sobota, 14 maja 2016

32. Początek wojny w piekle



Rozdział 32
Początek wojny w piekle

            Minęło 7 godzin i Faust VIII znowu musiał opatrywać Lena. Tym razem rany były głębsze i trudniejsze do opatrzenia oraz wyleczenia. Dodatkowo w plecy Tao był wbity sztylet. Faust operował szamana przez kilka godzin, towarzyszyła mu w tym czasie tylko Eliza.

            Tym razem współlokatorzy rannego wezwali swoich przyjaciół z Drużyny Asakury i dziewczyny Sharonej. Wszystkie niewiasty poza Anną miały na policzkach ślady łez, te które były świadkami ataku relacjonowały jego przebieg. Od czasu do czasu, opowiadająca robiła sobie przerwę na płacz, a wtedy następna kontynuowała. Wszyscy byli przerażeni. 

- Sądzę, że potrzebujemy kogoś, kto nam wytłumaczy o co chodzi z tym atakiem. Najlepiej za chwilę – oświadczyła Kyoyama.
- Skąd ty weźmiesz kogoś takiego? Nawet nie wiesz gdzie szukać. To bez sensu, nie ma szans żeby się czegoś dowiedzieć – marudził Trey.
- Mylisz się. – odparł Yoh.
- Racja! To na pewno ma związek z  ambicjami księcia piekła – wrzasnął Choco.
- Czyli rozpętała się tam już wojna – stwierdził ponuro Rio.
- Musimy szykować się do walki! – krzyknęły Elly i Sally.
- Nie tak szybko, najpierw informacje – ostudziła ich zapał Anna.
- Ale skąd? – pytał sceptycznie Trey.

            Anna machnęła kilkukrotnie swoimi koralami i wywołała jakiegoś demona. Był on taki bezbronny, że aż budził zdziwienie. Z wyglądu przypominał jakiegoś duszka, takiego z bajek, czyli biały płomyk frunący w ciemnościach. W zasadzie tylko katowski topór w ręce zwiastował, że ma się do czynienia z potężnym wojownikiem.

- Witaj demonie – rzekła beznamiętnie Anna.
- Witaj również Anno. – odparł wezwany - Domyślam się, że chcesz zaczerpnąć informacji co u nas słychać, chociaż miałem nadzieję na ciasteczka i herbatkę - zakończył kpiąco.

            Ku zdziwieniu zebranych Anna nie odesłała go do piekieł. Normalnie jej reakcją na taki ton byłoby w najlepszym razie spoliczkowanie. Teraz jednak było inaczej. Zważywszy na okoliczności nikt nie ośmielił się jej zapytać skąd taka zmiana w jej zachowaniu.

- Innym razem. - powiedziała medium - Teraz wieści, szybko i prosto, bo ci tu nie grzeszą inteligencją – wskazała na chłopaków.

            Żaden z szamanów nie zaprotestował. Jedynie Trey ograniczył się do zrobienia obrażonej miny.

- Tydzień temu nasz władca dostał list od księcia, w którym Mefisto wypowiedział mu posłuszeństwo. Ogłosił też, że zaczyna werbować armię w celu obrony swojej niezależności przed napaścią armii królewskiej. Była to fikcja jego demony już dawno były gotowe, stały tylko poukrywane przed okiem innych zjaw. Król wiedział, że coś takiego może się zdarzyć, ale nie sądził, że tak szybko. – tu przerwał na chwilę - Jak wiecie nie dawno na turnieju szamanów były demony walczące o koronę szamana, jednak wasz ranny przyjaciel pozbawił je życia. Wtedy Mefisto zainteresował się nim i przy okazji wami. Postanowił pozabijać was żeby wkrótce móc bez przeszkód zdobyć waszą upragnioną koronę. Na to nie pozwolił mu mój władca.  Pobił dziś rano siły księcia i zatrzymał jego marsz na was. Możecie być spokojni o życie na jakieś parę miesięcy, bo prawdopodobnie tyle wytrzymamy.

- Co znaczy tyle? – zapytała Pilika.
- To znaczy, że po tym czasie Mefisto pokona naszego władcę, a poranna wiktoria nic nie zmieniła na lepsze. Według naszego zwiadu książę dysponuje około 25000 demonów zdolnych do wszystkiego, a nasze siły to około 5000 gwardii i 7500 innych.
- No, ale rano wygraliście – syknął z nadzieją Choco.
- To nic nie zmienia. Wygraliśmy przez zaskoczenie i dlatego, że nas zlekceważyli. To wszystko co mogę wam dziś powiedzieć. Wybaczcie, że nie zdradzę swojego imienia, ale to zbyt niebezpieczne. Mam prośbę nie mówcie nic nikomu o tym spotkaniu. Postaram się co tydzień informować was o przebiegu rebelii. Żegnam.
- Poczekaj - powiedział Yoh.

            Zebrani popatrzyli trwożnie na przyjaciela. Znając szamana już długo, niektórzy z nich obawiali się, że za chwilę zaproponuje demonowi dołączenie do ich wesołej gromadki.

- O co chodzi?
- Powiedziałeś, że ten cały Mefisto zainteresował się nami po tym jak Len załatwił te demony na turnieju?

            Demon skinął głową.

- To nie jest prawda - rzekł spokojnie Asakura starając się nie brzmieć oskarżycielsko.
- Skąd ten pomysł?
- Len pierwszy raz został zaatakowany przez kogoś od was jeszcze w trakcie ponownych walk eliminacyjnych.
- Niemożliwe! - zaprotestował gwałtownie przybysz z piekła.
- Więcej potem co najmniej jeszcze raz miał konfrontację z tym samym stworem - tłumaczył Yoh - ja też miałem okazję walczyć z nim.

            Demon spojrzał na niego przenikliwie. Asakura poczuł jak pod wpływem tego spojrzenia przechodzą go dreszcze. Po kilku sekundach jego ramiona pokryły się gęsią skórką.

- O co chodzi? - spytała June.
- To dziwne - zawyrokował demon.

            Twarze zgromadzonych zmieniły wyraz z zainteresowanego na rozczarowany. Kilku szamanów nawet uderzyło się otwartymi dłońmi w czoła. Widząc to mieszkaniec piekieł dodał:

- Być może mamy w tym świecie jakiegoś zbiegłego demona.
- Mówił coś, że jest najlepszym sługom najsilniejszego demona czy jakoś tak - powiedział Yoh drapiąc się po głowie.
- Jeden z pomiotów Mefisto... - zamyślił się przezroczysty - macie coś jeszcze?

            Pokiwali przecząco głowami. 

- Znikaj w spokoju – powiedziała Anna, a informator zniknął przez portal między koralami, zostawiając przyjaciół samych.

            Po odejściu ducha szamani byli niepocieszeni z otrzymanych wiadomości. Każdy spodziewał się nowych katorżniczych treningów od Anny i pozostałych dziewczyn – co dotyczyło tylko Horo Horo i Lena, gdy wyzdrowieje. Z daleka dało się wyczuć atmosferę napięcia i zdenerwowania, a także niepokoju. W tym momencie Tamara zdała sobie sprawę, że w domu jest jedna osoba, która kompletnie nic nie wie o wizycie demona i przekazanych przez niego informacjach.

- June, a może ktoś powinien iść do Lena i opowiedzieć mu o nowych wieściach tzn. o tym demonie i w ogóle – powiedziała do Doshi, gdy były same, parę minut później.
- Nie chcesz może iść do niego osobiście? – spytała z nadzieją June.
- Nie ma mowy! Za nic w świecie, nie pójdę do niego. Znaczy teraz, kiedyś pewnie pójdę, ale jeszcze nie...

            Tao spojrzała na nią badawczo.

- No dobra - rzekła w końcu z uśmiechem - Nie denerwuj się. Sama iść nie mogę, bo idę z Pai- Longiem na zakupy. Poproszę którąś dziewczynę o to. O popatrz Elly idzie.

            Złotooki chłopak leżał w swoim pokoju. Wydawało się, że śpi, jednak otwarte oczy zdradzały, iż jest inaczej. Oczy te wyrażały tylko jedna rzecz – gniew i żądzę zemsty, charakterystyczną dla Lena Tao. W głowie miał tylko i wyłącznie plany odwetu na wrogu, którego siła i potęga przerażały każdego człowieka, z którym nikt z istot nieśmiertelnych nie próbował nigdy walczyć. On chciał zostać nie tylko pierwszym, który spróbuje, ale pierwszym, który zwycięży z diabłem.

            Rozmyślanie chłopaka zostało przerwane przez pukanie do drzwi. Len nie odpowiedział od razu. Pukanie ponowiło się. Było delikatne i subtelne, co oznaczało, że to nie jest chłopak, a Tamara raczej by tu nie przyszła tak szybko.

- Otwarte – łaskawie poinformował gościa.
- Hej Renny – powiedziała słodko Elly przekraczając prób pokoju Tao – Jak zdrowie?
- Jak widać – odpowiedział sucho Len, nie patrząc nawet na nią.
- No cóż. Mimo tego, mam dla Ciebie wieści. – Elly nadal słodko mówiła.
- Jakie? – spytał Lenny.

            Spojrzał na dziewczynę i oniemiał. Oczom jego ukazała się śliczna, zmysłowa i świetnie ubrana kobieta. Ubrana była w różową mini, białą koszulę i jakieś bransoletki. Stała przed chłopakiem w naprawdę wysokich, intensywnie różowych szpilkach.

- Czyżby pan Tao został znokautowany przez mój wygląd? – zapytała Elly.
- Nie. Opowiadaj lepiej o tych wieściach – zagrzmiał złotooki.
- Więc był u nas demon i... (tu przekazała informacje).
- Serio mówisz? – dopytywał Len
- Ciebie bym nawet nie próbowała oszukać – odrzekła słodko dziewczyna.
- Dobra. Coś jeszcze? – nadal sucho odpowiedział Tao.
- Widzę, ze nie jestem tu mile widziana! – warknęła szamanka.
- Ej stój! To nie tak. Po prostu bardzo ładnie dziś wyglądasz – powiedział Len, po czym splamił się rumieńcem.
- Miło, ale i tak pójdę – Elly nie bez żalu pożegnała się z rannym

            Reszta dnia minęła szamanom na jeszcze cięższych niż zwykle treningach. Anna wraz z June i Piliką opracowywały indywidualne, tygodniowe plany treningowe dla każdego zdolnego oraz zdolnej do walki. Tym sposobem np. Yoh zrobił 5 razy po 10km, ćwiczenia na mięśnie brzucha oraz ćwiczył „na sucho"’ walkę kataną. Dopiero wieczorem, podczas wypoczynku po treningu ciszę wśród szamanów przerwał dźwięk dzwonka wyroczni, należącego do Lena, Trey’ a i Choco. Błyskawiczna narada 3 szamanów w pokoju rannego ustaliła, że Tao pojawi się na stadionie, wejdzie na arenę, lecz nie będzie walczył. Postoi na wielkiej formie ducha razem z Horo, który przy wydatnej pomocy Choco postara się o jak najszybsze zakończenie walki. Chińczyk bardzo chciał walczyć i pewnie nawet by dopiął swego, ale o ile zdecydowany sprzeciw partnerów był kiepskim argumentem, o tyle słodka prośba od siostry migiem sprawiła, że porzucił namysł walki.

- Konfidenci - ofukał później Horo i Choco.

wtorek, 3 maja 2016

31. Gniew zdradzonej kobiety



Rozdział 31
Gniew zdradzonej kobiety

- Mistrzu Len, powinieneś zacząć się bronić lub chociaż blokować ataki. Inaczej nie będzie z Tobą dobrze. – zaproponował z troską Bason.
- Nie. Zasłużyłem na kare, nawet jeśli zrobiłem to nie wiedząc, że to robię – rzekł Tao, przy czym wyraźnie zaakcentował drugą część zdania.  
- Ale mistrzu… - zaczął duch, jednak nie skończył, bo potężny atak Tamary poleciał wprost nad głową Lena, pozbawiając go kilku włosów. 

            Po kilku sekundach następne ataki trafiły już w ciało szamana. Len krwawił już obficie. Różowowłosa wyglądała jakby chciała zadać ostatni – być może w życiu Lena – atak. Nie udało jej się to jednak, ponieważ pomiędzy nią i Tao wyrosła lodowa ściana, którą wytworzył Trey. Następnie parę płatków śniegu przesunęło dziewczynę do pokoju Lena. Gdzie natychmiast udały się Pilika i June, a skąd wybiegła Tatiana.

            Drzwi od pokoju Lena były zamknięte jak tylko się dało. Wejścia do nich od strony zewnętrznej strzegł Lee Pai-Long. W środku dało się wyczuć nerwową atmosferę oraz sporo wzajemnych pretensji.

- Co ty najlepszego wyprawiasz Tamara??? – zapytała Pilika.
- Próbuje ukatrupić Lena! – wrzasnęła Tamara.

            Spróbowała rzucić się w stronę drzwi, ale przyjaciółka skutecznie uwiesiła się jej na ramieniu.

- Za co? – dopytywała niebiesko-włosa.
- Nie udawaj głupiej! Dobrze wiesz co on wyprawiał kurwa mać w nocy! Czekaj, czekaj, a może ciebie też tak potraktował jak tamtą kobietę? No słucham co masz mi do powiedzenia Pilika?! – krzyczała Tamara.
- Tamara nie wrzeszcz na nią – rzekła spokojnie June – ona nie ma z tym nic wspólnego, całą noc była przecież z nami. Proszę cię też abyś odpuściła próby zabicia mojego brata.
- Co?! – ryknęła różowowłosa.
- Mam plan jak go ukarać i sądzę, ze ci się on spodoba – szepnęła bardzo tajemniczo June, na co Pilika przybrała zaniepokojoną minę, a wściekła dziewczyna uspokoiła się trochę i  w jej oczach dało się zobaczyć złowrogi błysk.

            W najbardziej odległym pokoju od dziewczyn, które były u Lena znajdowała się reszta tych, którzy aktualnie byli w domu zespołu. Tatiana siedziała przerażona pod ścianą, ale nikt nie zwracał na nią uwagi – jak na razie. Na stole leżał Len, który był opatrywany przez Fausta. Choco widząc co działo się u góry nie zwlekał zbyt długo i czym prędzej ruszył po lekarza, uważał przy tym żeby tylko Faust go zauważył, wiedział, że jeśli opowie co zrobił Len i jakie były tego następstwa to Tao go co najmniej zabije. Niemiec przy pomocy Elizy dość szybko powstrzymał krwawienie i wykluczył urazy wewnętrzne. Teraz kończył opatrywać rany. Nikt nie ważył się odezwać Wszyscy siedzieli przy rannym, który nie próbował ani się poruszyć, ani odezwać. Poprzez myśli kazał Basonowi przekazać im, że jeśli chcą tu być mają zachować maksymalną ciszę i spokój.

            Po kilku godzinach, gdy wszyscy opuścili Lena - a Tatiana doszła do siebie i wróciła do swojego mieszkania – Tao poruszył niespokojnie nogą i wstał. Rozkazał swojemu stróżowi być dalej cicho, otworzył okno i wyskoczył przez nie. Szedł prosto przed siebie nie patrząc gdzie, nie był wstanie policzyć ile osób potrącił. Cały czas walczył ze swoimi myślami, z samym sobą. Była to najgorsze ze starć w jakim brał udział i wiedział, że nie ma szans żeby wygrać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego wina jest bezsporna i nie ma co z tym dyskutować. Nie wiedział co ma robić i gdzie iść. Czas płynął, a on nie zdawał sobie sprawy co robi, powoli ogarniała go wściekłość i jakiś głos wewnątrz niego powtarzał co jakiś czas niszcz albo zostaniesz zniszczony, im dalej szedł tym częściej słyszał ową sentencję swojego wuja. Co gorsza dochodził do wniosku, że te myśli i uczucia, które nim targały powinny zostać zniszczone.

- Ja nie jestem… Nie jestem już taki – szepnął sam do siebie.
- Taki czyli jaki?
- Dobrze wiesz Bason – odparł jakby bez życia Tao.
- To nie ja pytałem mistrzu Len – odpowiedział duch.
- Kto tu jest? – spytał Len, patrząc w ziemię, nie obchodziło go kto to jest, a mimo to pytał chcąc odwrócić uwagę od swoich myśli.
- Spójrz tu!
- Cześć Pilika… Tamara – sapnął szaman i dech mu nie wydobył się z piersi, padł na ziemię czując nowe krwawienie i złamane żebra. Atak nie pofrunął ze strony dziewczyn, a w jego plecy. Był to cios zadany sztyletem.

            Tamara z Piliką i June zaraz po tym jak uspokoiły różowowłosa wyszły na spacer. Szły dość długo aż opuściły wioskę szamanów. Po pewnym czasie zobaczył mknącego powietrzem Basona, a pod nim postać. Był to Len, ale była to jedyna postać kilkanaście metrów za nim znajdowała się inna jakby z nie tego świata. Szamanki wyczuły to, choć nie widziały jego wyglądu, bo jego ciało było jakby zamazane przez czarną mgłę. Kiedy były już kilka kroków od Lena usłyszały jak zaczyna je witać i nagle pada raniony sztyletem w plecy.

            Len leżał w coraz większej kałuży własnej krwi. Nie wiedział, że June kawałkiem swojej sukni i dłońmi zatamowała tyle, ile mogła krwotok. Pilika ruszyła biegiem po pomoc do wioski. Tamara na pół leżała załamując twarz w dłoniach. Pai- Long starał się jak mógł pomóc swojej pani i jej bratu. 

            Płacząc Tamara przypadkiem coś dotknęła, otworzyła na moment oczy i  znalazła kartkę, na której pisało, że zdrada ukochanej i jej gniew było najmilszą rzeczą jaka go spotka w najbliższej przyszłości, a jego przyjaciele „tylko” zginą, a nie to miało być najstraszniejsze… Nie pisało, jednak co….

            Dziewczyna rozejrzała się w panice na boki. Nie dostrzegła jednak nikogo. Tajemniczy napastnik rozmył się w powietrzu. Oznaczać mogło to tylko jedno...

- Kolejny atak demonów - wyszeptała Tamara.
- Wiesz co... - zaczął jeden z jej stróżów.

            Dziewczynie nie spodobał się jego wyraz twarzy.

- ... w sumie fajnie się spuszczało łomot Lenowi - wtrącił drugi - ale jeśli on zginie...
- ... to, to będzie twoja wina.
- Także tego...
- ... gratulujemy!
- Och zamknijcie się! - warknęła Tamao.

            Kilka metrów dalej June wciąż tamowała krwawienie z ran brata. Zdołowany Bason unosił się na swoim panem i lamentował na temat swojej bezużyteczności. Uważał, że jeśli jego mistrz jest dwa razy tak ciężko ranny w ciągu jednego dnia, to jego obowiązki jako jego stróża są kiepsko wypełniane i powinien się ukarać.

niedziela, 1 maja 2016

30. Komplikacje



Rozdział 30
Komplikacje

            Prochy demona rozpłynęły się w powietrzu, a szamani udali się do domów. Wszyscy byli zszokowani sposobem w jaki demon został uśmiercony. Nikt nie miał pojęcia, z której strony został zadany cios pozbawiający go życia. Tak samo żaden z przyjaciół i przyjaciółek nie był w stanie zobaczyć napastnika przed, w trakcie lub po zamachu. W związku z tym wszystkim po drodze do mieszkań nie wiele się odzywali. Chłopacy w grupach po 3 nieśli ranne po walce dziewczyny. Na dzwonkach tych ostatnich widniał napis, że awansują walkowerem.

            Grupa rozdzieliła się na pod grupki mieszkańców poszczególnych domów tj. Drużynę Lena z June, Tamarą i Pilicą, Drużynę Asakury z Anną i Morty’ m oraz  grupę Sharonej. 

- Musimy się lepiej przygotować do walki z demonami – zaczęła monolog Anna – jutro przegrupowujemy się. Inaczej rozmieścimy dziewczyny od Sharonej. Chodzi mi o to, że 3 z nich przyjdą do nas i 2 do domu Tao. W ten sposób trudniej będzie nas zaskoczyć, jednakże dom dziewczyn, chociaż pusty może się nam przydać, więc zachowam sobie klucze. To tyle na dziś. Teraz rozejść się i spać.
- Tak jest Anno. – odpowiedzieli jej współlokatorzy i rozeszli się po pokojach.

            W domu dziewczyn Sharonej panowała grobowa atmosfera. 2 dziewczyny, które nie walczyły - wspólnie z Tatianą - opatrywały ranne przyjaciółki. Sally była bardzo poruszona widokiem ciał swoich przyjaciółek we wszelkiego rodzaju ranach. Sharona również miała problemy z oglądaniem ich, Elly była załamana wiedziała, że z takim wyglądem nie ma szans u Lena…

            Tymczasem w domu zespołu głowy rodu Tao… Wszyscy spali z wyjątkiem Lena i Horo- Horo, którzy siedzieli nad flaszką wódki.

- I znów… musimy ratować… świat przed… jakimś… debilem – wydukał Trey
- Oczywiście. Nikt nie zrobi tego lepiej – odparł Len.
- Wiesz co lepiej o tym dziś nie gadajmy, tylko pijmy – zaproponował Trey.

            Po następnych pięćdziesiątkach szaman z północy zasnął na krześle z głową na stole, a Tao idąc do pokoju – na korytarzu.

            Rano obudził się w swoim pokoju. Nie pamiętał kto go tu przyniósł. Dziwiło go, że znalazł się tu, jednak co innego zaskoczyło go bardziej, a mianowicie nie spał sam. Obok niego leżał Tatiana… Była ubrana tylko w błękitny szlafrok i pończochy. Len domyślał się, że musi stąd wyjść tak żeby go nikt nie zobaczył i powinien szybko się dowiedzieć co tu się stało. Wyślizgnął się najciszej jak potrafił – a że był na bardzo mocnym kacu, to wyszło gorzej niż chciał – i na korytarzu spotkał June.

- Jak się spało braciszku?
- Nieźle – odpowiedział Len.
- Główka boli, co? – pytała dalej Doshi.
- Trochę. Słuchaj, ej gdzie jest Tamara? I kto mnie zaniósł do pokoju? – pytał chaotycznie złotooki.
- Tatiana wpadła tu wczoraj wieczorem i posprzątała Ciebie i Horo Horo.
- Ale po co ona tu przyszła? – dopytywał dalej Tao.
- Miała się godzić z Rio, a sądząc po odgłosach z nocy mogła się pogodzić, jednak rano Rio wyznał mi, że to nie był on. – odrzekła June i spojrzała na brata.
- Ja nic nie słyszałem, chyba się przewrażliwiam - powiedział i błyskawicznie dodał - To na razie – i oboje się rozeszli.

            Len poszedł do kuchni, a June wyszła na zakupy. Cały czas chłopak zastanawiał się jak to możliwe, że "swój pierwszy raz" przeżył akurat z ponętną pielęgniarką, która niewiele wcześniej rozprawiczyła klona Elvisa. Nie wiedział co jest dla niego większym upokorzeniem to, że bzyknął laskę, z którą to samo wcześniej zrobił Rio czy fakt, iż doszło do tego po pijaku i nic nie pamięta. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że pomiędzy nim i Ukrainką doszło do czegoś więcej niż odeskortowanie szamana do pokoju. Chłopak nie wziął pod uwagę jednej rzeczy w swoich rozmyśleniach...

W tym samym czasie Tamara wstała i rozejrzała się po pokoju. Spała dziś razem z Piliką i June na dwóch złożonych łóżkach. Tak była przestraszona, że pół nocy przytulała się do siostry swojego chłopaka, która uspokajała ją i wyjaśniała, że Len nie pozwoli ich skrzywdzić. Gdy wreszcie zasnęła obudziły ją  odgłosy pewnej pary, której głosów nie potrafiła lub też nie chciała – zważywszy na to co ta para robiła – rozpoznać.

Gdy tylko otworzyła oczy, ruszyła szybkim krokiem do pokoju Lena, gdzie czekał ją traumatyczno- przerażający widok. Po otwarciu drzwi rzucił się jej w oczy widok kobiety w niebieskim szlafroku i pończochach. Nad materiałem widać było jej śliczne, kształtne piersi. Była to brunetka o wschodnioeuropejskiej urodzie. Tamara zamarła z przerażenia, było z nią gorzej niż gdy patrzyła, a raczej była zmuszona patrzeć jak demon masakruje jej towarzyszki. Różowowłosa pomyślała, że to ją słyszała w nocy, ale skoro tak to kto był jej partnerem jeżeli leżała w pokoju Lena? Szamanka rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wskazówki. Wszystko było w jak najlepszym porządku z jednym wyjątkiem tj. na krześle leżały stanik oraz majtki tej kobiety, a obok na podłodze znajdowała się reszta jej ubrań i wysokie czarne szpilki.

Różowowłosa stała tak przerażona, gdy jednocześnie do pokoju wszedł Len,  a kobieta otworzyła oczy. Tamara pisnęła, kobiety wrzasnęła przerażona i zakryła kołdrom piersi, a Tao zaklął i profilaktycznie zamknął drzwi na zasuwkę – tak, a żeby nikt im nie przeszkodził w wyjaśnieniu tego:

- Co tu się dzieje? – spytał szaman.
- Spędziłam tu z kimś miłą noc, tylko obawiam się, że ta osoba nic nie pamięta i, że mogliśmy pobudzić jego współlokatorów, bo tak dobrze nam było – odparła z uśmiechem Europejka.
- Kim jesteś i z kim tu byłaś? – teraz to Tamara pytała, a jej oczy zdradzały chęć zabicia złotookiego za jego domniemaną zdradę.
- Jestem Tatiana i pracuje na turnieju jako ktoś w stylu pielęgniarki w centrum leczenia rannych zawodników.  – odrzekła kobieta.
- A druga część pytania? – dopytała młodsza szamanka.

            Tao w tym czasie ze wszystkich sił starał się nie zaczerwienić. Utkwił wzrok w ścianie i udawał, że bardzo interesują go rysy w niej.

- Z tym o to gentelmanem… - zaczęła Tatiana, a Len wyłapał w twarz z otwartej ręki.
- Jak mogłeś ty podły, chamski i  bezuczuciowy dupku? – zadała pytanie zdradzona.
- Ja nic nie pamiętam – próbował bronić się Tao.
- To nic nie zmienia Len! – wrzasnęła Tamara.

- Jeśli można? - wtrąciła się pielęgniarka i nie czekając na pozwolenie kontynuowała swoją wypowiedź – on faktycznie nic nie pamięta, a wczoraj był tak kompletnie zalany w trupa, że nie wiedział co robi. Znalazłam go w korytarzu jak spał i za pomocą mojego ducha stróża zaniosłam tu. Wybełkotał coś o towarzyszu w kuchni, więc poszłam tam i w ten sam sposób przeniosła tego niebieskiego do innego pokoju. Wróciłam tu żeby sprawdzić czy Len dalej żyje i kiedy weszłam zobaczyłam go bez bluzki. Tak to na mnie zadziałało, że nie mogłam się powstrzymać, a on nie był w stanie protestować. Poza tym nie wiedziałam, że on ma dziewczynę.

- To nawet jej nie powiedziałeś o mnie tak skurwysynie?! – ryknęła Tamara.
- Eee – Tao nie był w stanie odpowiedzieć.

            Dodatkowo musiał unikać ataków wściekłej dziewczyny, która już nie biła go ręką, a atakowała za pomocą kontroli ducha i widocznie chciała go skrzywdzić. Koło Lena już dawno znajdował się Bason, który nie brał udziału w rozmowie, mimo że był świadkiem zdarzeń z nocy. Natomiast teraz Lenny powiedział mu w myślach, że nie będą nawet się bronić przed tymi atakami. Tao chciał wykonywać tylko uniki, dopóki Tamarze nie przejdzie lub do chwili gdy się zmęczy.

            Kłótnia pary spowodowała, że każdy mieszkaniec domu znajdował się w tej chwili pod drzwiami do pokoju Tao. Drzwi były zamknięta. June zakazała je wywarzać. Przyjaciele domyślali się już smutnej prawdy, że to Len  z Ukrainką nie dawali im spać w nocy. Domysły te potwierdziły się, gdy drzwi rozwaliły się na małe kawałki drewna, a przez futrynę wypadła z ogromną prędkością i zatrzymał się na ścianie korytarza złotooki. Za nim wyfrunął Bason, a za nim z kolei wściekła Tamara. Len leżał oparty plecami o ścianę, jego twarz ozdobiona była jedną wielką raną, natomiast na ramionach były mniejsze, ale za to bardzo liczne ranki. Tamara stanęła nad nim w gniewie, ale bez śladów po atakach. Wszyscy byli zadziwieni tym faktem. Spodziewali się, że skoro dziewczyna odkryła prawdę może dojść do walki, ale byli pewni, ze Len szybko rozbroi dziewczynę, może nawet, że uderzy ją kilka razy, ale nigdy by nie spodziewali się czegoś takiego…

- Pai- Long - June wezwała swojego stróża by był gotów do obrony głowy rodu Tao.
- Jestem panienko June - odparł.

            Trey w tym czasie zataczał się od histerycznego śmiechu, który wywołał u niego widok Lena wyfruwającego przez zamknięte drzwi po ataku zadanym przez kobietę. Zwłaszcza, że nie posiadała ona jak dotychczas wielkich mocy.

- Au! - zawołał, kiedy siostra dźgnęła go w żebra.
- Weź się opanuj! - ofuknęła go Pilika.
- Ok.