Rozdział 39
Co się stało z X – Laws?
Od
wizji Tamary minęło kilka godzin, szamani byli już po obiedzie, kiedy nagle
rozdzwoniły się wszystkie dzwonki wyroczni. Każda para walczyła w tym samym
czasie. Nie spodobało się to niewalczącym w tej rundzie. Dodatkowo na głównej
arenie walczyć mieli Choco i jego partner Tom, którego szaman nadal nie poznał
z Faustem VII i Lilly. Na tą walkę jako widz wybrał się Morty i Sharona. Duet
Len i Yoh miał walczyć na bocznej arenie z dwójką mnichów z Tybetu. Tu jako
widzowie wybierały się June i Lee Pai-
Long. Trey wraz Rio będą walczyć przeciwko Eskimosom. Na tę walkę pójdą Pilika
(z bólem serca) i Tamara. Najciekawiej, jednak zapowiadała się walka Milly i
Elly. Dziewczyny miały walczyć z kimś z kim szamani nie mieli kontaktu od
pamiętnego spotkanie niedługo po reaktywacji turnieju – mianowicie z Marco i
Laysergiem. Wzbudziło to sporą sensacje dlatego na tę walkę udały Sally oraz
Anna ciekawa spotkania z poplecznikami Żelaznej Damy Jeanne.
Silva
ogłosił początek walki i Duet Len – Yoh rzucił się błyskawicznie na
tybetańskich mnichów, którzy wykonali z łatwością uniki. Chłopacy
natychmiastowo poprawili się i tym razem mnisi już musieli zablokować atak. Tao
i Asakura uderzali, a mnisi odbijali ciosy niczym najwybitniejsi szermierze.
Mimo coraz mocniejszego natarcia starcy nadal bronili się bez problemów.
Skłoniło to szamanów do zmiany strategii.
- Koniec tej zabawy - żachnął się Len.
- Chyba muszę się zgodzić, chcę zdążyć
obejrzeć inne walki - potwierdził Yoh.
Skończyli
więc z szermierką podwójnymi mediami i zaczęli atakować z dystansu. Niebiańskie
cięcie Yoh sprawiło przeciwnikom sporo kłopotów, jednak nadal stali nawet nie
draśnięci. Len był coraz bardziej wściekły. Właśnie jego wyjątkowo precyzyjny
atak szybkiego tempa nie pozbawił przeciwników kontroli ducha, a zaledwie
zostawił parę niewielkich ranek na rękach Tybetańczyków, którzy obronili się
wspaniałą tarczą stworzoną przez jednego z nich. Mnisi postanowili wreszcie się
otworzyć i zaatakować. Ich ataki świetlistymi promieniami nie były zbyt celne,
za to odpowiedź Yoh pozbawiła jednego z nich foryoku. Okazało się, że obrona
oraz jeden atak i przełamanie własnej kontroli ducha pozbawiły go 100% mocy.
Dopatrzywszy się tego Len zaatakował kolejny raz szybkim tempem i złamał
kontrolę ducha mnicha, czym zakończył pojedynek.
Tymczasem pojedynek Choco, Toma, Fausta i Lilly wydawał się trwać bezkońca. Ataki były powolne i przewidywalne – jedynym, który sprawiał chęci do zakończenia walki był najsłabszy na arenie Tom. Amerykanin nie posiadał wielkiej mocy, ani strasznego wyglądu, ot zwykły amerykański chłopak z sąsiedztwa. Blond włosy dziwnie się poruszały, gdy atakował to Fausta, to Lilly.
- Dlaczego tak walczycie? - spytał partnera
Tom.
Choco
nie odpowiedział. Publiczność także niecierpliwiła się coraz bardziej, groźne
pomruki wydawały się coraz groźniejsze. Kolejny atak Toma nie miał prawa
zagrozić duetowi znajdującemu się na wielkiej formie ducha Elizy. Kolejny raz
pazury jaguara Choco nie dały radę trafić w cel, bo zablokowała je olbrzymia
strzykawka ukochanej Fausta. Lilly postanowiła spróbować odważniej walczyć i
rozpoczęła ostrzał. Nieskuteczny, ale napsuła trochę krwi rywalom. W tym czasie
Igła strzykawki niczym sztylet przeszyła Mika i omal nie zakończyła udziału Choco
w tej walce. Komik odtworzył jednak kontrolę ducha. Tom atakował, lecz nadział
się na kotrę Elizy i odpadł z rozgrywki. Choco został sam.
Był
w o wiele gorszej sytuacji. Zaczynał z większą ilością mocy w zapasie niż
Faust. Tom i Lilly byli na mniej więcej tym samym poziomie. Niestety tracąc
kontrolę ducha spadł na niższy poziom energii niż Faust. Dodatkowo znajdująca
się na ramieniu stróża Niemca Lilly była poza jego zasięgiem. Był w
beznadziejnej sytuacji. Szukał złotego środka do zwycięstwa, ale nie potrafił
tego dokonać. Nie ułatwiały mu też tego ataki Fausta, które stawały się coraz
bardziej śmiałe. Ostrzał Lilly zranił go w lewe przedramię. Wiedział już, że
przegra. Rzucił się na przeciwników co skończyło się zablokowanym atakiem i
szybką kontrą, dzięki której sędzia mógł ogłosić zwycięstwo zespołu Lilly oraz
Fausta.
Na
ostatni atak na arenę przybyli już Len oraz Yoh. Wraz z walczącymi tutaj
szamanami oraz kibicującymi im Sharoną oraz Mancie pobiegli na pustynie, gdzie odbywały
się pozostałe dwie walki. Jak się okazało tam, gdzie walczyć mieli Trey i Rio
nikogo już nie było.
Pędem
ruszyli na walkę dziewczyn z X – Laws. Dotarcie tam zajęło im dłuższą chwilę.
Na miejscu byli już wszyscy pozostali przyjaciele.
- Wygraliśmy - oznajmił im Horokeu.
- My też - pochwaliła się Lilly.
- A wy? - Trey skierował to pytanie do
Asakury i Tao, który tylko chrząknął znacząco.
- Masz jeszcze szans, stary - powiedział
pocieszająco sopelek do komika.
Na
arenie walka trwała dobrą chwilę. Marco i Layserg stali sobie pewnie z jednej
strony, praktycznie bez śladów po ciosach dziewczyn. Z kolei po dziewczynach
było widać, że biorą udział w trudnej walce szamańskiej. Ich ubrania były
porwane i ze sporymi dziurami. Ramiona Elly całe były zalane krwią z ran od
wahadełka Anglika. Syn detektywa raz po raz dotkliwie ranił ją bądź Milly.
Marco jedynie bronił siebie i zielonowłosego przed kontrami. Robił to, jednak
po mistrzowsku. Każdy atak dziewczyn zatrzymywał się na gardzie jego ducha
stróża, w tym czasie Layserg przeprowadzał kontratak wahadełkiem i rozrywał
kontrolę ducha dziewczyn. Marco widząc pojawienie się Yoh kazał podwładnemu
zakończyć walkę. W mig wahadło owinęło się wokół obu dziewczyn i dusząc
pozbawiło je kontroli ducha. Obie leżały na ziemi ciężko oddychając. Kalim,
który sędziował to starcie ogłosił rezultat. Nim X – Laws zdołali się rozpłynąć
zostali zatrzymani rzez Annę i Yoh.
- Fajna walka. Gratuluję – powiedział
Asakura.
- Dzięki Yoh – odpowiedział zaskoczony
Layserg.
- Dobra, dobra. Przejdźmy do rzeczy. Coście
robili przez tak długi czas i gdzieście byli szumowiny? – do rozmowy wtrąciła
się Kyoyama.
- Zbieraliśmy nowe siły oraz członków. Za
pewne chcesz wiedzieć jak dużo nas teraz? - odparł Marco - Jeśli tak to wiedz,
że jest nas aż 15. Jak widzisz dysponujemy wystarczającą siła, aby walczyć i z
wami i z demonami. – Włoch chyba nie zdawał sobie sprawy co na siebie ściąga
prowokując medium.
- Skąd wiecie o demonach? – spytał Trey.
- Widzisz my w odróżnieniu od was nie polegamy na informacjach od nich, tylko sami je zbieramy. – zadrwił Marco.
- Widzisz my w odróżnieniu od was nie polegamy na informacjach od nich, tylko sami je zbieramy. – zadrwił Marco.
- Coś ty powiedział? – warknęła Anna.
Żyłka
na jej skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować. Mogła pozwolić z siebie zakpić,
kiedy zdobywała informacje. Jednak kpina w otwarte oczy, która nie mogła
ułatwić im dowiedzenia się czegokolwiek była wyraźną przesadą.
- Marco mówi o tym, że byliśmy w piekle. –
poinformował ją Layserg wiedząc co się święci.
- I co? - odparła wyniośle Anna.
- Wiele się wydarzyło. Mefistoteles do końca
tygodnia zdobędzie pełnię władzy. zdradził Marco - Co prawda już ma pałac ex-
króla, ale kilka ważnych twierdz pozostaje przy Belzebubie. Nie ma szans żeby
się utrzymał. Próbowaliśmy go poratować w zamian za obietnicę oszczędzenia
ludzi przed zemstą wrogów. Nie udało się nam, demony są za bardzo potężne. Zdobyliśmy
jednak jego plany wobec Nas, czyli ludzi - opowiadał w uniesieniu.
- Jakie to plany? – zapytała June.
- Ataków na strategiczne miejsca. Chciał
uderzyć równocześnie na kilka miejsc, zaraz po zdobyciu pełni władzy. – rzekł
Marco.
- Czyli gdzie chcą uderzyć? – dopytał Yoh.
- Poprawka chcieli. Nadal nie mają pełni
władzy, a my mamy ich plany, więc opracowali nowe. Tych nie mam, ani nie znam.
Nie pytajcie, więc o nie. Co do starych. Mieli uderzyć na klasztor w Tybecie,
małą wioskę w USA, Paryż, Kreml w Moskwie, Wawel w polskim mieście Kraków,
pałac w Kyoto, Rio de Janeiro i posąg Chrystusa, ścianę płaczu w Jerozolimie,
Delhi i stacje badawczą na zachodniej Antarktydzie. Było to 10 strategicznych i
ważnych miejsc skąd mogliby rozpowszechnić się na cała planetę – wyjaśnił
Marco.
- Nie rozumiem, dlaczego niektóre z tych
miejsc są takie ważne – stwierdził Rio.
- Właśnie co takiego jest w tej wiosce w USA, Wawelu w Polsce, tej stacji, Jerozolimie i posągu? – spytała Sharona.
- Właśnie co takiego jest w tej wiosce w USA, Wawelu w Polsce, tej stacji, Jerozolimie i posągu? – spytała Sharona.
- Posąg Jezusa to posąg największego
przeciwnika diabła. Ściana płaczu to pozostałość po najbardziej znanej świątyni
ku chwale Boga, do której podróżuje w pielgrzymkach wyznawców tylu różnych
religii, Wawel był zamkiem, na którym chowano monarchów Polski i inne ważne
osobistości. Duchy z tego kraju są bardzo potężne, mimo że w większości są to
dusze ludzi. Stacja dalej nie wiemy dlaczego, ale myślimy, że to przez to, że
Antarktyda jest niezamieszkana przez ludzi, a kontynent i tak trzeba opanować –
wyjawił Marco.
- Dzięki za informacje. My już pójdziemy
kiedy nadejdzie godzina walki – powiedziała Anna, w której głowie już tlił się
plan...
***
Wieczorem
dzwonki wyroczni oznajmiły kolejne walki. Tym razem szamani walczyli o różnych
godzinach. Jako pierwsi rankiem kolejnego dnia potykali się Len oraz Yoh z
szamanem z Afryki Południowej i starą Chinką. W myśl przetestowania nowych
strategii przyjaciele pozwolili się najpierw zaatakować. Dwa ataki rodaczki
Lena zostały z łatwością zablokowane przez Japończyka. Murzyn z kolei miał
problemy z właściwy wycelowaniem. Chybiał o kilka dobrych metrów. Wreszcie Len
zaatakował szybkim tempem, które dotkliwie poraniło rywali. Nie byli już zdolni
do walki, chociaż mieli jeszcze zapasy energii duchowej. Starcie trwało trzy
minuty i dwadzieścia pięć sekund.
Półtorej
godziny później Trey i Rio w niecałe osiem minut zakończyli marzenia o awansie
kobiet w średnim wieku z Nowej Zelandii. Chwilę po walce oznajmiły, że wobec
dwóch swoich porażek i dwóch tryumfów przeciwników nie mają już o co walczyć,
ponieważ i tak nie mają nawet matematycznych szans na awans. Wtedy sędziujący
walkę Kalim oznajmił, że regulamin turnieju stanowi, iż wobec tego i wyniku
drugiego pojedynku w tej grupie, który toczył się równolegle, kobiety odpadają
z turnieju tak samo jak pierwszy grupowy przeciwnik Rio i Horo, który poległ w
walce z ostatnim rywalem kolegów w tej rundzie.
W
samo południe Choco i Tom odnieśli gładkie, chociaż pojedynek trwał dobrych
kilkanaście minut, nad parą z Syberii. Obywatele Rosji zachowali jednak
matematyczne szanse na awans. O tej samej porze Yoh obserwował drugą grupową
wygraną niedawnych rywali Milly i Elly. One same toczyły walkę dopiero po
obiedzie, którego raczej nie miały ochoty jeść.
Jeszcze
przed pojedynkiem dziewczyn w szranki stanęli Lilly i Faust oraz podstarzała
Latynoska oraz mogący być jej wnuczkiem biały Amerykanin. Kobieta okazała się
silną szamanką, która utworzyła nawet wielką kontrolę ducha swojego kota
perskiego. Pojedynkowała się z wielkim odpowiednikiem Elizy. Stojący na jej
ramieniu Faust powtarzał sposób rywalizacji z walki z Choco. Po zaciętym
pojedynku, w którym obie strony odniosły rany Faust niespodziewanie utracił
kontrolę ducha. Kilkadziesiąt sekund potem Lilly została wyeliminowana z walki.
Osamotniony cmentarny mag walczył dzielnie, wykluczył nawet z walki chłopaka,
jednak Latynoska pozostawała nieugięta.
- On przegra - oznajmił chłodno Tao.
- Niemożliwe -zaprotestował spokojnie jego
partner.
Eliza
zamachnęła się okrutnie olbrzymią strzykawką, ale kot zgrabnie uniknął ciosu i
wyprowadził cios pazurami w łydkę pielęgniarki. Ta zakołysała się
niebezpiecznie, lecz zdołała zachować równowagę. Niestety wtedy pers wbił jej
pazury obu przednich łap w tyłek. Szarpnął gwałtownie jakby chciał rozerwać
widmo kobiety i kontrola ducha Faust przeszła do historii. On sam spadając ze
znacznej wysokości upadł z donośnym, nieprzyjemnym dźwiękiem.
- Po nim - zawyrokował Len.
Nim
ktokolwiek zdołał zaprotestować, Faust dźwignął się na łokciach. Jego lewa noga
wykręcona była pod nienaturalnym kształtem. Próbował ruszyć drugą nogą, ale
średnio mu to wyszło. Sędzia podbiegł do niego by upewnić się czy może walczyć
czy nie. Latynoska na grzbiecie gigantycznego persa podeszła spokojnie.
- Poddaj się! - ryknął Rio.
- Szkoda zdrowia! - zawtórował mu Morty.
Pomimo
tego Faust podniósł się na czworaka. Próbował nawet przywrócić kontrolę ducha,
ale nie udało mu się to za pierwszym razem. Za drugim też. Przeciwniczka
pisnęła coś do niego po hiszpańsku.
- Mówi żeby się poddał - przetłumaczył Choco.
Niemiec
nie zrobił tego. Ostatkiem sił porwał się na równe nogi. Jeżeli komuś spośród
licznie zgromadzonej publiczności wydawało się, że dokonał niemożliwego to za
cud uznać powinien przywrócenie kontroli ducha przez Fausta. Nie starczyło mu
już sił na wielką kontrolę ducha po raz trzeci podczas tej walki. Ruszył
chwiejnym krokiem w stronę rywalki. Ta warknęła coś zbyt cicho by mógł
dosłyszeć to znający jej mowę Choco. Kilkanaście sekund potem widmowy kot
zamachnął się i uderzył ex- doktora z siłą, która odrzuciła go kilka metrów w
tył.
Yoh
momentalnie ruszył pędem na arenę. Wyprzedził go jednak sędzia, który sprawdzał
już podstawowe czynności życiowe Fausta. Obok klęczała Lilly. Przyciskała oderwany
kawałek rękawa do rany na skroni mężczyzny. Zaraz po dobiegnięciu Asakry do
nieprzytomnego szamana dotarli medycy z Tatianą i umieścili go na noszach i
zabrali do swojej placówki. Ich tropem podążyli Yoh, Rio, Tamara, Trey oraz
Morty. Anna pozostała w swoim pokoju. Pozostali wyruszyli na walkę duetu Elly-
Milly.
Dziewczyny
pojedynkować się miały z reprezentantkami tej samej płci na obrzeżach wioski.
Przybyła tam garstka widzów, których znaczną część tworzyły ich koleżanki wraz
z Horo i Lenem. Pomiędzy tymi ostatnimi usiadła Pilika, który oznajmiła, że
chcę powstrzymać ich od kłótni.
Starcie
rozpoczęło się od ataku różowym promieniem niskiej, rudowłosej Europejki w
Milly. Ta zgrabnie odskoczyła w prawo. Następnie wysoka mulatka zaatakowała
piką Elly, która zablokowała cios swoimi powiększonymi pazurami. Kolejny różowy
promień zaskoczył Milly, jej reakcja była opóźniona i w rezultacie drasnął
nieznacznie jej ramię. Mulatka wykorzystała to i raniła swoją piką
przeciwniczkę w skroń. Polała się krew.
- Szybko idzie - zakpił Len.
- Kolejne ranne ty odnosisz do szpitala -
wtrąciła Jun, a jej głos ociekał przesłodzonym jadem.
- Elly się ucieszy - dodał Trey.
Len
nie odpowiedział, gdyż wspomniana blondynka trafiła pazurami rudą. Jej
zakrwawiona koleżanka zapomniała o defensywie i kolejny cios ostrza piki trafił
ją w żebra kończąc jej udział w meczu. Zaraz potem trzeci jednakowy atak
rudowłosej złamał kontrolę ducha Elly. Nim zaczęła ją przywracać pika została
przystawiona do jej krtani i poddała się.
- Wiedziałem, że tak się skończy - skwitował
Len czując ulgę z wiadomych powodów.