okazywała mu uczuć tak często jak robi to teraz, jednak zdarzały się jej chwile ludzkich uczuć i odruchów. I to znacznie częściej niż Lenowi teraz. Dopiero całkiem niedawno na podobne gesty wobec chłopaka pozwolić mogła sobie Tamara, a teraz Pilika. Pilika, która gdzieś zaginęła i Len nie mógł się pozbyć przeczucia, że zostanie wykorzystana przeciwko niemu. Spodziewał się nawet, że nastąpi to szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. Będzie musiał pogadać z Tamarą czy nie miała jakiejś wizji na ten temat, chociaż nie będzie musiał jeśli zrobi to za niego ktoś inny. Ktoś kto zna go tak samo dobrze jak on sam. Jun była do tego idealna opcją.

- Wiesz po co to zrobiłem… - powiedział w końcu.
- Tak – odparła puszczając go z objęć.
- Muszę wiedzieć czy ona żyje i gdzie jest – powiedział nagle z zapałem – pomożesz mi w tym. Pomożesz? Prawda, siostro?
- Oczywiście, Renny – zapewniła Jun.
- Świetnie – kąciki ust chłopaka znów się poruszyły – pójdziesz do Tamary i spytasz ją czy nie miała jakiejś wizji w tym lub podobnym temacie.
- Jasne.

          Myślał, że dziewczyna wyjdzie zaraz po tym zapewnieniu. Tak się jednak nie stało.

- Coś jeszcze? – spytał.
- Tak, nie możesz ciągle tak traktować Horo…
- Gdy przyzna, że to przez niego zaginęła i… - przerwał jej.