sobota, 14 maja 2016

32. Początek wojny w piekle



Rozdział 32
Początek wojny w piekle

            Minęło 7 godzin i Faust VIII znowu musiał opatrywać Lena. Tym razem rany były głębsze i trudniejsze do opatrzenia oraz wyleczenia. Dodatkowo w plecy Tao był wbity sztylet. Faust operował szamana przez kilka godzin, towarzyszyła mu w tym czasie tylko Eliza.

            Tym razem współlokatorzy rannego wezwali swoich przyjaciół z Drużyny Asakury i dziewczyny Sharonej. Wszystkie niewiasty poza Anną miały na policzkach ślady łez, te które były świadkami ataku relacjonowały jego przebieg. Od czasu do czasu, opowiadająca robiła sobie przerwę na płacz, a wtedy następna kontynuowała. Wszyscy byli przerażeni. 

- Sądzę, że potrzebujemy kogoś, kto nam wytłumaczy o co chodzi z tym atakiem. Najlepiej za chwilę – oświadczyła Kyoyama.
- Skąd ty weźmiesz kogoś takiego? Nawet nie wiesz gdzie szukać. To bez sensu, nie ma szans żeby się czegoś dowiedzieć – marudził Trey.
- Mylisz się. – odparł Yoh.
- Racja! To na pewno ma związek z  ambicjami księcia piekła – wrzasnął Choco.
- Czyli rozpętała się tam już wojna – stwierdził ponuro Rio.
- Musimy szykować się do walki! – krzyknęły Elly i Sally.
- Nie tak szybko, najpierw informacje – ostudziła ich zapał Anna.
- Ale skąd? – pytał sceptycznie Trey.

            Anna machnęła kilkukrotnie swoimi koralami i wywołała jakiegoś demona. Był on taki bezbronny, że aż budził zdziwienie. Z wyglądu przypominał jakiegoś duszka, takiego z bajek, czyli biały płomyk frunący w ciemnościach. W zasadzie tylko katowski topór w ręce zwiastował, że ma się do czynienia z potężnym wojownikiem.

- Witaj demonie – rzekła beznamiętnie Anna.
- Witaj również Anno. – odparł wezwany - Domyślam się, że chcesz zaczerpnąć informacji co u nas słychać, chociaż miałem nadzieję na ciasteczka i herbatkę - zakończył kpiąco.

            Ku zdziwieniu zebranych Anna nie odesłała go do piekieł. Normalnie jej reakcją na taki ton byłoby w najlepszym razie spoliczkowanie. Teraz jednak było inaczej. Zważywszy na okoliczności nikt nie ośmielił się jej zapytać skąd taka zmiana w jej zachowaniu.

- Innym razem. - powiedziała medium - Teraz wieści, szybko i prosto, bo ci tu nie grzeszą inteligencją – wskazała na chłopaków.

            Żaden z szamanów nie zaprotestował. Jedynie Trey ograniczył się do zrobienia obrażonej miny.

- Tydzień temu nasz władca dostał list od księcia, w którym Mefisto wypowiedział mu posłuszeństwo. Ogłosił też, że zaczyna werbować armię w celu obrony swojej niezależności przed napaścią armii królewskiej. Była to fikcja jego demony już dawno były gotowe, stały tylko poukrywane przed okiem innych zjaw. Król wiedział, że coś takiego może się zdarzyć, ale nie sądził, że tak szybko. – tu przerwał na chwilę - Jak wiecie nie dawno na turnieju szamanów były demony walczące o koronę szamana, jednak wasz ranny przyjaciel pozbawił je życia. Wtedy Mefisto zainteresował się nim i przy okazji wami. Postanowił pozabijać was żeby wkrótce móc bez przeszkód zdobyć waszą upragnioną koronę. Na to nie pozwolił mu mój władca.  Pobił dziś rano siły księcia i zatrzymał jego marsz na was. Możecie być spokojni o życie na jakieś parę miesięcy, bo prawdopodobnie tyle wytrzymamy.

- Co znaczy tyle? – zapytała Pilika.
- To znaczy, że po tym czasie Mefisto pokona naszego władcę, a poranna wiktoria nic nie zmieniła na lepsze. Według naszego zwiadu książę dysponuje około 25000 demonów zdolnych do wszystkiego, a nasze siły to około 5000 gwardii i 7500 innych.
- No, ale rano wygraliście – syknął z nadzieją Choco.
- To nic nie zmienia. Wygraliśmy przez zaskoczenie i dlatego, że nas zlekceważyli. To wszystko co mogę wam dziś powiedzieć. Wybaczcie, że nie zdradzę swojego imienia, ale to zbyt niebezpieczne. Mam prośbę nie mówcie nic nikomu o tym spotkaniu. Postaram się co tydzień informować was o przebiegu rebelii. Żegnam.
- Poczekaj - powiedział Yoh.

            Zebrani popatrzyli trwożnie na przyjaciela. Znając szamana już długo, niektórzy z nich obawiali się, że za chwilę zaproponuje demonowi dołączenie do ich wesołej gromadki.

- O co chodzi?
- Powiedziałeś, że ten cały Mefisto zainteresował się nami po tym jak Len załatwił te demony na turnieju?

            Demon skinął głową.

- To nie jest prawda - rzekł spokojnie Asakura starając się nie brzmieć oskarżycielsko.
- Skąd ten pomysł?
- Len pierwszy raz został zaatakowany przez kogoś od was jeszcze w trakcie ponownych walk eliminacyjnych.
- Niemożliwe! - zaprotestował gwałtownie przybysz z piekła.
- Więcej potem co najmniej jeszcze raz miał konfrontację z tym samym stworem - tłumaczył Yoh - ja też miałem okazję walczyć z nim.

            Demon spojrzał na niego przenikliwie. Asakura poczuł jak pod wpływem tego spojrzenia przechodzą go dreszcze. Po kilku sekundach jego ramiona pokryły się gęsią skórką.

- O co chodzi? - spytała June.
- To dziwne - zawyrokował demon.

            Twarze zgromadzonych zmieniły wyraz z zainteresowanego na rozczarowany. Kilku szamanów nawet uderzyło się otwartymi dłońmi w czoła. Widząc to mieszkaniec piekieł dodał:

- Być może mamy w tym świecie jakiegoś zbiegłego demona.
- Mówił coś, że jest najlepszym sługom najsilniejszego demona czy jakoś tak - powiedział Yoh drapiąc się po głowie.
- Jeden z pomiotów Mefisto... - zamyślił się przezroczysty - macie coś jeszcze?

            Pokiwali przecząco głowami. 

- Znikaj w spokoju – powiedziała Anna, a informator zniknął przez portal między koralami, zostawiając przyjaciół samych.

            Po odejściu ducha szamani byli niepocieszeni z otrzymanych wiadomości. Każdy spodziewał się nowych katorżniczych treningów od Anny i pozostałych dziewczyn – co dotyczyło tylko Horo Horo i Lena, gdy wyzdrowieje. Z daleka dało się wyczuć atmosferę napięcia i zdenerwowania, a także niepokoju. W tym momencie Tamara zdała sobie sprawę, że w domu jest jedna osoba, która kompletnie nic nie wie o wizycie demona i przekazanych przez niego informacjach.

- June, a może ktoś powinien iść do Lena i opowiedzieć mu o nowych wieściach tzn. o tym demonie i w ogóle – powiedziała do Doshi, gdy były same, parę minut później.
- Nie chcesz może iść do niego osobiście? – spytała z nadzieją June.
- Nie ma mowy! Za nic w świecie, nie pójdę do niego. Znaczy teraz, kiedyś pewnie pójdę, ale jeszcze nie...

            Tao spojrzała na nią badawczo.

- No dobra - rzekła w końcu z uśmiechem - Nie denerwuj się. Sama iść nie mogę, bo idę z Pai- Longiem na zakupy. Poproszę którąś dziewczynę o to. O popatrz Elly idzie.

            Złotooki chłopak leżał w swoim pokoju. Wydawało się, że śpi, jednak otwarte oczy zdradzały, iż jest inaczej. Oczy te wyrażały tylko jedna rzecz – gniew i żądzę zemsty, charakterystyczną dla Lena Tao. W głowie miał tylko i wyłącznie plany odwetu na wrogu, którego siła i potęga przerażały każdego człowieka, z którym nikt z istot nieśmiertelnych nie próbował nigdy walczyć. On chciał zostać nie tylko pierwszym, który spróbuje, ale pierwszym, który zwycięży z diabłem.

            Rozmyślanie chłopaka zostało przerwane przez pukanie do drzwi. Len nie odpowiedział od razu. Pukanie ponowiło się. Było delikatne i subtelne, co oznaczało, że to nie jest chłopak, a Tamara raczej by tu nie przyszła tak szybko.

- Otwarte – łaskawie poinformował gościa.
- Hej Renny – powiedziała słodko Elly przekraczając prób pokoju Tao – Jak zdrowie?
- Jak widać – odpowiedział sucho Len, nie patrząc nawet na nią.
- No cóż. Mimo tego, mam dla Ciebie wieści. – Elly nadal słodko mówiła.
- Jakie? – spytał Lenny.

            Spojrzał na dziewczynę i oniemiał. Oczom jego ukazała się śliczna, zmysłowa i świetnie ubrana kobieta. Ubrana była w różową mini, białą koszulę i jakieś bransoletki. Stała przed chłopakiem w naprawdę wysokich, intensywnie różowych szpilkach.

- Czyżby pan Tao został znokautowany przez mój wygląd? – zapytała Elly.
- Nie. Opowiadaj lepiej o tych wieściach – zagrzmiał złotooki.
- Więc był u nas demon i... (tu przekazała informacje).
- Serio mówisz? – dopytywał Len
- Ciebie bym nawet nie próbowała oszukać – odrzekła słodko dziewczyna.
- Dobra. Coś jeszcze? – nadal sucho odpowiedział Tao.
- Widzę, ze nie jestem tu mile widziana! – warknęła szamanka.
- Ej stój! To nie tak. Po prostu bardzo ładnie dziś wyglądasz – powiedział Len, po czym splamił się rumieńcem.
- Miło, ale i tak pójdę – Elly nie bez żalu pożegnała się z rannym

            Reszta dnia minęła szamanom na jeszcze cięższych niż zwykle treningach. Anna wraz z June i Piliką opracowywały indywidualne, tygodniowe plany treningowe dla każdego zdolnego oraz zdolnej do walki. Tym sposobem np. Yoh zrobił 5 razy po 10km, ćwiczenia na mięśnie brzucha oraz ćwiczył „na sucho"’ walkę kataną. Dopiero wieczorem, podczas wypoczynku po treningu ciszę wśród szamanów przerwał dźwięk dzwonka wyroczni, należącego do Lena, Trey’ a i Choco. Błyskawiczna narada 3 szamanów w pokoju rannego ustaliła, że Tao pojawi się na stadionie, wejdzie na arenę, lecz nie będzie walczył. Postoi na wielkiej formie ducha razem z Horo, który przy wydatnej pomocy Choco postara się o jak najszybsze zakończenie walki. Chińczyk bardzo chciał walczyć i pewnie nawet by dopiął swego, ale o ile zdecydowany sprzeciw partnerów był kiepskim argumentem, o tyle słodka prośba od siostry migiem sprawiła, że porzucił namysł walki.

- Konfidenci - ofukał później Horo i Choco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz