Rozdział 35
Kac prawie morderca
Około
10 rozległ się dźwięk dzwonka wyroczni wzywając 2 drużyny do walki. Jedną z
nich był zespól Elly, Lilly i Milly. Dugą Sally, Manty i Sharonej. Walka miała
się odbyć na pobliskiej pustyni za 2 godziny. Dziewczyny pozbierały się w
mgnieniu oka z miejsc gdzie spały. Dalej nie było tak łatwo, wszystkie były w
stanie, w którym słyszy się jak rośnie trawa. Tak samo było z Mantą. Każde z
nich dostało po porcji tabletek na ból głowy i ruszył na miejsce starcia.
Dotarcie
tam kosztowało ich wiele wysiłku, ponieważ skacowane mięśnie odmawiały
współpracy. Wreszcie zniecierpliwiony już członek Wielkiej Rady rozpoczął
walkę, a szamanki i Morty podobierały się w pary, tworząc 3 pojedynki, w
których każdy walczył na tyle poważnie na ile mógł. I tak Morty walczył z
Lilly, Sally z Elly, a Milly przeciwko Sharonej.
Pojedynki
nie była jakoś specjalnie zacięte. Wszystkie ataki były zbyt wolne i mało
dynamiczne by trafić w przeciwniczkę. Po chwili najbardziej trzeźwy Morty
zyskał przewagę nad Lilly i po chwili pozbawił jej po raz pierwszy kontroli
ducha. Mniej więcej w tym samym czasie Sally wpadła w gniew z tego powodu i
zamiast walczyć dalej z najlepszą przyjaciółką, czyli Elly, rzuciła się na
Mantę i brutalnie go pobiła swoim młotem, nie pozbawiając go jednakże kontroli
ducha swoimi brutalnymi atakami.
- Dlaczego go atakujesz?! - zawołała z oddali
zszokowana Sharona.
Tymczasem
chłopak gładko przywrócił kontrolę i ponownie uderzył w Lilly. Ta nie
spodziewając się tego upadła tracąc świadomość oraz własną, świeżo odzyskaną
kontrolę ducha. Sukces chłopaka nie oznaczał jeszcze końca walki. Jeśli
dziewczyna odzyska zbyt wcześnie świadomość będzie mogła kontynuować pojedynek.
- Zapłacisz za to! - ryknęła Sally.
- Stój! - powstrzymała ją Sharona, która nie
wiadomo skąd pojawiła się przy przyjaciółce.
Na
moment wszyscy uczestnicy walki - poza nie przytomną Lilly - przystanęli.
Konflikt wewnątrz drużyny spowodowany znokautowaniem przeciwniczki był czymś co
najmniej niezwykłym.
- Idiotka - warknęła cicho pod nosem znajdująca
się na trybunach Pilika.
- Byli o krok od wygranej - dodał Yoh.
- Polegli - wtrącił Len.
W
tym czasie na arenie Elly podbiegła do nieprzytomnej koleżanki. Sprawdziła
czynności życiowe i upewniwszy się, że nic jej nie jest ruszyła sprintem w
stronę rywali. Analogicznie Milly rozpoczęła ostrzał liderki przeciwników. Grad
pocisków spadł na dziewczyny i Mantę.
Chłopak
upadł na piasek, raniony przez kolejne ataki. Po chwili i kilku kolejnych
ciosach leżał już bez foryoku. Sally czuła się dużo lepiej. Widząc to Sharona stworzyła
tarczę, która powstrzymała ataki Milly. Ratowała tym samym życie towarzysza,
tracąc przy tym kontrolę ducha i nie była w stanie już jej przywrócić. --Sally
pozostała sama przeciwko dwóm - a być może za chwilę trzem konkurentkom.
- Poddaj się! - zapiszczała młodsza z nich.
- Nigdy! - zaperzyła się Sally.
Ruszyła
z całą siłą jaka jej pozostała na najmłodszą uczestniczkę walki. Ta widząc co
się święci użyła całej energii do zablokowania ataku młotem. Wsparta przez
fosforyzujące od foryoku pazury Elly dokonała tego - wciąż stała po ataku
przyjaciółki. Dla odmiany energia z oręża tej ostatniej uleciała wraz ze
zderzeniem mediów, których używały niewiasty. Sędziemu pozostała formalność,
czyli ogłoszenie zwycięstwa zespołu złożonego z Milly, Lilly a także Elly.
Po
walce wszystkich w dalszym ciągi dziwiło zachowanie Sally. Wracając do domów co
prawda przepraszała przez cały czas Mantę za swoją katastrofalną pomyłkę,
jednak niesmak pozostał. Wszyscy inni narzekali na tragiczną komunikację z
radą, która o walce informuje 2 godziny przed nią. Gdyby poinformowano je
wcześniej walka byłaby dużo ciekawsza i dziewczyny zdążyły by się przygotować
do tego mentalnie, zwłaszcza główna winowajczyni całego zamieszania na arenie.
Dobrze, że to było ich ostatnie starcie przeciwko sobie. Pokonany zespół uznał,
że zostanie w wiosce do końca turnieju, wobec nieuchronnego starcia przeciw
jeszcze potężniejszemu przeciwnikowi niż bliźniak Yoh Asakury.
W
domach wszyscy byli już obudzeni i każdy walczył na swój sposób z kacem –
jedynym wyjątkiem był Len. Faust wyleczył się bardzo szybko, jednakże nikt nie
chciał skorzystać z metod cmentarnej magii, używanych przez Fausta.
Tamara
odkąd się obudziła na przemian płakała lub przytulała się do June albo Piliki.
Jeszcze przed zaśnięciem dziewczyny wyjaśniły Doshi co się stało pomiędzy
Tamarą, a Lenem. Doshi w pełni rozumiała ex-dziewczynę swojego brata, dlatego z
całego serca starała się zmniejszyć jej ból po stracie ukochanego, którego obie
kochały: June jako brata, a Tamara jako druga osobę, chłopaka swoich marzeń.
Pod wieczór dziewczyny były już w dużo lepszym nastroju.
- Ciekawe kto będzie naszym kolejnym rywalem
- zaczął rozmowę Trey podczas kolejnego śniadania.
- Pewnie ktoś słaby - powiedział Len.
- Obyś się nie przeliczył braciszku -
wtrąciła z uśmiechem June.
Wtedy
dzwonek oznajmił im, że walczą z "Sekcją Sportową". Równocześnie Yoh
i jego partnerzy mieli walczyć z jakimiś szamanami z Himalaiów, których nazwę nie
sposób było przeczytać. Dziewczyny uporać się w tym czasie powinny uporać się "Fakirami". Istotnie nie
tylko im się to udało, wszyscy pozostali w polu walki przyjaciele odnieśli
wiktorie.
Po
upływie dwóch dni w ciągu, których nie wydarzyło się nic ciekawego ponownie
zadzwoniły dzwonki "Drużyny Yoh" oraz dziewczyn. Tym razem mężczyźni
mieli rywalizować z triem pod nazwą "Bayern",
a kobietki z "Slavic mistic power". Jak się okazało pod tą nietypową
nazwą ukrywała się trójka Słowaków, którzy ulegli im po dość jednostronnym
starciu. Z całej grupy przyjaciół obserwowali je zaledwie Manta z koleżankami z
tria, Tamara oraz o dziwo Horo, który nie wyjawił nikomu powodów dlaczego
wybrał ten mecz, a nie odbywającą się równocześnie walkę kumpli.
Asakura,
Rio oraz Faust znajdowali się na środku kanionu, w którym mieli zmierzyć się z
Bawarczykami. Ci ubrani byli w tradycyjne, ludowe stroje, charakterystyczne dla
tego regionu Niemiec. Walkę sędziować miał Kalim.
- Szamani gotowi? - spytał.
Wszyscy
potwierdzili gotowość.
- Walczcie!
"Drużyna
Yoh" poza nim samym wykonała wielkie kontrole ducha. Lider znalazł się na
jednym z ramion gigantycznej pielęgniarki. Na drugim stał jej ukochany, także
również pochodzący z Niemiec.
- Tauros do podkowy! - ryknął najgrubszy
German.
Duch
byka wpadł we wspomniany przedmiot. Ku zdumieniu widzów Bawarczyk także wykonał
wielką kontrolę ducha. Miał pomarańczowy kolor ciała. Okolice jego karku pokrywało
dziwne, gęste, brunatne futro. Miał trzy ogony oraz trzy cętki z tego samego
materiału co rogi. Duch niespokojnie poruszał przednim kopytem. Jego widok
budził respekt.
- Pidgey do nożyc! - ryknął drugi.
