Rozdział 32
Początek wojny w piekle
Minęło
7 godzin i Faust VIII znowu musiał opatrywać Lena. Tym razem rany były głębsze
i trudniejsze do opatrzenia oraz wyleczenia. Dodatkowo w plecy Tao był wbity
sztylet. Faust operował szamana przez kilka godzin, towarzyszyła mu w tym
czasie tylko Eliza.
Tym
razem współlokatorzy rannego wezwali swoich przyjaciół z Drużyny Asakury i dziewczyny
Sharonej. Wszystkie niewiasty poza Anną miały na policzkach ślady łez, te które
były świadkami ataku relacjonowały jego przebieg. Od czasu do czasu,
opowiadająca robiła sobie przerwę na płacz, a wtedy następna kontynuowała.
Wszyscy byli przerażeni.
- Sądzę, że potrzebujemy kogoś, kto nam
wytłumaczy o co chodzi z tym atakiem. Najlepiej za chwilę – oświadczyła
Kyoyama.
- Skąd ty weźmiesz kogoś takiego? Nawet nie
wiesz gdzie szukać. To bez sensu, nie ma szans żeby się czegoś dowiedzieć –
marudził Trey.
- Mylisz się. – odparł Yoh.
- Racja! To na pewno ma związek z ambicjami księcia piekła – wrzasnął Choco.
- Czyli rozpętała się tam już wojna –
stwierdził ponuro Rio.
- Musimy szykować się do walki! – krzyknęły
Elly i Sally.
- Nie tak szybko, najpierw informacje –
ostudziła ich zapał Anna.
- Ale skąd? – pytał sceptycznie Trey.
Anna
machnęła kilkukrotnie swoimi koralami i wywołała jakiegoś demona. Był on taki
bezbronny, że aż budził zdziwienie. Z wyglądu przypominał jakiegoś duszka,
takiego z bajek, czyli biały płomyk frunący w ciemnościach. W zasadzie tylko
katowski topór w ręce zwiastował, że ma się do czynienia z potężnym
wojownikiem.
- Witaj demonie – rzekła beznamiętnie Anna.
- Witaj również Anno. – odparł wezwany - Domyślam
się, że chcesz zaczerpnąć informacji co u nas słychać, chociaż miałem nadzieję
na ciasteczka i herbatkę - zakończył kpiąco.
Ku
zdziwieniu zebranych Anna nie odesłała go do piekieł. Normalnie jej reakcją na
taki ton byłoby w najlepszym razie spoliczkowanie. Teraz jednak było inaczej.
Zważywszy na okoliczności nikt nie ośmielił się jej zapytać skąd taka zmiana w
jej zachowaniu.
- Innym razem. - powiedziała medium - Teraz
wieści, szybko i prosto, bo ci tu nie grzeszą inteligencją – wskazała na
chłopaków.
Żaden
z szamanów nie zaprotestował. Jedynie Trey ograniczył się do zrobienia
obrażonej miny.
- Tydzień temu nasz władca dostał list od
księcia, w którym Mefisto wypowiedział mu posłuszeństwo. Ogłosił też, że
zaczyna werbować armię w celu obrony swojej niezależności przed napaścią armii
królewskiej. Była to fikcja jego demony już dawno były gotowe, stały tylko
poukrywane przed okiem innych zjaw. Król wiedział, że coś takiego może się
zdarzyć, ale nie sądził, że tak szybko. – tu przerwał na chwilę - Jak wiecie
nie dawno na turnieju szamanów były demony walczące o koronę szamana, jednak
wasz ranny przyjaciel pozbawił je życia. Wtedy Mefisto zainteresował się nim i
przy okazji wami. Postanowił pozabijać was żeby wkrótce móc bez przeszkód
zdobyć waszą upragnioną koronę. Na to nie pozwolił mu mój władca. Pobił dziś rano siły księcia i zatrzymał jego
marsz na was. Możecie być spokojni o życie na jakieś parę miesięcy, bo
prawdopodobnie tyle wytrzymamy.
- Co znaczy tyle? – zapytała Pilika.
- To znaczy, że po tym czasie Mefisto pokona
naszego władcę, a poranna wiktoria nic nie zmieniła na lepsze. Według naszego
zwiadu książę dysponuje około 25000 demonów zdolnych do wszystkiego, a nasze
siły to około 5000 gwardii i 7500 innych.
- No, ale rano wygraliście – syknął z
nadzieją Choco.
- To nic nie zmienia. Wygraliśmy przez
zaskoczenie i dlatego, że nas zlekceważyli. To wszystko co mogę wam dziś
powiedzieć. Wybaczcie, że nie zdradzę swojego imienia, ale to zbyt
niebezpieczne. Mam prośbę nie mówcie nic nikomu o tym spotkaniu. Postaram się
co tydzień informować was o przebiegu rebelii. Żegnam.
- Poczekaj - powiedział Yoh.
Zebrani
popatrzyli trwożnie na przyjaciela. Znając szamana już długo, niektórzy z nich
obawiali się, że za chwilę zaproponuje demonowi dołączenie do ich wesołej
gromadki.
- O co chodzi?
- Powiedziałeś, że ten cały Mefisto
zainteresował się nami po tym jak Len załatwił te demony na turnieju?
Demon
skinął głową.
- To nie jest prawda - rzekł spokojnie
Asakura starając się nie brzmieć oskarżycielsko.
- Skąd ten pomysł?
- Len pierwszy raz został zaatakowany przez
kogoś od was jeszcze w trakcie ponownych walk eliminacyjnych.
- Niemożliwe! - zaprotestował gwałtownie
przybysz z piekła.
- Więcej potem co najmniej jeszcze raz miał
konfrontację z tym samym stworem - tłumaczył Yoh - ja też miałem okazję walczyć
z nim.
Demon
spojrzał na niego przenikliwie. Asakura poczuł jak pod wpływem tego spojrzenia
przechodzą go dreszcze. Po kilku sekundach jego ramiona pokryły się gęsią
skórką.
- O co chodzi? - spytała June.
- To dziwne - zawyrokował demon.
Twarze
zgromadzonych zmieniły wyraz z zainteresowanego na rozczarowany. Kilku szamanów
nawet uderzyło się otwartymi dłońmi w czoła. Widząc to mieszkaniec piekieł
dodał:
- Być może mamy w tym świecie jakiegoś
zbiegłego demona.
- Mówił coś, że jest najlepszym sługom
najsilniejszego demona czy jakoś tak - powiedział Yoh drapiąc się po głowie.
- Jeden z pomiotów Mefisto... - zamyślił się
przezroczysty - macie coś jeszcze?
Pokiwali
przecząco głowami.
- Znikaj w spokoju – powiedziała Anna, a
informator zniknął przez portal między koralami, zostawiając przyjaciół samych.
Po
odejściu ducha szamani byli niepocieszeni z otrzymanych wiadomości. Każdy
spodziewał się nowych katorżniczych treningów od Anny i pozostałych dziewczyn –
co dotyczyło tylko Horo Horo i Lena, gdy wyzdrowieje. Z daleka dało się wyczuć
atmosferę napięcia i zdenerwowania, a także niepokoju. W tym momencie Tamara
zdała sobie sprawę, że w domu jest jedna osoba, która kompletnie nic nie wie o
wizycie demona i przekazanych przez niego informacjach.
- June, a może ktoś powinien iść do Lena i
opowiedzieć mu o nowych wieściach tzn. o tym demonie i w ogóle – powiedziała do
Doshi, gdy były same, parę minut później.
- Nie chcesz może iść do niego osobiście? –
spytała z nadzieją June.
- Nie ma mowy! Za nic w świecie, nie pójdę do
niego. Znaczy teraz, kiedyś pewnie pójdę, ale jeszcze nie...
Tao
spojrzała na nią badawczo.
- No dobra - rzekła w końcu z uśmiechem - Nie
denerwuj się. Sama iść nie mogę, bo idę z Pai- Longiem na zakupy. Poproszę
którąś dziewczynę o to. O popatrz Elly idzie.
Złotooki chłopak leżał w swoim
pokoju. Wydawało się, że śpi, jednak otwarte oczy zdradzały, iż jest inaczej.
Oczy te wyrażały tylko jedna rzecz – gniew i żądzę zemsty, charakterystyczną
dla Lena Tao. W głowie miał tylko i wyłącznie plany odwetu na wrogu, którego
siła i potęga przerażały każdego człowieka, z którym nikt z istot
nieśmiertelnych nie próbował nigdy walczyć. On chciał zostać nie tylko
pierwszym, który spróbuje, ale pierwszym, który zwycięży z diabłem.
Rozmyślanie
chłopaka zostało przerwane przez pukanie do drzwi. Len nie odpowiedział od
razu. Pukanie ponowiło się. Było delikatne i subtelne, co oznaczało, że to nie
jest chłopak, a Tamara raczej by tu nie przyszła tak szybko.
- Otwarte – łaskawie poinformował gościa.
- Hej Renny – powiedziała słodko Elly
przekraczając prób pokoju Tao – Jak zdrowie?
- Jak widać – odpowiedział sucho Len, nie
patrząc nawet na nią.
- No cóż. Mimo tego, mam dla Ciebie wieści. –
Elly nadal słodko mówiła.
- Jakie? – spytał Lenny.
Spojrzał
na dziewczynę i oniemiał. Oczom jego ukazała się śliczna, zmysłowa i świetnie
ubrana kobieta. Ubrana była w różową mini, białą koszulę i jakieś bransoletki.
Stała przed chłopakiem w naprawdę wysokich, intensywnie różowych szpilkach.
- Czyżby pan Tao został znokautowany przez
mój wygląd? – zapytała Elly.
- Nie. Opowiadaj lepiej o tych wieściach –
zagrzmiał złotooki.
- Więc był u nas demon i... (tu przekazała informacje).
- Serio mówisz? – dopytywał Len
- Ciebie bym nawet nie próbowała oszukać –
odrzekła słodko dziewczyna.
- Dobra. Coś jeszcze? – nadal sucho
odpowiedział Tao.
- Widzę, ze nie jestem tu mile widziana! –
warknęła szamanka.
- Ej stój! To nie tak. Po prostu bardzo
ładnie dziś wyglądasz – powiedział Len, po czym splamił się rumieńcem.
- Miło, ale i tak pójdę – Elly nie bez żalu
pożegnała się z rannym
Reszta
dnia minęła szamanom na jeszcze cięższych niż zwykle treningach. Anna wraz z
June i Piliką opracowywały indywidualne, tygodniowe plany treningowe dla
każdego zdolnego oraz zdolnej do walki. Tym sposobem np. Yoh zrobił 5 razy po
10km, ćwiczenia na mięśnie brzucha oraz ćwiczył „na sucho"’ walkę kataną.
Dopiero wieczorem, podczas wypoczynku po treningu ciszę wśród szamanów przerwał
dźwięk dzwonka wyroczni, należącego do Lena, Trey’ a i Choco. Błyskawiczna narada
3 szamanów w pokoju rannego ustaliła, że Tao pojawi się na stadionie, wejdzie
na arenę, lecz nie będzie walczył. Postoi na wielkiej formie ducha razem z
Horo, który przy wydatnej pomocy Choco postara się o jak najszybsze zakończenie
walki. Chińczyk bardzo chciał walczyć i pewnie nawet by dopiął swego, ale o ile
zdecydowany sprzeciw partnerów był kiepskim argumentem, o tyle słodka prośba od
siostry migiem sprawiła, że porzucił namysł walki.
- Konfidenci - ofukał później Horo i Choco.