Rozdziała 22
Atak z zaskoczenia
Wczesnym
rankiem następnego dnia Anna wydała rozkaz wyjścia dalej. Po kilku godzinach
marszu- kiedy jedyną atrakcją był Len próbujący rozszarpać Tray’a za jego
marudzenie lub ktokolwiek inny usiłujący uniemożliwić Choco opowiadanie marnych
dowcipów – grupa dotarła do „czarnego pyłu”. Zmęczeni wielogodzinnym marszem
postanowili zrobić przerwę. Anna kazała Yoh, Rio i Mancie poszukać w okolicach
czegoś do zjedzenia. Wybrana trójka niechętnie ruszyła dalej.
Po
odejściu 100m od obozu postanowili się rozdzieli Rio poszedł na północ, Manta w
przeciwnym kierunku, a Asakura na wschód. Do tej pory nic nie znaleźli, ale ich
uwagę przyciągało coś innego niż pożywienie. Kilka razy Manta albo Rio
zatrzymywali się żeby sprawdzić czy ktoś
ich nie śledzi. Yoh też miał takie wrażenie, a w pewnym momencie był pewny, że widział cień poruszający się zaledwie kilka
metrów za nim, jednak uznał, że Amidamaru wyczuł by wroga. Mrugnął i nie
widział już nikogo oprócz dwójki towarzyszy. Nie wspomniał o tym przywidzeniu,
gdyż nie chciał martwić przyjaciół.
Teraz, gdy szedł tylko ze swoim stróżem zapytał go:
- Amidamaru czy nie zauważyłeś za nami
cienia, gdy szliśmy z Mantą i Rio?
- Tak, Yoh – odparł głos jednak nie był to
głos stróża szatyna
- Kim jesteś? – zapytał Yoh
- Och, moje imię nie powinno cię obchodzić –
odparł tajemniczy głos.
Yoh
nawet nie miał pojęcia czyj to może być głos. Nie widział swojego rozmówcy. Nie
przypominał też sobie by którykolwiek z jego licznych przecież znajomych miał
głos o podobnej barwie. Pomimo tego przybysz znał jego imię. Asakurze nie
wydało się to dziwne. Jeżeli był to szaman, to zapewne słyszał o walce w
obronie Króla Duchów. Stąd też mógł poznać jego imię.
- Pokarz się, powiedz czego chcesz i skąd
znasz moje imię, a kultura nakazuje się przedstawić – odrzekł lekko
rozdrażniony Yoh
- Czego chcę? To proste. Pragnę zabić Yoh
Asakurę…
- … nie dopuścimy do tego Yoh szybko podwójne
medium – wtrącił się duch samuraja.
Yoh
dał mu znać, że jeszcze nie pora na walkę.
- Jeśli pozwolisz mi kontynuować to powiem
ci, że znam Yoh z turnieju szamanów.
Dodam też, że nie biorę w nim udziału, ale z miejsca gdzie mieszkam
mogłem spokojnie oglądać ten turniej. Mój szef uważa, że Yoh jest potężnym
szamanem, a może jeszcze bardziej zacząć nam zagrażać w realizacji naszych
planów i dlatego cię zabije – odparł głos.
Gdy
skończył nagle w stronę szamana pomknął strumień foryoku. Yoh odskoczył, ale atak
drasnął mu rękę.
- Nadal się nie pokazałeś, to nie grzeczne –
powiedział Yoh i utworzył podwójne medium.
Nikt
mu nie odpowiedział. Zamiast tego w jego
stronę pomknęły 3 ataki, które kiedyś omal nie zabiły Rena. Yoh również
wyskoczył najwyżej jak mógł i tak samo jak w przypadku Tao zderzenie 3 promieni
spowodowało eksplozje, którą można było zobaczyć z daleka. Yoh pomyślał, że jego
kumple będą chcieli sprawdzić co to było
i zaraz tu przybędą i pomogą mu zlokalizować wroga. Tymczasem spadając z dużej wysokości na Ziemię Asakura solidnie się pobijał. Nie miał, jednak czasu odsapnąć, bo usłyszał szelest jakby peleryny tuż za swoimi plecami. Instynktownie zablokował atak w swoje plecy. Nie przewidział tylko, że może dostać drugim ostrzem, które miał jego wróg. Poczuł stróżkę krwi cieknącą po jego plecach – widocznie rana nie była zbyt wielka. Odskoczył najdalej jak mógł od miejsca gdzie został uderzony. Próbował dojrzeć wroga, ale zamiast go ujrzeć zobaczył falę foryoku, która mknęła na niego z ogromną prędkością. Nie miał szans uciec. Postanowił użyć całego swojego foryoku do wytworzenia tarczy i przeżycia tego ataku. Fala zderzyła się z tarczą Yoh, niszcząc ją przy tym. Stracił całe swoje foryoku, ale nie odniósł jeszcze żadnych obrażeń.
i zaraz tu przybędą i pomogą mu zlokalizować wroga. Tymczasem spadając z dużej wysokości na Ziemię Asakura solidnie się pobijał. Nie miał, jednak czasu odsapnąć, bo usłyszał szelest jakby peleryny tuż za swoimi plecami. Instynktownie zablokował atak w swoje plecy. Nie przewidział tylko, że może dostać drugim ostrzem, które miał jego wróg. Poczuł stróżkę krwi cieknącą po jego plecach – widocznie rana nie była zbyt wielka. Odskoczył najdalej jak mógł od miejsca gdzie został uderzony. Próbował dojrzeć wroga, ale zamiast go ujrzeć zobaczył falę foryoku, która mknęła na niego z ogromną prędkością. Nie miał szans uciec. Postanowił użyć całego swojego foryoku do wytworzenia tarczy i przeżycia tego ataku. Fala zderzyła się z tarczą Yoh, niszcząc ją przy tym. Stracił całe swoje foryoku, ale nie odniósł jeszcze żadnych obrażeń.
Stał
chwiejnie na środku pustyni. Podniósł wzrok. Naprzeciw niego znajdował się
napastnik. Wreszcie mógł mu się przyjrzeć.
Był
wysoki. Miał chyba trochę ponad 2 metry wzrostu. Odznaczał się bardzo szerokimi
barkami. Jego skóra była ciemna i chropowata. Yoh nie był pewny czy to jakaś
nieznana w Japonii choroba tropikalna czy też może coś jeszcze dziwniejszego.
Oczy "wielkoluda" był duże i czerwone. Rzęsy wyglądały jak u kobiety
wyszykowanej do pójścia na najważniejszą randkę w życiu. Ubrany był w
płócienny, szary płaszcz i spodnie w nieco ciemniejszym odcieniu tego samego
koloru.
- Spisałeś się lepiej niż twój przyjaciel -
pochwalił go napastnik - który ledwo uszedł z życiem, a właściwie to ja
pozwoliłem mu dalej żyć, bo mogłem go zabić i nikt nie wiedziałby kto zabił
Lena Tao. Dlatego powiem ci kim jestem. Jestem najwierniejszym sługą
najpotężniejszego z demonów i też jestem demonem.
- Więc to ty zaatakowałeś Lena. Czy to
oznacza, że resztę moich przyjaciół też będziesz próbował zabić? – spytał
Asakura.
- Nie tylko ciebie mam zabić. Ich mogę
przetestować jak tego całego Tao. Słyszałem jakim to on silnym jest szamanem, a
walka z nim była jak z przedszkolakiem. Jeśli pozostali twoi towarzysze są
równie słabi to szkoda mojego czasu i wyśle słabszego, mniej popularnego i
odważnego demona.
- Jak masz na imię?
- Imię można zmienić w każdej chwili.
- Wolałbym je, jednak znać - powiedział z
niemal dziecinną naiwnością Asakura.
- Zabawny jesteś Yoh - zakpił demon.
Yoh
wiedział, że raczej nie dowie się już jak nazywa się jego przeciwnik. Nie mógł
też skończyć rozmowy. Jeśli zrobi to szybciej niż po przybyciu kolegów, to
zginie. To nie ulegało wątpliwości. Demon co prawda nie uśmiercił go
dotychczas, lecz czuł się tak pewnie, że mógł z tym poczekać jeszcze kilka
chwil.
- Dlaczego nas atakujesz? – zadał kolejne
pytanie.
- Nie udawaj głupiego. Dobrze wiesz! – ryknął
demon – pora zakończyć twoje marne, nic nie warte życie! Żegnaj Yoh Asakuro.
Uniósł
miecz i szybko opuścił go na Yoh, który zaczął myśleć co czuję się podczas
śmierci, ale nie czuł nic, za to usłyszał brzęk metalu. Podniósł głowę
i ujrzał, że guan- dao zablokowało atak. Tuż za plecami Yoh stał wściekły Len, który najwyraźniej słyszał co demon o nim mówił. Yoh ujrzał też kilka metrów bardziej
z tyłu resztę towarzyszy.
i ujrzał, że guan- dao zablokowało atak. Tuż za plecami Yoh stał wściekły Len, który najwyraźniej słyszał co demon o nim mówił. Yoh ujrzał też kilka metrów bardziej
z tyłu resztę towarzyszy.
- Zaraz zginiesz - warknął mściwie Tao.
- Nie sądzę - zapewnił demon.
Len
podniósł w górę broń. Nim zdołał wykonać cięcie, demon jak gdyby nigdy nic,
rozpłynął się w powietrzu. Nic nie wskazywało na to by miał się zmaterializować
gdzieś w pobliżu.
- Len...- zaczął Yoh.
- Nic nie mów - burknął Tao.
Gdzieś
za jego plecami rozległ się głos rozemocjowanego Treya. Niedługo potem dobiegli
pozostali. Byli zziajani i przestraszeni, ale wyglądało na to, że nic im się
nie stało.
Kiedy
przekonali się, że demon zniknął, Yoh opowiedział całą historie tego wydarzenia
– pomijając opinie demona o Lenie, za co ten był mu bardzo wdzięczny. Kyoyama
powydzierała się przez chwilę na trójkę, która miała znaleźć coś do jeszenia.
Kiedy skończyła zapadła noc. Dowiedziawszy się o planach najpotężniejszego z
demonów szamani postanowili rozstawić namioty i pełnić wartę nad obozem.
Pierwszymi
na warcie mieli być Trey i Choco, po nich Len i Faust, później Rio i Sharona, a
na końcu Lilly, Elly i Milly. Kyoyama uznała, że Yoh musi odpocząć i nie będzie
pełnił warty nad obozowiskiem. Grupa Sharonej
zajęła 2 namioty, pozostałe były zajęte przez drużynę Lena, Asakury,
dziewczyny i ostatni przez Annę. Ostatni namiot był strzeżony dodatkowo przez
dwóję duchów, przywołanych tu do tego specjalnie przez medium.
Warta pierwszej dwójki nie miała
żadnych specjalnych przygód ani w ogóle nic ciekawego. Na wartę Lena i Fausta
obudziła się nie tylko ta dwójka i ich stróże, ale też Tamara i Elly. Len
siedział przed swoim namiotem, który stał z boku obozu. Gdy zobaczył Tamarę
oddalił się jeszcze bardziej na skraj obozu.
Len
i Tamara siedzieli czule objęci pod jedynym w okolicy drzewem i o czymś
rozmawiali, nie wiedzieli, że ktoś ich obserwuje. Była to Elly, która z
zazdrością obserwowała tą scenę. Myślała ile by oddała by być na miejscu tej
nieśmiałej, róźowowłosej partnerki Rena. Ze smutkiem stwierdziła, że nie ma na
co tu liczyć i postanowiła wrócić do swojego namiotu.
Gdy
blondynka była już parę kroków od wejścia do namiotu zobaczyła kogoś kto nie
powinien tu być. Było ciemno i nie widziała kto to był, ale podświadomość podpowiadała
jej, że to znajomy członek X- Laws imieniem Layserg. Postać Layserg’a tylko
mignęła jej przed oczami i znikła. Szamanka uznała, że to przez zmęczenie i
rozgoryczenie, po czym weszła do namiotu.
Rano,
gdy szamani powychodzili ze swoich namiotów czekała ich niespodzianka. Pośrodku
obozu stała Jeanne, Marco, Layserg i kilku nowych członków ich organizacji. Ta
wizyta kompletnie zszokowała szamanów.
- Czego chcecie? – Anna pierwsza
oprzytomniała.
- Porozmawiać – odparła Jeanne z uśmiechem.
- Nie ufam wam – odwarknęła medium.
- Trudno – wtrącił beznamiętnie Marco –
Musicie nas wysłuchać, dlatego że sądzimy, że możecie nam pomóc, a my jesteśmy
w stanie pomóc wam.
- Nie wiem czego wy możecie coś od nas chcieć
– do rozmowy włączył się Yoh - przez mój braciszek już nie żyje, wiec wasza
misja jest skończona tak? - pytał.
- Częściowo masz rację. Zik nie żyje. Co nie
oznacza, że nasza misja niesienia pokoju i szczęścia została zakończona.
Zwłaszcza, że pojawiło się nowe zagrożenie. I jak sądzimy z Jeanne wy też już
wiecie jakie – powiedział Marco.
- Mylisz się, bo nie wiemy o kim mówisz –
odparła spokojnie Anna, nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
- Więc wiedz Anno, że najpotężniejszy z
demonów szykuje się do podboju świata szamanów, a potem do podboju całej naszej
planety. Sądzimy, że prędzej czy później na niego wpadniecie, a wtedy do nas
dołączycie i razem go pokonamy. Wtedy Jeanne będzie mogła zostać królową
szamanów i na tej pięknej planecie zapanuje pokój – Lyserg zdradził plany
wyrzutków..
- Nigdy nie pomożemy wam wymordować kolejnych
ludzi – wypalił Len.
- Nie chcemy mordować ludzi, a demony i to
tylko te służące wrogowi, a to spora różnica nie sądzisz tak Len? – odparła
Jeanne, a Len był już cicho.
Marco
spojrzał wściekle na złotookiego. Wciąż był wyraźnie wyczulony na punkcie
krytyki panienki Jeanne oraz swojej organizacji.
- Akurat ty nie powinieneś mieć problemów do
mordowania - warknął.
- Mimo to nie popieramy waszych metod – rzekł
Rio chcąc nie dopuścić Lena do głosu.
Ten
wyraźnie poczerwieniał na twarzy. Był bliski wybuchu, ale do tego nie doszło.
- Jak chcecie. Jeżeli zmienicie zdanie nie
trudno będzie znaleźć nas. Tylko czy wtedy nadal będziecie mogli do nas
dołączyć? – odpowiedział Marco
Kiedy
skończył skinięciem ręki dał znak swoim towarzyszom do odejścia, a sam
popchał
swoją przywódczynię za innymi wyrzutkami.
- Banda kretynów - stwierdził Tao.
Gdy
X- Laws zniknęli za horyzontem, szamani zaczęli wymieniać poglądy na temat
czekającej ich prawdopodobnie walki. Wszyscy byli nie bywale podekscytowani
wizją walki z nowym wrogiem, tylko Len i Yoh byli przygnębieni. Obaj poznali
siłę sługi najpotężniejszego z demonów, a więc czekało ich mnóstwo treningu…
Ale o tym wiedziała też Anna…
- Pora trenować - jej słowa brzmiały jak
wyrok.
- Otóż to - zawtórowała jej Pilika - ktoś
musi ocalić świat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz