Rozdział 65
Osorezan
Tamara
miała mieszane uczucia co do opuszczenia przez siebie Dobbie Village. Z jednej
strony żałowała, że musi opuszczać wszystkich przyjaciół. Chciała wspierać ich
w walce z nowym wrogiem, kibicować Yoh kiedy będzie zdobywał koronę król
szamanów i cieszyć się wygraną. Z drugiej była szczęśliwa, że uniknie
zagrożenia ze strony demonów, które były przeciwnikiem równie silnym jeśli nie
silniejszym niż Hao. Na pewno górowały liczebnie nie tylko nad Hao i jego
zwolennikami, ale także nad szamanami, którzy byli zdecydowani walczyć z nimi.
Dobbie
ostatecznie opuściła w tajemnicy przed większością ekipy. Nie miała za złe
Mikihisie nieujawnianie tego przyjaciołom.
Do
Osorezan przybyła niecały tydzień później. Wiedział, że w tym czasie co
najmniej trójka duchów żywiołów musi mieć już nowych właścicieli. Bolało ją
odrobinę, że nie może być jedną z piątki osób wybranych do posiadania nowego
ducha, ale wiedziała, że inni są bardziej odpowiedni do tego.
Podróż
upływała jej w samotności, jeśli nie liczyć pary jej zboczonych duchów. Początkowo
co kilka minut jeden z jej stróżów oferował urozmaicenie wycieczki poprzez
oralne uciechy, lecz przez cały lot stanowczo odmawiała udziały we wszelkich
zboczonych gierkach.
Jej
uwagę zwróciła pewna kobieta, która siedziała z przeciwległej strony samolotu.
Wysoka brunetka o jasnej cerze i brązowych oczach. Miała wschodnioeuropejskie
rysy twarzy. Ukrainka mieszkająca w Japonii. Tamara doskonale pamiętała kim
była i jest ta kobieta. To ona zrujnowała jej związek z Lenem. To właśnie ona
przespała się z nim po pijaku w Dobbie Village, kiedy walka z demonami nie była
ich najważniejszym problemem.
- Hej – odezwała się do niej Tatiana.
Tamara
nie odpowiedziała. Jak ta kobieta mogła być aż tak bezwzględna, brutalna i
bezczelna? Jak śmiała się do niej odzywać po tym jak zrujnowała jej pierwszy
poważny związek?!
- Będzie afera – odzewał się Konchi.
- Będzie zabawa – dodał Ponchi.
Tamara
poczuła jak żyła na czole zaczęła jej niebezpiecznie szybko pulsować. Także
oddech stał się płytszy i znacznie szybszy. Gniew w niej narastał.
- Oddychaj – szepnął jeden z jej duchów.
Przyznać
należy, że wcześniej Tatiana przeżyła też burzliwy jednodniowy romans z Rio.
Gdyby nie długi jęzor szamana to być może udałoby się im stworzyć związek, a
wtedy nie doszłoby do późniejszych zdarzeń?
- Hej – powtórzyła Ukrianka.
- Ej – wydukała w odpowiedzi Japonka.
Brunetka
ruszyła ku niej swoim swobodnym, zmysłowym krokiem. Głowy kilku pasażerów
podążały za nią. Nie zwracała na to uwagi.
- Mogę się przysiąść? – zapytała Tatiana.
Tamara
nie odpowiedziała.
- Jasne – wyręczył ją Konchi.
Tamara
przymknęła oczy by nie zdradziły targających nią emocji. Momentalnie pod
powiekami przypomniał się jej widok jaki znalazła w „ten feralny dzień” w
pokoju Lena Tao. Niebieski szlafrok i czarne pończochy samonośne.
- Dalej masz do mnie żal? – dobiegł ją głos
Tatiany.
- Nie – odparła Tamara siląc się na spokój –
przeżywam ciężkie dni.
- Rozumiem – rzekł Ukrainka z pogodnym wyrazem
twarzy.
Siedziały
przez chwilę wspólnie, lecz żadna nie odezwała się ani słowem. Konchi fruwał
nad głową Tatiany wykonując przy tym obelżywe gesty, a jego duchowy towarzysz
zajmował się podobnymi czynnościami plecami swojej szamanki.
- Nie oglądasz finału Turnieju? – zagadała wreszcie
szamańska pielęgniarka.
- Nie, Yoh wygra – zapewniła zdecydowanym tonem
Tamara.
Nagle
w głowie zapaliła się jej czerwona lampka. Osoba zajmująca się opieką nad
zdrowiem rannych szamanów nie powinna opuszczać turnieju przed jego zakończeniem
jeśli nie nawet przed doprowadzeniem do powrotu do formy przez ostatniego z
rannych szamanów.
- A ty? – zapytała wreszcie.
- Skończyła się moja służba… tam.
- To znaczy?
- Ktoś inny będzie się teraz zajmował
doglądaniem rannych.
- Dlaczego nie ty?
- Zadajesz strasznie dużo pytań – zauważyła z
uśmiechem Tatiana – powiem ci jednak. Każda praca ma swój koniec, każdy ma
prawo do wolnego dnia, tygodnia lub dłużej. Ja ze swojego prawa korzystam.
- Aha – westchnęła tylko Azjatka i spojrzała w
okno.
Na
lotnisku została odebrana przez Keiko Asakurę. Matka Yoh i Hao ubrana była w
codzienny dla siebie sposób, czyli kobiecy garnitur, na który składał się
ciemnoczerwony żakiet, sięgająca do kolan spódniczka w tym samym kolorze oraz
biała koszula z czarnymi guzikami. Jej brązowe oczy i ciemnobrązowe włosy nic
się nie zmieniły odkąd Tamara uczyła się w Osorezan lata temu.
- Witaj, Tamaro – odezwała się pani Asakura.
- Dzień dobry – odpowiedziała dziewczyna.
Keiko
przytuliła ją krótko. Była taka delikatna i wrażliwa jak dawniej. Ponad
wszystko ceniła jednak swoją rodzinę, służbę dobru rodu oraz roli jaką miała
odegrać w dziejach świata szamanów oraz ludzi.
- Chodź kochana, nie mamy zbyt wiele czasu –
oznajmiła swoim zwyczajowym łagodnym tonem.
W
towarzystwie Keiko, przy której nawet Konchi i Ponchi potrafili zachowywać
pozory kultury, dotarła do Osorezan jeszcze tego samego dnia. Po drodze
dziewczyna opowiadała matce Yoh o zdarzeniach jakie miały miejsce w Dobbie
Village i planach jakie chcieli zrealizować jej przyjaciele by kolejny raz
ocalić świat.
Pani
Asakura odpowiadała z życzliwością i troską, słuchała z pozorną uwagą, lecz coś
w jej mowie ciała nie pasowało Tamarze. Także oczy Keiko zdawały się nieobecne.
Kobietę musiało coś trapić, lecz Tamara nie potrafiła tego z niej wydobyć, nie
pytając jej przy tym o to bezpośrednio.
Równie
dziwny był brak powitania jej przez teściów Keiko. Ani Yohmei ani Kino nie było
nigdzie widać wieczorem w dniu jej przybycia. Podobnie było w ciągu kolejnych
dni. Dopiero czwartego dnia pojawiła się Kino. Przywitała krótko Tamarę i
odesłała dziewczynę do nauki w samotności.
Tamao
myślała o tym próbując zasnąć w pierwszą noc po powrocie do Osorezan. Nic nie
miało sensu. Również to, że Mikihisa nie przybył tutaj z nią. Zaczęła podejrzewać,
że ojciec Yoh nie powiedział im całej prawdy na temat walki z demonami. Co do
tego nabierała coraz większej pewności z każdą chwilą. Narastało w niej także
przekonanie, że ktoś z rodu Asakura gra we własną grę, w której jego interes
lub interes jego rodu stał się ważniejszym od pokonania piekielnych stworzeń.
Jakby
zmartwień było jej mało, kiedy tylko udało się jej zasnąć, nawiedziła ją wizja.
Widziała w niej śmierć Rio, który wraz z jakąś kobietą, której twarzy nie mogła
dostrzec był uwięziony gdzieś pod skałami i odłamkami lodu. Obudziła się zlana
zimnym potem i wyruszyła na do kuchni po szklankę wody.
Będąc
przy pokoju, w którym spała Keiko dosłyszała dziwne odgłosy dobiegające ze
środka. Mogła być ciągle młodą nastolatką, lecz potrafiła już rozpoznać odgłosy
wydawane przez kobietę, która odczuwa rozkosz.
Poczuła
narastającą potrzebę by upewnić się, że matka Yoh jest zaspokajana przez
swojego męża. To z pewnością ukoiło by jej zszargane nerwy. Wiedziała, że nie
jest to moralne, właściwe ani grzeczne. Nie mogła jednak tego zwalczyć.
Delikatnym,
powolnym ruchem uchyliła shoji, czyli ruchomy ekran służący za drzwi. Wewnątrz
pokoju panował półmrok. Światło zapewniały wyłącznie cztery świeczki ustawiona
w narożnikach pomieszczenia. W centralnym jego miejscu na materacu leżała
Keiko.
Ubrana była zaledwie w czarny,
koronkowy stanik, który i tak zsunął jej się poniżej piersi oraz opuszczone do
kolan ciemne majtki, gdyż kolor był dla niej niemożliwy do rozpoznania. Mimowolnie
odnotowała, że Keiko jest piękną kobietą, której nie szkodzi upływ lat. Dopiero
wtedy dostrzegła, że Asakura jedną dłonią bawi się własnym sutkiem a drugą
wykonuje serie rozmaitych ruchów w okolicach krocza. Nigdzie natomiast nie
zauważyła jej męża.
Stała tak przez chwilę. Czuła
się jakby ją zamurowało. Pierwszy raz widziała masturbująca się kobietę.
Otrząsnęła się po chwili. W myślach dziękowała szczęściu, że Keiko była zbyt
skupiona na sobie by spojrzeć w jej stronę. Szczęśliwie nie było z nią także
jej stróży, którzy z pewnością gadaliby jakieś głupie komentarze i zwracali na
nią uwagę.
Wreszcie zdecydowała się
wrócić do swojej sypialni. Nie zamykała drzwi, nie chcąc zdradzić swojej
obecności. Po kilku sekundach pożałowała tego, gdyż skrzypiąca podłoga miała
teraz łatwiej poinformować panią domu o jej krokach na korytarzu.
Tej nocy już nie zasnęła.
Zmartwienia i troska o los świata w połączeniu z widokiem roznegliżowanej Keiko
skutecznie jej to uniemożliwiły. Z obrzydzeniem odkryła, że sama zaczęła
odczuwać potrzebę rozładowania frustracji w sposób podobny do starszej
znajomej. Nie zrobiła jednak tego.
Od
wczesnego rana wiedziała, że obecność drugiej osoby będzie dla niej tego dnia
krępująca i problematyczna. Szczęście odwróciło się od niej, kiedy Keiko
przyszła ją obudzić. Kobieta była ubrana tak samo jak Tamara zapamiętała jej
widok w blasku świec.
Nie
rozmawiały zbyt wiele przez cały dzień. Keiko poinformowała dziewczynę jakie
ćwiczenia i gdzie ma wykonywać po czym zajęła się swoimi sprawami. Do pójścia
spać natrafiły na siebie jeszcze podczas śniadania i obiadu. Tamara odczuła z
tego powodu ulgę.
Burza,
która rozpętała się po kolacji zwiastowała, że będzie to kolejna ciężka noc.
Konchi zniknął gdzieś w okolicach południa, a Ponchi zajęty był próbami
przestraszenia Tamary co znudziło mu się, kiedy ciemność rozświetlana tylko
przez pojawiające się często tego wieczoru pioruny zrobiła to zamiast niego.
Deszcz uderzał grubymi kroplami w ściany, okna i dach budynku.
Tamara
była autentycznie przerażona, lecz jakoś udało się jej zasnąć. Niestety nie był
to najlepszy sposób uspokojenia jej nerwów. Tej nocy napadły ją dwie wizje.
Jedna była jej znana już od wczoraj. Druga zaś była nowa. To właśnie w tej
wizji Yoh zostaje przebity sztyletem będąc już w drodze do Króla Duchów.
Obudzona
z przerażeniem i zlana zimnym potem wyruszyła na poszukiwanie ukojenia.
Ponownie szła korytarzem, lecz tym razem z żadnego z pokojów nie dochodziły
żadne odgłosy. Ciszę nocy przerywały grzmoty i dźwięk kropel deszczu.
Zatrzymała
się przed sypialnią Keiko. Wzięła kilka głębokich oddechów i zapukała. Po
krótkiej chwili, która zdawała się dziewczynie wiecznością, drzwi otworzyła jej
Keiko. Tym razem ubrana w prostą, białą, sięgającą do kolan koszulę nocną.
Wpuściła bez słowa Tamarę do środka widząc jej minę.
Tam
wskazała miejsce na swoim posłaniu i zachęciła do zajęcia go. Tamara uczyniła
to i objęła kolana ramionami. Siedziała tak przez kilka uderzeń serca i
opowiedziała pani Asakurze o trapiących ją wizjach umierających przyjaciół.
Keiko
wysłuchała jej cierpliwie. Tym razem także jej oczy zdradzały, że była
zainteresowana i pochłonięta wysłuchiwaniem opowieści młodszej białogłowy.
Kiedy opowieść się zakończyła, bez słowa wzięła Tamarę w ramiona, przyciągnęła
do siebie i przytuliła. Następnie sprowadziła obie do pozycji leżącej. Ułożyła
głowię Tamao na terenie pomiędzy swoją piersią a barkiem. Objęła ponownie
ramieniem i zaczęła szeptać kojące słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz