niedziela, 7 lutego 2016

20. Niepokój rady



Rozdział 20
Niepokój rady

            Od czasu pierwszego ściśle tajnego spotkania Wielkiej Rady Szamanów w sprawie Lena Tao i zagrożeń płynących dla świata ludzi i szamanów z jego strony, chłopak był pod nieustanną obserwacją.  Co prawda nie było to już śledzenie tak gorliwe jak na początku, lecz wciąż było to jedno z priorytetowych zadań członków rady.

- Nie wierzę, że Golda dalej boi się o zejście Lena z drogi światła - powiedział któregoś dnia Kalim do Silvy.

            Tego dnia to właśnie oni mieli z przyglądać się z dala poczynaniom młodego szamana.

- Kharim mówił, że Tao zabił jakichś amerykańskich szamanów - odrzekł beznamiętnie Silva.
- Uwierzyłeś mu? - zdziwił się jego przyjaciel.
- Nie.

            Zapanowało milczenie. W tym czasie Silva uważnie wpatrywał się w okno pomieszczenia zajmowanego przez Lena. Szaman przebywał w kuchni i rozmawiał z Tamarą. Nic nie wskazywało na to żeby był tak agresywny jak uważał Kharim oraz kilku innych Indian.

- Sporo się mu przyglądasz, jak uważasz ma szanse wygrać z Yoh? - Kalim przerwał rozmyślania towarzysza.
- Hm... - zamyślił się Silva - jego poziom foryoku jest niższy niż Yoh - stwierdził ostrożnie - obaj jednak wiemy, że nie zawsze wygrywa ten kto ma go więcej. Yoh jest mistrzem w potężnych uderzeniach. Len dla odmiany jest mistrzem szybkich ataków. - tłumaczył mniej obeznanemu przyjacielowi - dodatkowo mój krewniak jest wspierany przez Annę. Jej motywowanie do walki i trening wywierają wielką presję na chłopaka.
- Na tym drugim też ciąży presja - oponował starszy mężczyzna - więcej na nim ciąży presja całego rodu, a na Yoh w tym momencie jest nacisk tylko dziewczyny.
- Pytanie co jest silniejsze, rodzina czy narzeczona?

            Kalim zastanawiał się przez chwilę nad tymi słowami, ale nie wymyślił nic konstruktywnego.

- Każdy jest inny - Silva przerwał milczenie - dla każdego co innego jest najsilniejszym bodźcem.
- To prawda - przyznał Kalim.

            Obaj mężczyźni spojrzeli ponownie w stronę kuchennego okna. Tao w dalszym ciągu konwersował z koleżanką.

- Nic tu po nas, spadajmy - zaproponował Silva.
- Ok.

            Utworzyli kontrole ducha, na których oddalili się do leżącego kilkaset metrów lasu, w którym mieli obozowisko.

- Musimy przesłać raport szefowej - oznajmił Kalim, kiedy byli na miejscu.
- Zaraz się tym zajmiemy - odrzekł Silva.

            Cały ich obóz składał się z dwóch namiotów. W jednym z nich spali,  a w drugim trzymali sprzęt oraz prowiant. Poza tym nie posiadali niczego.

            Silva wyjął z drugiego namiotu coś co wyglądem przypominało mu mały telewizor. Na dachu miało krótką antenkę. Nagle monitor włączył się sam z siebie. Pojawiła się na nim stara, pomarszczona twarz kobiety.

- Jak postępy? - rozległ się jej głos.
- Nic nie wskazuje na to, że przeszedł na ciemną stronę - odpowiedział Silva.
- Isim twierdzi, że chłopak oddala się od przyjaciół - powiedziała zaczepnie Goldva.
- Nie ma racji - odparł chłodno Kalim.

            Silva spojrzał na przyjaciela badawczo. Taki sposób odzywania do zwierzchniczki nie pasował do pokornego i posłusznego zwykle mężczyzny.

- Moim zdaniem chłopak zbliżył się jeszcze bardziej do swoich partnerów z drużyny - kontynuował Kalim normalnym tonem - rozmawia też z tą nieśmiałą nastolatką.
- Kim? - szczerze zdziwiła się szefowa.

- Tamarą - wyjaśnił Silva - młoda protegowana narzeczonej Yoh, Anny.

            Goldva zamyśliła się na chwilę, a jej twarz stała się jeszcze bardziej pomarszczona. Silva zacisnął szczękę.

- Może jest dla nas jeszcze nadzieja - rzekła wreszcie szefowa.
- Nadzieja?
- Nowy wróg zbiera siły, jest coraz bliżej - mówiła tajemniczo - atak na Tao, wizja tej młodej Tamary, kilka dziwnych zaginięć - wyliczała - spodziewam się, że najpóźniej za dwa może trzy miesiące zostanie nam rzucone otwarte wyzwanie.

            Silva spojrzał przestraszony na Kalima. Ten wyglądał na równie zdumionego co on.

- Co możemy zrobić? Jak się przygotować? Czemu się nie szykujemy? - pytał Silva.
- Na tę walkę nie możemy się przygotować - odrzekła Goldva z kwaśną miną.

            Dalszą rozmowę przerwało im pojawienie się na ekranie, za plecami Kharima. Blondyn był czymś wyraźnie zadowolony. Jego uśmiech zdawał się promieniować i emanować jakąś dziwną energią.

- Tao uciekł - powiedział radośnie.
- Jak to?! - zdziwili się równocześnie Silva i Kalim.

            Blondyn spojrzał tryumfalnie z ekranu na pozostałych członków rady.

- Przyjaciele przestali mu ufać po ostatnich zdarzeniach! Nie wytrzymał tego i uciekł!
- Niemożliwe! - zaprotestował gwałtownie Silva.
- Skąd masz te informacje, nie ma cię tutaj? - Kalim nie tracił kontroli nad emocjami.
- Mam za to zaufanych ludzi w pobliżu.
- Nie ufasz nam? - spytał z wyrzutem Silva.
- Lubię kiedy robota jest dobrze wykonana - odparł blondyn z wyższością.

            Silva poczuł jak twarz mu się rumieni, a gniew przejmuje nad nim kontrolę. Kharim wyraźnie dawał im do zrozumienia, że nie uważa ich za kompetentnych!

- Spokojnie - powiedziała Golda, przeczuwając nadciągającą burze.
- Jestem spokojny - wycedził Silva przez zaciśnięte zęby.
- Ja też - odparł szczęśliwym głosem blondyn.
- Dobrze, dobrze - przytaknęła im liderka - sprawdźcie gdzie jest Tao. Jeśli okaże się, że odchodzi od przyjaciół i naszej strony mocy, nawróćcie go. Choćby siłą. Bez niego nie mamy szans.
- Siłą? - zdziwił się Kalim.
- Mieliśmy się nie ujawniać - zaprotestował Silva - jeżeli się ujawnimy Len domyśli się, że go szpiegowaliśmy. Wiesz co to oznacza!
- Słusznie mówisz - przyznała Goldva.
- Więc co?
- Spadajcie go szukać! - poleciła.

            Zszokowani po raz kolejny tego dnia mężczyźni zasalutowali szefowej. Telewizor wyłączył się z cichym pyknięciem. Mężczyźni nie wymienili już żadnego słowa. Rzucili się pędem w stronę hotelu, w którym przebywał wcześniej złotooki Tao oraz jego koledzy i koleżanki. Czasu mieli coraz mniej, jeśli Len na prawdę uciekł, to mogli być w poważnych tarapatach nie tylko jako członkowie rady, który zawiedli i zgubili osobę, którą mieli śledzić

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz