Rozdział 31
Gniew zdradzonej kobiety
- Mistrzu Len, powinieneś
zacząć się bronić lub chociaż blokować ataki. Inaczej nie będzie z Tobą dobrze.
– zaproponował z troską Bason.
- Nie. Zasłużyłem na kare, nawet jeśli
zrobiłem to nie wiedząc, że to robię – rzekł Tao, przy czym wyraźnie
zaakcentował drugą część zdania.
- Ale mistrzu… - zaczął duch, jednak nie
skończył, bo potężny atak Tamary poleciał wprost nad głową Lena, pozbawiając go
kilku włosów.
Po
kilku sekundach następne ataki trafiły już w ciało szamana. Len krwawił już
obficie. Różowowłosa wyglądała jakby chciała zadać ostatni – być może w życiu
Lena – atak. Nie udało jej się to jednak, ponieważ pomiędzy nią i Tao wyrosła
lodowa ściana, którą wytworzył Trey. Następnie parę płatków śniegu przesunęło
dziewczynę do pokoju Lena. Gdzie natychmiast udały się Pilika i June, a skąd
wybiegła Tatiana.
Drzwi
od pokoju Lena były zamknięte jak tylko się dało. Wejścia do nich od strony
zewnętrznej strzegł Lee Pai-Long. W środku dało się wyczuć nerwową atmosferę
oraz sporo wzajemnych pretensji.
- Co ty najlepszego wyprawiasz Tamara??? –
zapytała Pilika.
- Próbuje ukatrupić Lena! – wrzasnęła Tamara.
Spróbowała
rzucić się w stronę drzwi, ale przyjaciółka skutecznie uwiesiła się jej na
ramieniu.
- Za co? – dopytywała niebiesko-włosa.
- Nie udawaj głupiej! Dobrze wiesz co on
wyprawiał kurwa mać w nocy! Czekaj, czekaj, a może ciebie też tak potraktował
jak tamtą kobietę? No słucham co masz mi do powiedzenia Pilika?! – krzyczała
Tamara.
- Tamara nie wrzeszcz na nią – rzekła
spokojnie June – ona nie ma z tym nic wspólnego, całą noc była przecież z nami.
Proszę cię też abyś odpuściła próby zabicia mojego brata.
- Co?! – ryknęła różowowłosa.
- Mam plan jak go ukarać i sądzę, ze ci się
on spodoba – szepnęła bardzo tajemniczo June, na co Pilika przybrała
zaniepokojoną minę, a wściekła dziewczyna uspokoiła się trochę i w jej oczach dało się zobaczyć złowrogi
błysk.
W
najbardziej odległym pokoju od dziewczyn, które były u Lena znajdowała się
reszta tych, którzy aktualnie byli w domu zespołu. Tatiana siedziała przerażona
pod ścianą, ale nikt nie zwracał na nią uwagi – jak na razie. Na stole leżał
Len, który był opatrywany przez Fausta. Choco widząc co działo się u góry nie
zwlekał zbyt długo i czym prędzej ruszył po lekarza, uważał przy tym żeby tylko
Faust go zauważył, wiedział, że jeśli opowie co zrobił Len i jakie były tego
następstwa to Tao go co najmniej zabije. Niemiec przy pomocy Elizy dość szybko
powstrzymał krwawienie i wykluczył urazy wewnętrzne. Teraz kończył opatrywać rany.
Nikt nie ważył się odezwać Wszyscy siedzieli przy rannym, który nie próbował
ani się poruszyć, ani odezwać. Poprzez myśli kazał Basonowi przekazać im, że
jeśli chcą tu być mają zachować maksymalną ciszę i spokój.
Po
kilku godzinach, gdy wszyscy opuścili Lena - a Tatiana doszła do siebie i
wróciła do swojego mieszkania – Tao poruszył niespokojnie nogą i wstał.
Rozkazał swojemu stróżowi być dalej cicho, otworzył okno i wyskoczył przez nie.
Szedł prosto przed siebie nie patrząc gdzie, nie był wstanie policzyć ile osób
potrącił. Cały czas walczył ze swoimi myślami, z samym sobą. Była to najgorsze
ze starć w jakim brał udział i wiedział, że nie ma szans żeby wygrać. Doskonale
zdawał sobie sprawę, że jego wina jest bezsporna i nie ma co z tym dyskutować.
Nie wiedział co ma robić i gdzie iść. Czas płynął, a on nie zdawał sobie sprawy
co robi, powoli ogarniała go wściekłość i jakiś głos wewnątrz niego powtarzał
co jakiś czas niszcz albo zostaniesz
zniszczony, im dalej szedł tym częściej słyszał ową sentencję swojego wuja.
Co gorsza dochodził do wniosku, że te myśli i uczucia, które nim targały
powinny zostać zniszczone.
- Ja nie jestem… Nie jestem już taki –
szepnął sam do siebie.
- Taki czyli jaki?
- Dobrze wiesz Bason – odparł jakby bez życia
Tao.
- To nie ja pytałem mistrzu Len –
odpowiedział duch.
- Kto tu jest? – spytał Len, patrząc w
ziemię, nie obchodziło go kto to jest, a mimo to pytał chcąc odwrócić uwagę od
swoich myśli.
- Spójrz tu!
- Cześć Pilika… Tamara – sapnął szaman i dech
mu nie wydobył się z piersi, padł na ziemię czując nowe krwawienie i złamane
żebra. Atak nie pofrunął ze strony dziewczyn, a w jego plecy. Był to cios
zadany sztyletem.
Tamara z Piliką i June zaraz po tym
jak uspokoiły różowowłosa wyszły na spacer. Szły dość długo aż opuściły wioskę
szamanów. Po pewnym czasie zobaczył mknącego powietrzem Basona, a pod nim
postać. Był to Len, ale była to jedyna postać kilkanaście metrów za nim
znajdowała się inna jakby z nie tego świata. Szamanki wyczuły to, choć nie
widziały jego wyglądu, bo jego ciało było jakby zamazane przez czarną mgłę.
Kiedy były już kilka kroków od Lena usłyszały jak zaczyna je witać i nagle pada
raniony sztyletem w plecy.
Len
leżał w coraz większej kałuży własnej krwi. Nie wiedział, że June kawałkiem
swojej sukni i dłońmi zatamowała tyle, ile mogła krwotok. Pilika ruszyła
biegiem po pomoc do wioski. Tamara na pół leżała załamując twarz w dłoniach.
Pai- Long starał się jak mógł pomóc swojej pani i jej bratu.
Płacząc
Tamara przypadkiem coś dotknęła, otworzyła na moment oczy i znalazła kartkę, na której pisało, że zdrada
ukochanej i jej gniew było najmilszą rzeczą jaka go spotka w najbliższej
przyszłości, a jego przyjaciele „tylko” zginą, a nie to miało być
najstraszniejsze… Nie pisało, jednak co….
Dziewczyna
rozejrzała się w panice na boki. Nie dostrzegła jednak nikogo. Tajemniczy
napastnik rozmył się w powietrzu. Oznaczać mogło to tylko jedno...
- Kolejny atak demonów - wyszeptała Tamara.
- Wiesz co... - zaczął jeden z jej stróżów.
Dziewczynie
nie spodobał się jego wyraz twarzy.
- ... w sumie fajnie się spuszczało łomot
Lenowi - wtrącił drugi - ale jeśli on zginie...
- ... to, to będzie twoja wina.
- Także tego...
- ... gratulujemy!
- Och zamknijcie się! - warknęła Tamao.
Kilka
metrów dalej June wciąż tamowała krwawienie z ran brata. Zdołowany Bason unosił
się na swoim panem i lamentował na temat swojej bezużyteczności. Uważał, że
jeśli jego mistrz jest dwa razy tak ciężko ranny w ciągu jednego dnia, to jego
obowiązki jako jego stróża są kiepsko wypełniane i powinien się ukarać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz