Rozdział 23
X- Laws vs Demony
Lyserg
czuł się dotknięty i odepchnięty po spotkaniu z dawnymi przyjaciółmi. Fakt,
wiedział o komplikacjach na jakie mogą natrafić, kiedy będą werbować Yoh i
resztę, ale nie sądził, że spotkają się z kompletnym niezrozumieniem i
oskarżeniami o bycie mordercami. Zbyt dobrze jednak pamiętał o pierwszym
spotkaniu z demonami, by móc odczuwać coś więcej do dawnych kompanów niż zwykłą
niechęć.
Pamiętał
jakby to było wczoraj. Grupa wyrzutków obecna tego dnia w Tokio nie była zbyt
liczna. Nie było wśród nich Żelaznej Panienki oraz Marco. To właśnie on Lyserg
jako członek grupy najstarszy stażem miał doglądać czy pozostała trójka trzyma
się odpowiedniej linii ideowej i czy aby na pewno nadaje się do wsparcia
Jeanne. Nie spodziewali się jakichkolwiek problemów, Zik został zabity i zło
poniosło niepowetowaną stratę.
Japończyk
Hikari jako pierwszy dołączył do nowej ekipy wyznawców paryskiej piękności.
Jego pierwszym duchem stróżem był stary drwal. Nic więc dziwnego, że za medium
służyła mu siekiera. Kiedy to się stało trenował pod okiem Anglika z pozostałą
dwójką rekrutów. Niska, blondynka Katja pochodziła z Syberii. Jej stróżem był
niezwykle rzadki biały tygrys. Jako medium używała rękawic z pazurami,
wyglądającymi jak z filmu o X- menach. Ostatnim świeżakiem był Brytyjczyk,
Gary. Miał silne, szerokie ramiona i długie, ciemne włosy. Jej duch stróż był
starożytnym magiem, niektórzy uważali, że znał on samego Merlina, lecz nie była
to prawda. Harold, bo tak zwał się mag zmarł kilka lat przed narodzinami
legendarnego czarodzieja.
Lyserg
miał im właśnie pokazać jak zwiększyć siłę ataku, jednocześnie nie zwiększając
zużycia swojego foryoku, kiedy za jego plecami rozległ się szyderczy śmiech.
- Mówiłem ci Hikari, że nie ma się z czego
śmiać - ofukał Jaopńczyka.
- To nie ja - odparł tamten.
Lyserg
poczuł się zagubiony. Wiedział, że za nim nie ma nikogo poza Azjatą, lecz ten z
jakiegoś powodu twierdził, że to nie on. Istotnie barwa śmiechu nie pasowała do
piskliwego głosu Hikariego.
- To kto? - zapytał Anglik.
- On - wtrącił Gary, wskazując na
znajdującego się obok stwora.
Postać
obok Anglika miała ponad dwa metry wzrostu. Skórę miał chropowatą i ciemną.
Jego barki były jeszcze szersze niż dobrze umięśnionego nowego aktywisty X-
Laws. Jednak tym co budziło największy strach w różdżkarzu były wielkie,
czerwone oczy bestii.
- Kim jesteś? - spytał Lyserg, a koło niego
pojawił się jego stróż.
Przybysz
zaśmiał się gardłowo.
- Twoim koszmarem dziecinko - zakpił z niego.
Lyserg
wykonał kontrolę ducha wprowadzając duszka do wahadełka. Na przeciwniku nie
zrobiło to żadnego wrażenia. Ubrany w stary, postrzępiony, płócienny płaszcz i
ciemnoszare spodnie, patrzył beztrosko na Anglika.
- Chcesz mnie przestraszyć tą zabawką? -
spytał.
- A ty chcesz mnie zdenerwować?
- Pobawimy się? - demon kontynuował serię
pytań.
Do
zabawy postnowili się włączyć rekruci. Gary umieścił Harolda w drewnianej pałce
lub jak kto woli różdżce. Drewno zajaśniało bladożółtym światłem. Chwilę po nim
duch tygrysa skończył w szponach Rosjanki, drwal w siekierze Hikariego.
- Czworo na jednego, to chyba nie fair? -
zakpił demon.
Lyserg
nie dał się sprowokować, ale dostrzegł jak w drugim Brytyjczyku i Katji wzbiera
gniew. Wiedział co powiedziałby w tej chwili Yoh, ale jakoś te słowa nie mogły
przejść mu przez gardło.
- Wybuch eliksiru! - ryknął Gary.
Z
trzymanej przez niego różdżki trysnęły strumienie zielonego światła. Lyserg
znał ten atak i wiedział, że jest to dobry sposób na sprawdzenie rywala. Nim
foryoku Anglika dotarło do demona, ten odsunął się kilka kroków w lewo,
zupełnie jakby atak był w zwolnionym tempie, a on poruszał się normalnie.
- Spowolnienie ataku - odrzekł właściciel
czerwonych oczu.
Atak
oczywiście był niecelny. Lyserg mrugnął. Kiedy ponownie otworzył oczy,
napastnik zniknął. Nim się otrząsnął w stronę jego i jego towarzyszy walki mknęły
trzy ataki, z trzech różnych stron.
Katja
wykorzystując tygrysie zdolności umknęła przed promieniami. Topornie walczący
Japończyk nie wiedział co zrobić. Diethel potrafił stworzyć tarczę, ale
zaledwie z jednej strony. Gary mógł utworzyć tarczę z drugiej, ale pozostawała
jeszcze trzecia.
- Robimy tarcze - syknął Lyserg.
Jako
pierwszy utworzył zasłonę ze swojej strony. Jak dobrze się domyślił, Gary bez
trudu zrobił to samo ze swojej strony. Jedynym problemem pozostawał Hikari,
który wciąż był zbyt zszokowany.
- Hikari... - zaczął Brytyjczyk.
-
Palisada - mruknął Azjata.
Z
ziemi przed nim zaczęły wyrastać pionowe, zaostrzone drewniane pale, utworzone
z jego foryoku. Zmaterializowały się idealnie w czas by przyjąć uderzenie.
Rozległ się huk z trzech stron. Wszystkich oślepił blask spowodowany eksplozją.
Lyserg poczuł jak jego ciała odrzucone siłą wybuchu unosi się w górę i leci do
tyłu. Zatrzymał się dopiero, kiedy rozbił się o coś, co też zdawało się być czyimś
ciałem.
- Nikt nigdy nie spróbował zatrzymać tego
ataku - powiedział z chłodnym podziwem demon, a jego głos był doskonale
słyszalny, pomimo zdarzeń sprzed sekundy.
Wszędzie
unosiły się tumany kurzu i dymu, więc Diethel nie mógł zauważyć demona ani
swoich kolegów i koleżanki. Wiedział, że ostatni atak poobijał go konkretnie,
ale nie miał żadnych ran, które wymagały zatamowania krwotoku lub innego czegoś
poważnego.
- Hikari! - krzyknął.
Nikt
mu nie odpowiedział.
- Gary!
Ponownie
głucha cisza.
- Katja! - krzyczał coraz bardziej
rozpaczliwie.
Gdzieś
za jego plecami rozległ się charczenie. Niewiele myśląc, pobiegł w tamtą
stronę. Blondynka leżała na ziemi, oddychając ciężko. Jej biała tunika była w
strzępach. Po spodniach w tym samym kolorze pozostał skrawek materiału na jej
udzie. Zgrabnym udzie, co dostrzegł Lyserg dopiero po chwili. Nie miał jednak
więcej czasu na podziwianie walorów koleżanki. Całe jej ciało było poobijane.
Miała liczne zadrapania i kilka ran... ciętych. Lyserg nie potrafił sobie odpowiedzieć
skąd te obrażenia, przecież ona jako jedyna umknęła przed atakiem z trzech
stron świata.
- Katja?
Zacharczała
ponownie. Nie mógł zrozumieć co ma mu do powiedzenia.
- Mówi żebyś uważał na tyły - rozległ się
głos za jego plecami.
Zaraz
potem otrzymał kopniaka w łopatki. Przekoziołkował kilka metrów do przodu.
Kiedy się obrócił, nie mógł dojrzeć gdzie się ukrywa demon.
- Zastanawiają cię jej rany? - zastanawiał
się na głos demon - cóż uciekła przed tamtym atakiem, ale kolejnego już nie
potrafiła... wyminąć, więc przyjęła go czołowo. I to dosłownie - odpowiadał
jakby wspominał jakąś radosną historię z wakacji.
W
między czasie kurz opadł już niemal całkowicie. Lyserg dostrzegł, że pomiędzy
nim i mieszkanką Syberii, leży bezwładu ciało Hikariego. Jego klatka piersiowa
poruszała się, co oznaczało, że wciąż jest żywy. Gary próbował wstać z gleby po
drugiej strony polany, na której się znajdowali.
- I to mają być ci sławni X- Laws? - kpił
demon.
Lyserg
nie słuchał go. Wciąż nie widział miejsca, w którym przebywa wróg. Postanowił
wykorzystać swoje zdolności różdżkarskie. Równocześnie żałował, że nie ma przy
sobie medium swojego arcyducha. Utworzył kontrolę ducha i zaatakował kierując
się największą wyczuwalną ilością foryoku.
Wahadełko
pomknęło z zawrotną szybkością. Po kilku sekundach - ku szokowi Lyserga - atak
mknął wprost w niego.
- To nie możliwe!- krzyknął, starając się z
całych sił zatrzymać atak.
Udało
mu się to kilka centymetrów przed własną twarzą. Kryształ wahadełka spadł na
ziemię. Młody Anglik nie wierzył w to co właśnie zobaczył. Przecież to nie
możliwe żeby był potężniejszy od demona!
- Źle się za to bierzesz - warknął tamten.
- Nie rozumiem.
- Chyba nie sądzisz, że ci powiem jak mnie
znaleźć - demon zakpił po raz kolejny.
Lyserg
rozejrzał się wokół. Gary stał już stabilnie na dwóch nogach i chociaż wciąż
ciężko dyszał mógł się już bronić, a może nawet i atakować. Hikari otworzył już
oczy, ale wciąż leżał. Być może nie miał już ochoty wstawać. Kawałek dalej,
Rosjanka wciąż nie była w stanie wstać. Co więcej jej rany krwawiły jakby
mocniej.
- Jak się czujecie? - rzucił do swoich
kompanów.
- Jeszcze trochę poleżę, ziemia jest taka
chłodna - wydusił na bezdechu Japończyk.
- Damy radę - rzekł Gary, ale jego głos
wydawał się nieobecny.
Nagle
pomiędzy leżącymi Hikarim i Katją pojawił się demon. W dłoni trzymał jeden z
najdziwniejszych mieczy jakie Lyserg w życiu widział. Wyglądał trochę jak
szabla piracka, ale ostrze obrastało też przód rękojeści. Spod niej wrastało
dodatkowe, kilkucentymetrowe ostrze, skierowane dół. Sama klinga wyglądała
jakby była postrzępiona lub uzębiona - Lyserg nie wiedział, które określenie
lepiej pasuje.
- No dawać dzieciaki! - ryknął na świeżych
wyrzutków.
Lyserg
ponownie puścił szybki atak wahadełkiem prosto w szyję przeciwnika, lecz jego miecz
był szybszy. Kryształ wahadła został odcięty od reszty nim doleciał do celu.
Pozbawiony napędu chybił cel o kilkadziesiąt centymetrów.
- Jeden mniej.
Rozwścieczony
Gary wystrzelił zza pleców szefa w demona z całych sił jakie mu pozostały.
Potężny złotawy strumień energii mknął w demona z zawrotną prędkością. Ten wyskoczył w górę i zwyczajnie umknął z
trajektorii lotu ataku Anglika.
- Dwóch mniej.
Nim
zdążyli cokolwiek zrobić, demon wylądował stopami na plecach w dalszym ciągu
leżącego Japończyka. Rozległ się chrzęst łamanych kości. Hikari wydał z siebie
zduszony okrzyk pełen bólu.
- Zostaw go! - ryknął Lyserg.
- Jak sobie życzysz - odparł i powoli zszedł
z Wyrzutka.
Schodząc
przekładał ciężar ciała na tę nogę, która dłużej stała na plecach Hikariego.
Kolejne kości łamały się. Wreszcie demon stanął obok. Nim ktokolwiek z kolegów
rannego zdołał cokolwiek powiedzieć, ostrze zatopiło się w jego ciele
dwukrotnie. Momentalnie ziemię pod nim poryła spora kałuża krwi, która wciąż
rosła. Napastnik kopnął go jeszcze w nos, łamiąc go przy tym i odszedł.
Lyserg
i Gary dobiegli do niego szybciej niż stan ich zdrowia na to pozwalał.
Próbowali go uratować, robili co w ich mocy, ale to było za mało. Odszedł dwie
minuty po zniknięciu swojego zabójcy.
Drugie
spotkanie z tym samym demonem zakończyło się o tyle lepiej, że tym razem nikt
nie zginął. Mimo wszystko wszyscy X- Laws byli po nim solidnie poobijani.
Właśnie dlatego podejście Yoh i reszty tak bardzo zabolało Brytyjczyka.
- Nie przejmuj się nimi - głos Marco wyrwał
chłopaka z zamyślenia.
- Ale... ale dlaczego? - wydukał Lyserg.
- Dołączą do nas później niż sądziliśmy -
wyjaśnił Włoch doskonale rozumiejąc do czego zmierza chłopak.
Lyserg
zamilknął. Trawił to co powiedział jego mentor.
- Panienka Jeanne chce żebyśmy solidnie
potrenowali nim dojdzie do kolejnej konfrontacji z demonami, bo wiesz
doskonale, że mimo naszych walk z jednym z nich, jest ich o wiele więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz