niedziela, 23 października 2016

39. Co się stało z X – Laws?



Rozdział 39
Co się stało z X – Laws?

            Od wizji Tamary minęło kilka godzin, szamani byli już po obiedzie, kiedy nagle rozdzwoniły się wszystkie dzwonki wyroczni. Każda para walczyła w tym samym czasie. Nie spodobało się to niewalczącym w tej rundzie. Dodatkowo na głównej arenie walczyć mieli Choco i jego partner Tom, którego szaman nadal nie poznał z Faustem VII i Lilly. Na tą walkę jako widz wybrał się Morty i Sharona. Duet Len i Yoh miał walczyć na bocznej arenie z dwójką mnichów z Tybetu. Tu jako widzowie wybierały się June  i Lee Pai- Long. Trey wraz Rio będą walczyć przeciwko Eskimosom. Na tę walkę pójdą Pilika (z bólem serca) i Tamara. Najciekawiej, jednak zapowiadała się walka Milly i Elly. Dziewczyny miały walczyć z kimś z kim szamani nie mieli kontaktu od pamiętnego spotkanie niedługo po reaktywacji turnieju – mianowicie z Marco i Laysergiem. Wzbudziło to sporą sensacje dlatego na tę walkę udały Sally oraz Anna ciekawa spotkania z poplecznikami Żelaznej Damy Jeanne. 

            Silva ogłosił początek walki i Duet Len – Yoh rzucił się błyskawicznie na tybetańskich mnichów, którzy wykonali z łatwością uniki. Chłopacy natychmiastowo poprawili się i tym razem mnisi już musieli zablokować atak. Tao i Asakura uderzali, a mnisi odbijali ciosy niczym najwybitniejsi szermierze. Mimo coraz mocniejszego natarcia starcy nadal bronili się bez problemów. Skłoniło to szamanów do zmiany strategii.

- Koniec tej zabawy - żachnął się Len.
- Chyba muszę się zgodzić, chcę zdążyć obejrzeć inne walki - potwierdził Yoh.

            Skończyli więc z szermierką podwójnymi mediami i zaczęli atakować z dystansu. Niebiańskie cięcie Yoh sprawiło przeciwnikom sporo kłopotów, jednak nadal stali nawet nie draśnięci. Len był coraz bardziej wściekły. Właśnie jego wyjątkowo precyzyjny atak szybkiego tempa nie pozbawił przeciwników kontroli ducha, a zaledwie zostawił parę niewielkich ranek na rękach Tybetańczyków, którzy obronili się wspaniałą tarczą stworzoną przez jednego z nich. Mnisi postanowili wreszcie się otworzyć i zaatakować. Ich ataki świetlistymi promieniami nie były zbyt celne, za to odpowiedź Yoh pozbawiła jednego z nich foryoku. Okazało się, że obrona oraz jeden atak i przełamanie własnej kontroli ducha pozbawiły go 100% mocy. Dopatrzywszy się tego Len zaatakował kolejny raz szybkim tempem i złamał kontrolę ducha mnicha, czym zakończył pojedynek.

            Tymczasem pojedynek Choco, Toma, Fausta i Lilly wydawał się trwać bezkońca. Ataki były powolne i przewidywalne – jedynym, który sprawiał chęci do zakończenia walki był najsłabszy na arenie Tom. Amerykanin nie posiadał wielkiej mocy, ani strasznego wyglądu, ot zwykły amerykański chłopak z sąsiedztwa. Blond włosy dziwnie się poruszały, gdy atakował to Fausta, to Lilly.

- Dlaczego tak walczycie? - spytał partnera Tom.

            Choco nie odpowiedział. Publiczność także niecierpliwiła się coraz bardziej, groźne pomruki wydawały się coraz groźniejsze. Kolejny atak Toma nie miał prawa zagrozić duetowi znajdującemu się na wielkiej formie ducha Elizy. Kolejny raz pazury jaguara Choco nie dały radę trafić w cel, bo zablokowała je olbrzymia strzykawka ukochanej Fausta. Lilly postanowiła spróbować odważniej walczyć i rozpoczęła ostrzał. Nieskuteczny, ale napsuła trochę krwi rywalom. W tym czasie Igła strzykawki niczym sztylet przeszyła Mika i omal nie zakończyła udziału Choco w tej walce. Komik odtworzył jednak kontrolę ducha. Tom atakował, lecz nadział się na kotrę Elizy i odpadł z rozgrywki. Choco został sam.

            Był w o wiele gorszej sytuacji. Zaczynał z większą ilością mocy w zapasie niż Faust. Tom i Lilly byli na mniej więcej tym samym poziomie. Niestety tracąc kontrolę ducha spadł na niższy poziom energii niż Faust. Dodatkowo znajdująca się na ramieniu stróża Niemca Lilly była poza jego zasięgiem. Był w beznadziejnej sytuacji. Szukał złotego środka do zwycięstwa, ale nie potrafił tego dokonać. Nie ułatwiały mu też tego ataki Fausta, które stawały się coraz bardziej śmiałe. Ostrzał Lilly zranił go w lewe przedramię. Wiedział już, że przegra. Rzucił się na przeciwników co skończyło się zablokowanym atakiem i szybką kontrą, dzięki której sędzia mógł ogłosić zwycięstwo zespołu Lilly oraz Fausta.

            Na ostatni atak na arenę przybyli już Len oraz Yoh. Wraz z walczącymi tutaj szamanami oraz kibicującymi im Sharoną oraz Mancie pobiegli na pustynie, gdzie odbywały się pozostałe dwie walki. Jak się okazało tam, gdzie walczyć mieli Trey i Rio nikogo już nie było.

            Pędem ruszyli na walkę dziewczyn z X – Laws. Dotarcie tam zajęło im dłuższą chwilę. Na miejscu byli już wszyscy pozostali przyjaciele.

- Wygraliśmy - oznajmił im Horokeu.
- My też - pochwaliła się Lilly.
- A wy? - Trey skierował to pytanie do Asakury i Tao, który tylko chrząknął znacząco.
- Masz jeszcze szans, stary - powiedział pocieszająco sopelek do komika.

            Na arenie walka trwała dobrą chwilę. Marco i Layserg stali sobie pewnie z jednej strony, praktycznie bez śladów po ciosach dziewczyn. Z kolei po dziewczynach było widać, że biorą udział w trudnej walce szamańskiej. Ich ubrania były porwane i ze sporymi dziurami. Ramiona Elly całe były zalane krwią z ran od wahadełka Anglika. Syn detektywa raz po raz dotkliwie ranił ją bądź Milly. Marco jedynie bronił siebie i zielonowłosego przed kontrami. Robił to, jednak po mistrzowsku. Każdy atak dziewczyn zatrzymywał się na gardzie jego ducha stróża, w tym czasie Layserg przeprowadzał kontratak wahadełkiem i rozrywał kontrolę ducha dziewczyn. Marco widząc pojawienie się Yoh kazał podwładnemu zakończyć walkę. W mig wahadło owinęło się wokół obu dziewczyn i dusząc pozbawiło je kontroli ducha. Obie leżały na ziemi ciężko oddychając. Kalim, który sędziował to starcie ogłosił rezultat. Nim X – Laws zdołali się rozpłynąć zostali zatrzymani rzez Annę i Yoh. 

- Fajna walka. Gratuluję – powiedział Asakura.
- Dzięki Yoh – odpowiedział zaskoczony Layserg.
- Dobra, dobra. Przejdźmy do rzeczy. Coście robili przez tak długi czas i gdzieście byli szumowiny? – do rozmowy wtrąciła się Kyoyama.
- Zbieraliśmy nowe siły oraz członków. Za pewne chcesz wiedzieć jak dużo nas teraz? - odparł Marco - Jeśli tak to wiedz, że jest nas aż 15. Jak widzisz dysponujemy wystarczającą siła, aby walczyć i z wami i z demonami. – Włoch chyba nie zdawał sobie sprawy co na siebie ściąga prowokując medium.
- Skąd wiecie o demonach? – spytał Trey.
- Widzisz my w odróżnieniu od was nie polegamy na informacjach od nich, tylko sami je zbieramy. – zadrwił Marco.
- Coś ty powiedział? – warknęła Anna.

            Żyłka na jej skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować. Mogła pozwolić z siebie zakpić, kiedy zdobywała informacje. Jednak kpina w otwarte oczy, która nie mogła ułatwić im dowiedzenia się czegokolwiek była wyraźną przesadą.

- Marco mówi o tym, że byliśmy w piekle. – poinformował ją Layserg wiedząc co się święci.
- I co? - odparła wyniośle Anna.
- Wiele się wydarzyło. Mefistoteles do końca tygodnia zdobędzie pełnię władzy. zdradził Marco - Co prawda już ma pałac ex- króla, ale kilka ważnych twierdz pozostaje przy Belzebubie. Nie ma szans żeby się utrzymał. Próbowaliśmy go poratować w zamian za obietnicę oszczędzenia ludzi przed zemstą wrogów. Nie udało się nam, demony są za bardzo potężne. Zdobyliśmy jednak jego plany wobec Nas, czyli ludzi - opowiadał w uniesieniu.
- Jakie to plany? – zapytała June.
- Ataków na strategiczne miejsca. Chciał uderzyć równocześnie na kilka miejsc, zaraz po zdobyciu pełni władzy. – rzekł Marco.
- Czyli gdzie chcą uderzyć? – dopytał Yoh.
- Poprawka chcieli. Nadal nie mają pełni władzy, a my mamy ich plany, więc opracowali nowe. Tych nie mam, ani nie znam. Nie pytajcie, więc o nie. Co do starych. Mieli uderzyć na klasztor w Tybecie, małą wioskę w USA, Paryż, Kreml w Moskwie, Wawel w polskim mieście Kraków, pałac w Kyoto, Rio de Janeiro i posąg Chrystusa, ścianę płaczu w Jerozolimie, Delhi i stacje badawczą na zachodniej Antarktydzie. Było to 10 strategicznych i ważnych miejsc skąd mogliby rozpowszechnić się na cała planetę – wyjaśnił Marco.
- Nie rozumiem, dlaczego niektóre z tych miejsc są takie ważne – stwierdził Rio.
- Właśnie co takiego jest w tej wiosce w USA, Wawelu w Polsce, tej stacji, Jerozolimie i posągu? – spytała Sharona.
- Posąg Jezusa to posąg największego przeciwnika diabła. Ściana płaczu to pozostałość po najbardziej znanej świątyni ku chwale Boga, do której podróżuje w pielgrzymkach wyznawców tylu różnych religii, Wawel był zamkiem, na którym chowano monarchów Polski i inne ważne osobistości. Duchy z tego kraju są bardzo potężne, mimo że w większości są to dusze ludzi. Stacja dalej nie wiemy dlaczego, ale myślimy, że to przez to, że Antarktyda jest niezamieszkana przez ludzi, a kontynent i tak trzeba opanować – wyjawił Marco.
- Dzięki za informacje. My już pójdziemy kiedy nadejdzie godzina walki – powiedziała Anna, w której głowie już tlił się plan...

***

            Wieczorem dzwonki wyroczni oznajmiły kolejne walki. Tym razem szamani walczyli o różnych godzinach. Jako pierwsi rankiem kolejnego dnia potykali się Len oraz Yoh z szamanem z Afryki Południowej i starą Chinką. W myśl przetestowania nowych strategii przyjaciele pozwolili się najpierw zaatakować. Dwa ataki rodaczki Lena zostały z łatwością zablokowane przez Japończyka. Murzyn z kolei miał problemy z właściwy wycelowaniem. Chybiał o kilka dobrych metrów. Wreszcie Len zaatakował szybkim tempem, które dotkliwie poraniło rywali. Nie byli już zdolni do walki, chociaż mieli jeszcze zapasy energii duchowej. Starcie trwało trzy minuty i dwadzieścia pięć sekund.

            Półtorej godziny później Trey i Rio w niecałe osiem minut zakończyli marzenia o awansie kobiet w średnim wieku z Nowej Zelandii. Chwilę po walce oznajmiły, że wobec dwóch swoich porażek i dwóch tryumfów przeciwników nie mają już o co walczyć, ponieważ i tak nie mają nawet matematycznych szans na awans. Wtedy sędziujący walkę Kalim oznajmił, że regulamin turnieju stanowi, iż wobec tego i wyniku drugiego pojedynku w tej grupie, który toczył się równolegle, kobiety odpadają z turnieju tak samo jak pierwszy grupowy przeciwnik Rio i Horo, który poległ w walce z ostatnim rywalem kolegów w tej rundzie.

            W samo południe Choco i Tom odnieśli gładkie, chociaż pojedynek trwał dobrych kilkanaście minut, nad parą z Syberii. Obywatele Rosji zachowali jednak matematyczne szanse na awans. O tej samej porze Yoh obserwował drugą grupową wygraną niedawnych rywali Milly i Elly. One same toczyły walkę dopiero po obiedzie, którego raczej nie miały ochoty jeść.

            Jeszcze przed pojedynkiem dziewczyn w szranki stanęli Lilly i Faust oraz podstarzała Latynoska oraz mogący być jej wnuczkiem biały Amerykanin. Kobieta okazała się silną szamanką, która utworzyła nawet wielką kontrolę ducha swojego kota perskiego. Pojedynkowała się z wielkim odpowiednikiem Elizy. Stojący na jej ramieniu Faust powtarzał sposób rywalizacji z walki z Choco. Po zaciętym pojedynku, w którym obie strony odniosły rany Faust niespodziewanie utracił kontrolę ducha. Kilkadziesiąt sekund potem Lilly została wyeliminowana z walki. Osamotniony cmentarny mag walczył dzielnie, wykluczył nawet z walki chłopaka, jednak Latynoska pozostawała nieugięta.

- On przegra - oznajmił chłodno Tao.
- Niemożliwe -zaprotestował spokojnie jego partner. 

            Eliza zamachnęła się okrutnie olbrzymią strzykawką, ale kot zgrabnie uniknął ciosu i wyprowadził cios pazurami w łydkę pielęgniarki. Ta zakołysała się niebezpiecznie, lecz zdołała zachować równowagę. Niestety wtedy pers wbił jej pazury obu przednich łap w tyłek. Szarpnął gwałtownie jakby chciał rozerwać widmo kobiety i kontrola ducha Faust przeszła do historii. On sam spadając ze znacznej wysokości upadł z donośnym, nieprzyjemnym dźwiękiem.

- Po nim - zawyrokował Len.

            Nim ktokolwiek zdołał zaprotestować, Faust dźwignął się na łokciach. Jego lewa noga wykręcona była pod nienaturalnym kształtem. Próbował ruszyć drugą nogą, ale średnio mu to wyszło. Sędzia podbiegł do niego by upewnić się czy może walczyć czy nie. Latynoska na grzbiecie gigantycznego persa podeszła spokojnie.

- Poddaj się! - ryknął Rio.
- Szkoda zdrowia! - zawtórował mu Morty.

            Pomimo tego Faust podniósł się na czworaka. Próbował nawet przywrócić kontrolę ducha, ale nie udało mu się to za pierwszym razem. Za drugim też. Przeciwniczka pisnęła coś do niego po hiszpańsku.

- Mówi żeby się poddał - przetłumaczył Choco.

            Niemiec nie zrobił tego. Ostatkiem sił porwał się na równe nogi. Jeżeli komuś spośród licznie zgromadzonej publiczności wydawało się, że dokonał niemożliwego to za cud uznać powinien przywrócenie kontroli ducha przez Fausta. Nie starczyło mu już sił na wielką kontrolę ducha po raz trzeci podczas tej walki. Ruszył chwiejnym krokiem w stronę rywalki. Ta warknęła coś zbyt cicho by mógł dosłyszeć to znający jej mowę Choco. Kilkanaście sekund potem widmowy kot zamachnął się i uderzył ex- doktora z siłą, która odrzuciła go kilka metrów w tył.

            Yoh momentalnie ruszył pędem na arenę. Wyprzedził go jednak sędzia, który sprawdzał już podstawowe czynności życiowe Fausta. Obok klęczała Lilly. Przyciskała oderwany kawałek rękawa do rany na skroni mężczyzny. Zaraz po dobiegnięciu Asakry do nieprzytomnego szamana dotarli medycy z Tatianą i umieścili go na noszach i zabrali do swojej placówki. Ich tropem podążyli Yoh, Rio, Tamara, Trey oraz Morty. Anna pozostała w swoim pokoju. Pozostali wyruszyli na walkę duetu Elly- Milly.

            Dziewczyny pojedynkować się miały z reprezentantkami tej samej płci na obrzeżach wioski. Przybyła tam garstka widzów, których znaczną część tworzyły ich koleżanki wraz z Horo i Lenem. Pomiędzy tymi ostatnimi usiadła Pilika, który oznajmiła, że chcę powstrzymać ich od kłótni.

            Starcie rozpoczęło się od ataku różowym promieniem niskiej, rudowłosej Europejki w Milly. Ta zgrabnie odskoczyła w prawo. Następnie wysoka mulatka zaatakowała piką Elly, która zablokowała cios swoimi powiększonymi pazurami. Kolejny różowy promień zaskoczył Milly, jej reakcja była opóźniona i w rezultacie drasnął nieznacznie jej ramię. Mulatka wykorzystała to i raniła swoją piką przeciwniczkę w skroń. Polała się krew.

- Szybko idzie - zakpił Len.
- Kolejne ranne ty odnosisz do szpitala - wtrąciła Jun, a jej głos ociekał przesłodzonym jadem.
- Elly się ucieszy - dodał Trey.

            Len nie odpowiedział, gdyż wspomniana blondynka trafiła pazurami rudą. Jej zakrwawiona koleżanka zapomniała o defensywie i kolejny cios ostrza piki trafił ją w żebra kończąc jej udział w meczu. Zaraz potem trzeci jednakowy atak rudowłosej złamał kontrolę ducha Elly. Nim zaczęła ją przywracać pika została przystawiona do jej krtani i poddała się.
- Wiedziałem, że tak się skończy - skwitował Len czując ulgę z wiadomych powodów.

sobota, 22 października 2016

38. Nocna przerwa w turnieju



Rozdział 38
Nocna przerwa w turnieju

            Tej nocy Lilly nie mogła zasnąć. Dziewczyna o zielonych włosach cały czas myślała o tym co zobaczyła na tej straszliwej ulicy. Mimo całej swojej inteligencji nie potrafiła odpowiedzieć sobie na jedno, proste pytanie - Dlaczego?  Wolałaby nigdy nie zauważyć wejścia na te ulice i nie oglądać rozgrywających się tam scen. Tej nocy już nie usnęła. Pogrążyła się w myślach.

            Tymczasem w innym pokoju Tamara gorączkowo myślała o swoim życiu,  jakie było przed pojawieniem się związku z Lenem, jakie w trakcie, a jakie jest po rozstaniu. Doszła do wniosku, że najlepiej było jej z chłopakiem, jednak wiedziała, że już nigdy nie będzie w stanie tak mu zaufać. Próbowała znaleźć sobie nową drogę, którą powinna podążyć dalej. Jej duchy doradzały jej samobójstwo, ale za to spotkała je kara od szamanki. Dziewczyna zrobiła się bardziej odważna i stanowcza, co skutkowało wzrostem pewności siebie, mimo tego nowej drogi dalej nie umiała obrać.

            Pilika od czasu imprezy starała się możliwie jak najczęściej przebywać z Lenem, ale przeszkadzała jej w tym Elly, która nie kryła się z zamiarem wyrwania Tao. Doprowadzało to Pilike, niemal do płaczu, tym bardziej, że ukrywała swoje uczucia przed najlepszymi przyjaciółkami. Bała się reakcji Tamary na wieść o jej zainteresowaniu Lenem. Dziewczyna również szukała właściwej drogi, chociaż w odróżnieniu od róźowowłosej do wiadomego sobie celu. Wreszcie po niedawnym zdarzeniu w szatni oraz pod prysznicem na siłowni czuła się spełniona. Nie obiecali sobie nic z chłopakiem, ale miała już coś na czym mogła oprzeć ich przyszły związek. Pozostał problem reakcji ich przyjaciół - zwłaszcza jej brata i Tamary.

            June śpiąc w pokoju z bratem nie rozmawiała z nim poza pytaniem o zdrowie, chociaż oboje nie spali pogrążeni swoimi myślami. Ona w trosce o jego dobro. On myśląc co zrobić dalej.

            Wiedział, że Elly chce z nim być. Blondynka podobała mu się z wyglądu, ale nic poza tym. Pilika ukrywała do dzisiejszego dnia swoje uczucia, ale leciała na niego bardzo mocno. Fakt, że była młodsza nie miał znaczenia. Powoli stawała się coraz bardziej kobieca. Uczucia szamana wobec niej były niejasne. Uległ dziś własnemu od dawna niezaspokojonemu pożądaniu. Pewnie nic takiego by nie zrobił gdyby nie tak wyraźne napalenie dziewczyny z północy Japonii. Jeżeli zdecyduje się kontynuować swoją intymną relację narażał się na podział wśród przyjaciół i konflikt z kilkoma z nich. Dotyczyło to zwłaszcza jej brata oraz Tamary. Ta ostatnia twierdziła, że nie jest w stanie z nim dalej być, wiedząc co zrobił. Lenny do dzisiejszego treningu pragnął naprawić relacje z nią, ale nie robił tego, wiedząc, że i tak nie odniesie skutku. Wreszcie udany seks z jej najlepszą przyjaciółką wyleczył go z miłości do Tamao.

            Pozostawała jeszcze Tatiana. Była kilka lat starsza i  najpiękniejsza z nich wszystkich. Mimo wspólnie spędzonej nocy nikt nie wiedział co szamani do siebie czują. W zasadzie od ich upojnej, przypadkowej nocy nie widział jej więcej.

            Pomimo tego natłoku problemów sercowych Len starał się nie myśleć tyle o płci przeciwnej, tylko skupić się na turnieju szamanów, co nie bardzo mu się ostatnio udawało. Dodatkowo nadal nie doszedł do zdrowia i trzeba go było przenosić na noszach z kąta w kąt. 

            Anna była sama w kuchni. Rozmyślała o turnieju szamanów, sobie, Yoh, przyszłości swojej i Yoh – być może razem, a przynajmniej taką miała nadzieję. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Asakura w głębi duszy nadal jest dzieckiem i nie jest zdolny do związku, nawet przelotnego. Z resztą taki rodzaj związku by jej nie odpowiadał, ona chciała go od jak najbliższej możliwości, aż po grób. Często rozmawiała o tym, z June i zazwyczaj wychodziło z tego, że Anna postanawiała poczekać, dopóki Yoh nie będzie wykonywał pierwszych ruchów. Tym razem myślała podobnie. Po pewnym czasie, zaczęła myśleć co by było gdyby wybrała drugiego z Asakurów? Szybko odrzuciła od siebie te myśli i postanowiła wysłać jakiegoś ducha po śpiwór i przespać się w pomieszczeniu, w którym obecnie była.

            Dziewczyny Sharonej – z wyjątkiem Lilly - siedziały w swoich łóżkach, rozmawiając o tym o czym myślały dzisiaj wszystkie dziewczyny z grupy Yoh. Na początku ich tematem było uczucie Elly do Lena Tao, ale sama zainteresowana wzięta w krzyżowy ogień pytań wypierała się wszystkiego, dopóki nie wyznała, że chce się tylko dobrze zabawić.

- Więc naprawdę chodzi Ci tylko o to? – dopytywały przyjaciółki.
- No tak, a co jeszcze mogłabym chcieć od wielkiego Pana Tao – odrzekła Elly - Uczucia? Troski? Pomocnej dłoni? Zaangażowania? Romantycznych chwil?  Dajcie spokój dziewczyny to jest Len, on nie ma uczuć…
- Myślę, że te stwierdzenie nie jest dobre – powiedziała Sharona.
- A to niby dlaczego? – spytała Elly.
- Uważam, że to tylko poza – stwierdziła przywódczyni grupy.
- Masz na to jakieś dowody? – dopytywała Elly.
- Jego zachowanie, gdy był z Tamarą, rozmowę z Piliką na ostatniej imprezie i ta chwila, kiedy mała go rzuciła – odpowiedziała Sharona.
- Niby tak – odparła beznamiętnie Elly.
- Dziewczyno ruszaj do boju i nie bierz jeńców tzn. jeńca. Zdobądź go – pisnęła Milly.
- A jak nie to przemówię mu do rozumu – rzekła Sally, głaszcząc swoją broń.

            Blondynka zawahała się co powiedzieć dalej. Nie mówiąc już o tym, że kompletnie była przekonana co do wariantów dalszego postępowania. Kilka godzin temu sama wepchnęła w ramiona chłopaka - a pewnie nie tylko na tę część ciała - skrajnie napaloną Pilikę. Gdyby tego nie zrobiła, być może miałaby jakieś szanse u młodszego od siebie chłopaka.

- Może macie racje… – niepewnie zaczęła Elly.
- Na pewno mamy! – ryknęły dziewczyny.
- W każdym razie dzięki – próbowała uciąć blondynka.

            Sharona spojrzała na nią podejrzliwie. To samo zrobiła najmłodsza z ich grona Milly.

- Co się dziś stało? - zapytała ta ostatnia.
- Zachęciłam go by nie odtrącał niebieskiej kurewki - wyznała zawstydzona.
- O czy ty pieprzysz? - spytała zaskoczona Sally.

            Elly zamyśliła się na krótką chwilkę. Po niej zaczęła opowiadać:

- Wiecie byłam na treningu na siłowni. No i był tam on oraz ona, bo Jun się uparła, że ktoś musi go pilnować, gdy ona będzie gadać z kimś przez telefon. No i młoda była taka napalona, że pewnie sama by go molestowała gdyby nie uległ.
- A uległ? - wtrąciła Lilly, która właśnie wróciła.
- Całowała go jak byłam już w szatni.
- Naważyłaś piwa, to je wypij - skwitowała Sharona.
- No - przytaknęła jej Milly.
- W każdym razie teraz pora spać moje drogie – zakończyła rozmowę liderka grupy.

            Chłopacy – poza Lenem, który spał w pokoju z siostrą – smacznie spali od paru godzin. Nic nie wiedzieli o nocnych refleksjach towarzyszek i złotookiego. Interesowali się tylko i wyłącznie dwoma rzeczami – turniejem i przyszłą wojną z mieszkańcami piekła i ich prawdopodobnym nowym władcą. Nie wiedzieli jak się ma obecny władca i jego wierna armia, gdyż od dość dawna nie odwiedził ich znajomy demon Anny Kyoyama. Od kilku dni czekali coraz bardziej niecierpliwie, zaczynając już myśleć jak np. Trey i Choco, ze wojna już się zakończyła i lada chwila przyjdzie im walczyć z nowym, potężnym i okrutnym wrogiem.

            Rankiem chłopacy obudzili się w miarę szybko, a że większość dziewczyn nie spała to śniadanie było już na stole. Problemem było kto koło kogo powinien usiąść.

- Len chodź koło mnie – zaproponowała słodko Elly.
- Nie, nie Len usiądź koło mnie i mojego brata – powiedziała Pilika.
- Tamara dawaj no tu do mnie – ryknął Choco.
- Nie, panno Tamaro zapraszam do mnie – zawył uprzejmie Rio.
- Nie dzięki chłopaki. Wolę koło dziewczyn. – odpowiedziała Tamara.
- Mistrzu Yoh! Chodź koło nas – zapraszali Faust i Rio. I tak w nieskończoność. Po kilku minutach Anna wkurzona przez okropny raban jaki wytwarzali szamani pousadzała ich według własnego widzimisię. Samo śniadanie przebiegało sprawnie i bez większych awantur, nie licząc próby ukatrupienia Choco przez Lena, Rio i Horo.

            Po upływie śniadania większość szamanów i szamanek opuściła kuchnię, wyjątkiem były June, Tamara i Lilly. Trey zaproponował zamiast standardowego treningu mecz w piłkę nożną. Wraz z nim poszli Rio, Milly, Yoh, Faust oraz Choco. Pozostałe niewiasty od Sharonej udały się potrenować na obrzeżach turniejowej wioski.

            Len wybronił się od meczu i treningu tłumacząc się swoją wciąż aktualną kontuzją. Zamiast z przyjaciółmi poszedł do jednej z dotychczas nieodwiedzanych knajpek na obrzeżach po przeciwnej do kobiet Sharonej stronie wsi. Zamówił sobie słabego drinka, którego sączył w spokoju. Po kilkunastu minutach - po dopiciu drinka - dołączyła do niego panna Usui.

- Mogę się dołączyć? - spytała z niewinnym uśmiechem.

            Len podniósł na nią wzrok znad szklanki. Tego dnia ubrana była w czarne legginsy, tą samą koszulkę co wczoraj oraz sportowe buty. Włosy upięła w kok. Na lewym nadgarstku miała srebrzystą bransoletkę z małych ogniw.

- Jasne - zgodził się- napijesz się czegoś?
- A co ty pijesz? - dopytała siadając niebezpiecznie blisko niego.
- Drinka.

            Jej twarz wykrzywiła się w grymasie. Złotooki domyślił się co jego nowa partnera myśli o alkoholu o tak wczesnej godzinie. Zaciekawił i zaniepokoił się tym czy doniesie na niego Jun.

- Zieloną herbatę, poproszę - zwróciła się do przechodzącej obok młodej kelnerki.

            Pogrążyli się w niezobowiązującej rozmowie o turnieju, podziale na grupy i szansach Horo na awans do czwartej rundy. W pewnym momencie dłoń chłopaka spoczęła na udzie Piliki. Ta nie protestowała przeciw takiemu masażowi. Rozmawiali dalej, gdy on pieścił jej udo. Zorientowawszy się, że nikogo znajomego nie widać w pobliżu pocałował ją namiętnie. Więcej nie potrzeba było dziewczynie, zaciągnęła go do koedukacyjnej łazienki w lokalu. Taka grzeczna i cnotliwa się wydawała - pomyślał Tao wracając do stolika i poprawiając ubranie. Oboje zdawali sobie sprawę, że spotkania w takich miejscach to jedyne na co mogli sobie w tej chwili pozwolić. Zdecydowali się nie afiszować z pogłębieniem swojej znajomości.

            W tym samym czasie dziewczyny plotkowały na swoje tematy, gdy w pewnym momencie różowowłosa upadła i straciła przytomność. June natychmiast rzuciła się ją ratować, a Lilly pobiegła najszybciej jak umiała po Annę. Kiedy June już odratowała wizjonerkę do pomieszczenia wpadły Anna i reszta dziewczyn, a chłopaki stali na korytarzu.

- Co się stało Tamaro? – spytała chłodno medium.
- To była wizja Anno. – odparła dziewczyna.
- Co w niej było? – spytała blondynka.
- To co pewnej nocy po reaktywacji turnieju -  odrzekła Tamara.
- Ta wizja z mnóstwem ognia i lasem? – zapytała June.
- Tak, ale tym razem ktoś mnie uratował przed eksplozją, która miała wszystko zakończyć. Mi nic się nie stało, ale ta osoba nie przeżyła – Tamara zataiła fakt, że jej wybawiciel miał na głowie specyficzny czub z włosów i złote…