Duch
gołębia o jasnych piórach na brzuchu i nad oczami. Resztę jego ciała stanowiły
pióra niewiele ciemniejsze od koloru futra byka o trzech ogonach. Dziób miał
krótki, bladoróżowy i nóżki w tej samej barwie. W odróżnieniu od Taurosa nie
przybrał on wielkiej formy, lecz zwykłą.
- Ejberd do miecza -syknął ostatni.
Postać
widmowego, krzyżackiego rycerza wpadła do ciężkiego, dwuręcznego oręża. Także i
on nie przybrał wielkiej formy.
Cała
trójka szamanów znajdowała się na duchu najgrubszego z Niemców. Na przeciw nim
Duch Rzeki szykował się już do ataku
rydwanu.
- Tauros sejsmiczny wstrząs!
Ogromny
byk uderzył kopytem w ziemię, kiedy Rio ruszył na swoich duchach do ataku na
niego. Pomiędzy nimi pojawiła się głęboka szczelina w ziemi, która powiększała
się w kierunku nadciągającego klonu Elvisa. Jego Duch Rzeki wpadł w nią i chcąc
nie wywrócić się, skupił całą energię na utrzymaniu się w pozycji pionowej.
Wykorzystali to pozostali szamani z Bawarii.
- Atak wiatru! - ryknął szaman używający
ptasiego ducha.
- Cięcie z góry - polecił kolejny.
Podmuch
wiatru wytrącił z równowagi rydwan, a
cios mieczem pozbawił go jednej z głów, która na szczęście się zregenerowała-
kosztem poziomu mocy Rio.
Eliza
kontrowała atakiem igłą, który został odparty przez podrzut rogami Taurosa.
Właśnie wtedy Yoh doszedł do wniosku, że musi włączyć się do walki. Migiem wykonał
podwójne medium.
- Amidamaru, niebiańskie cięcie!
Atak
Yoh nie trafił co prawda w ogromnego byka, ale pozbawił kontroli duchów dwójki
Niemców na jego grzbiecie. Ci przywrócili ją po raz kolejny niewielkim nakładem
energii. W między czasie kolejny atak
rydwanu pędził na byka. Ten ruszył celując rogami w pierś Ducha Rzeki. Bestie
starły się. Po krótkim siłowaniu Tauros podrzucił w górę przeciwnika, który upadł
z hukiem i został przez chwilę bez kontroli ducha.
Kanion
wypełniły tumany kurzu. Rozległo się pokaszliwanie widzów i walczących. Yoh nie
zważając na trudne warunki ponowił atak. Rozległ się następny huk a kolejne
tumany kurzu uniosły się w powietrze.
- Atak wiatru!
Po
kilkunastu sekundach ciężkie warunki doskwierały już tylko Japończykom i
Faustowi. Wtedy właśnie publika mogła dostrzec, że wielka kontrola ducha
Taurosa padła jak domek z kart. Jego szaman jednak przywrócił ją, chociaż widać
było, że to jego ostatnie podrygi w tej walce. Pozostała dwójka Niemców
zeskoczyła z jego ducha.
- Frontalny atak! - polecił widmowemu
zwierzęciu.
- Faust odlećmy w górę - powiedział spokojnie
Yoh, którego w dalszym ciągu nie widać było pośród piaskowej zamieci.
Wreszcie
po chwili skrzydła ducha Elizy rozpędziły piasek. Stało się to w chwili, gdy
rogi byka zagłębiły się w podbrzuszu ducha stróża Rio. Ten rozpadł się. Szaman
o ekstrawaganckiej fryzurze wypadł z walki. Niedane było cieszyć się Niemcom z
drobnego sukcesiku. Strzykawka stróża Fausta wbiła się pomiędzy ogony Taurosa.
Migiem także on i jego szaman wypadli z walki.
Wtedy
drugi z Niemców stworzył wielką formę ducha swoim ptasim duchem. Niebawem
utracił ją po ataku podwójnego medium Yoh. Kiedy spróbował ją przywrócić wybuch serum pozbawił go resztek mocy.
- Zostało nas dwóch na jednego - stwierdził
Asakura.
- Ejberd, atakujemy na sto procent mocy!
Miecz
mknął wprost w olbrzymią pielęgniarkę, lecz
Yoh sparował atak. Właśnie wtedy Faust polecił Elizie zadać kolejny cios, który
zakończył definitywnie tę walkę.
- Zwycięża "Drużyna Yoh"! - ogłosił
Kalim.
Szatyn
z Faustem przybili sobie po piątce i pozwolili wyściskać się tym z przyjaciół,
którzy pragnęli to zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz