Rozdział 27
Szamanka- pielęgniarka i mafia sycylijska.
Parę kroków przed domem Yoh
zapytał Anny co zrobią z Faustem. Medium odpowiedziała, że zaniosą do sypialni
Fausta i jeżeli nie obudzi się w ciągu 2 godzin to ona już wie co zrobią, ale
powie to w odpowiednim czasie jemu i reszcie.
- Len co w Twojej sypialni robi łeb konia? – spytała Pilika przyjaciela.
Dziwną rzeczą było to, że Pilika od razu po wejściu do
budynku zmierza do sypialni Lena. Nikt nie spytał jej jednak o to z uwagi na
fakt, że kwestia końskiej głowy w narożniku pokoju była o wiele bardziej
zajmująca.
Tamara podejrzewała, że przyjaciółka z północy zwyczajnie
jest zazdrosna o nią lub o Lena. Sama nie wiedziała czy jej zdaniem Pilika jest
zazdrosna, ponieważ to ona ma chłopaka czy dlatego, że to akurat ten chłopak
został jej pierwszym romansem.
- Prawdę mówiąc - głos ukochanego sprowadził
ją na ziemię - sam nie wiem, ale tu piszę, że to od kolejnego przeciwnika. Nie
sądzisz, że ktoś ma tu kiepskie poczucie humoru? – odrzekł Tao dziwnie
rozwodząc się na ten temat.
- Prezent? – do rozmowy niespodziewanie
włączył się Choco - Mi to wygląda na mafię. Może nawet tą słynną włoską.
- Ty marny komiku to Twoja sprawka! – ryknął
Len i już chciał sięgnąć po guan- dao, co uniemożliwiły mu June i Tamara, które
właśnie weszły do pomieszczenia.
- Nie. Moje poczucie humoru jest na wyższym
poziomie – komik uniósł się honorem.
Len
chrząknął znacząco, a dziewczyny uśmiechnęły się znacząco.
- A w ogóle to skąd się tu wziąłeś co? –
spytała nieufnie Tamara.
- Walka Yoh już się skończyła… - zaczął
Choco.
- … to co reszta nie walczyła? – przerwał mu Renny.
- A no nie walczyła. Rio został pokonany, a
Faust (... tu opowiedział cały
przebieg walki). I w ten sposób Yoh wygrał, a Anna zabrała Fausta do
domu – zakończył komik swoją opowieść.
- Ech, jak raz jest coś ciekawego na walce
Asakury to mnie tam nie ma. Co to ma w ogóle być? – zdenerwował się Len, na co
odpowiedzieli mu ruchem ramion.
Minęły
2 godziny odkąd Faust został położony w swoim łóżku przez przyjaciół. Nic się
nie zmieniło. Dalej leżał bez ruchu i wydawało się, że nawet nie oddycha. Yoh
co chwila sprawdzał czy aby Niemiec nadal wykonuje tą życiodajną czynność.
- YOH! Szykuj Fausta. Ruszamy go wyleczyć –
oświadczyła Anna. Asakura bez słowa podniósł Niemca i zaniósł go w stronę
wyjścia.
Anna,
Yoh z Faustem na ramieniu, Morty, Rio i Trey szli przez wioskę szamanów do
tajemniczego budynku. Kyoyama nie zdradziła dokąd idą, a nikt nie miał
śmiałości zapytać. Po kilkuset metrach medium oświadczyła, że to tu i wchodzą
do środka budynku.
Był
to domek jakich pełno w wiosce. Niczym się nie wyróżniał. Gdy weszli do środka
Anna wybrała 2 drzwi po lewej i weszła do środka, gdzie za biurkiem w
odpowiednim uniformie siedziała piękna pielęgniarka. Kiedy wstała by się
przywitać okazało się, że jest dość wysoką - około 180 cm wzrostu – brunetką o
jasnej cerze i brązowych oczach. Ubrana była w biały strój pielęgniarki, na
stopach miała białe buty na niewielkim obcasie oraz białe rajstopy. Przedstawiła
się jako Tatiana i powiedziała, że jest z pochodzenia Ukrainką, ale od kilku
lat mieszkała w Japonii, gdzie leczyła szamanów w specjalnej klinice, o której
nie wielu wie i dlatego zdecydowała się pomagać leczyć rannych szamanów podczas
turnieju.
Tatiana
bardzo szybko za pomocą swojego ducha przeniosła rannego do drugiego
pomieszczenia, gdzie momentalnie go wyleczyła wraz z doktorem, którego nie
mieli nawet okazji poznać. Wszyscy spodziewali się, że Anna zrobi z tego powodu
aferę, ale ona rzekła tylko, że jest to "typowe dla szamańskich medyków".
Zamiast narzekać, że lekarz się im nie pokazał cieszyli się, że Faust jest cały
i zdrowy. Przynajmniej tak powiedziała Tatiana, bo mężczyzna dalej spał. Rzekła
jeszcze, że potrwa to co najmniej kilka godzin. Przyjaciele podziękowali i
wyszli. Rio, który cały czas, kiedy byli u Ukrainki był cicho żałował teraz, że
nie spróbował zapytać jej czy zostanie jego królowa. Na co wszyscy wybuchli
śmiechem, a szaman w nagrodę mógł zanieść wyleczonego Fausta do domu.
Tymczasem
Horo- Horo i Pilika szli do centrum wioski na drobne zakupy. Trey myślał, że
ktoś ich obserwuje, jednak jego siostra stanowczo temu zaprzeczała. Pomimo tego
Usui postanowili zachować mimo wszystko ostrożność.
Skończyli
kupować art. spożywcze i Trey zmierzał właśnie w stronę lodziarni, gdy kilka
centymetrów przed jego nosem śmignął pocisk foryoku. Pilica wrzasnęła i
skoczyła w kilku susach schronić się do wnętrza budynku. Horo momentalnie
wykonał kontrolę ducha i szukał wzrokiem napastnika, lecz nie mógł go nigdzie
dostrzec. Przechodzący szamani patrzyli na niego, jak na osobę nie do końca
sprawną umysłowo. Ich zdziwienie minęło, kiedy kolejne pociski boleśnie raniły
klatkę piersiową szamana z północy. Chłopak zawył z bólu, ale dalej nie widział
skąd atakuje przeciwnik.
- Gdzie jesteś, marny tchórzu?! – krzyczał, ile miał sił, Trey – Pokarz się! No dawaj tu!
W
odpowiedzi kolejne pociski raniły go w ramiona. Spacerujący tłum szamanów
również rozglądał się gdzie jest źródło ataków na niebieskowłosego.
- Tam! Na dachu! – rozległ się krzyk Piliki.
Wychodziła
właśnie z lodziarni z lodem w prawej ręce. Widocznie uznała, że ostrzał jej
brata to dobry moment na deser.
- Atak sopla! – ryknął Trey. Sople zniszczyły
dach budynku, z którego spadło 3 szamanów. Byli to mężczyźni około 40 roku
życia.
- Kim jesteście? – zapytał zdezorientowany
Trey.
- Mafia z Sycylii to my – odparł dumnie jeden
z napastników.
- Dlaczego mnie atakujecie? – dopytywał Trey.
- Chcemy wygrać turniej – odrzekł drugi.
- Żeby to osiągnąć musimy wyeliminować
pozostałe drużyny na arenie lub poza nią, a że udało Ci się przeżyć nasz
ostrzał to zginiesz teraz – oświadczył ostatni Włoch.
W
tym samym momencie ogromy dziki kot zniszczył kontrolę duchów dwóch
Sycylijczyków, trzeci zabrał ich i uciekł krzycząc, ze jeszcze tu wrócą.
- Dzięki Choco – powiedziała uprzejmie
Pilika.
- Właśnie stary, uratowałeś życie tym
podróbkom szamanów – dodał Horo- Horo.
- Nie ma za co Trey. To była przyjemność
Piliko – odparł murzyn.
W
tym samym czasie Len leżał właśnie po świeżej zmianie bandaży, które wciąż musiał
nosić. June z sobie tylko znaną delikatnością i wdziękiem zajęła się tym obowiązkiem,
gdyż Tamara została wysłana przez Annę na zakupy.
- Len - zaczęła niepewnie June.
- Mów - zachęcił ją brat.
- Nie spodziewałam się, że tak szybko to
nastąpi.
Chłopak
przewrócił się nieco zbyt gwałtownie na drugi bok. Skutkiem tego syknął z bólu.
Zrobił to w sposób typowy dla siebie, tzn. tak żeby siostra tego nie usłyszała,
a przynajmniej nie dawała znaków na to.
- Nastąpi co?
- Zakochasz się.
- Nie jestem wcale zakochany!
- Jasne - zgodziła się June, uśmiechając się
przy tym tak szeroko, że Len zaczął się obwiać czy wargi jej nie popękają.
Oboje
wiedzieli, że w tej sytuacji chłopak już nie zaprotestuje. Zawsze tak było. Len
mógł być wielkim i potężnym wojownikiem, ale kiedy tylko siostra coś
powiedziała robiąc przy tym słodką minę zgadzał się na wszystko i robił o co
prosiła albo przestawał protestować przeciwko temu co mówiła. Na szczęście dla
dumy chłopaka mało osób o tym wiedziało.
- A ty kiedy sobie kogoś znajdziesz? - spytał
niespodziewanie Len.
- Kiedyś na pewno - odrzekła rozmarzona June.
- Aha.
- Wątpisz?
- Masz z tym problem - wycedził Len ledwo
słyszalnie.
Dziewczyna
spojrzała na niego przenikliwie. Czyżby aż tak dobrze ją znał? No tak. Przecież
są rodzeństwem, którego nigdy nie miało dla siebie nikogo bliższego. Chociaż
pewnych rzeczy nigdy sobie nie mówili, to jednak żyjąc tyle lat razem, poznali
się na tyle, że doszli do takich a nie innych wniosków w tych kwestiach
instynktownie.
- Nie chcę pierwszego lepszego - wyznała
zielonowłosa.
Len
pokiwał głową potakująco.
- Jednak jeżeli bardzo tego pragniesz umówię
się z Elvisem - wypaliła June z uśmiechem.
- Nie zrobisz tego! - zaprotestował Len, od
razu stając na równe nogi.
- Chcesz się przekonać? - przekomarzała się
June.
- Nie!
- To dobrze, bo ja też - zgodziła się,
śmiejąc się przy tym perliście.
Len
chrząknął potakująco i wrócił z powrotem do łóżka.
- Jak to było z tą walką Yoh? - spytał
siostrę po chwili.
- Wiesz trafili na silnego cmentarnego
czarnoksiężnika - zaczęła młoda kobieta - wiesz Faust był silny w momencie,
kiedy go zmasakrowałeś nim zabił Yoh, ale ten... On był jeszcze silniejszy.
Ożywił w trakcie walki ponad setkę szkieletów.
- No to Asakura musiał się namęczyć -
zauważył złotooki.
- To prawda - zgodził się rozmówczyni - on
nie ma w swoim arsenale Szybkiego Tempa.
- Ani Błyskawicy - dodał Tao.
June
spojrzała na niego niespokojnie. Potem rzuciła okiem na drzwi jakby chciała się
upewnić, że nikt ich nie podsłuchuje. Lena zdziwiło takie zachowanie siostry,
lecz jednocześnie poczuł się zaintrygowany.
- Musiałeś używać tego ataku? - spytała,
robiąc groźną minę.
- Co?
- Teraz wszyscy go znają.
- I tak są zbyt wolni żeby go zatrzymać.
June
spojrzała na niego oniemiała. Jakby nie wierzyła, że ona dostrzegła coś czego
nie zauważył jej brat.
- Len - powiedziała z naciskiem - nie tylko
szamani się dowiedzą o tej technice!
- Szlak!
- Masz coś jeszcze takiego nieznanego?
Kiedy
Len otworzył usta by coś powiedzieć, siostra przerwała mu gwałtownie ruchem
dłoni. Niemal siłą zmusiła go aby zamknął usta.
- Co wy robicie? - spytała się Tamao, która
właśnie weszła do pokoju.
- Rozmawiamy - odparła lakonicznie June - nie
mów mi o tym - zwróciła się do Lena - już znam odpowiedź na to pytanie,
szczegóły wystarczy, że znasz ty i tylko ty.
- Fakt - zgodził się Len.
- O czym wy rozmawiacie? - spytała Tamara
podchodząc do nich bliżej.
Rodzeństwo
spojrzało sobie w oczy.
- O dzisiejszej walce - odpowiedział w końcu
Len.
- Tak - przytaknęła starsza Tao - to ja was
zostawię - powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia.
June
pomachała im jeszcze zza progu i wyszła. Wtedy Tamara podeszła do łóżka Lena.
Ten wciąż na nim leżał. Gestem zachęcił ją do położenia się obok. Dziewczyna
zrobiła to posłusznie i przytuliła się do niego. Objął ją zabandażowanymi
rękoma, a dziewczyna pocałowała delikatnie jego nagi bark.
- Nad czym myślisz? - spytała go po chwili.
- Nad walką.
W
tym momencie zadzwonił dzwonek wyroczni oznaczający kolejną walkę "Drużyny
Lena" . Chłopak zaklął w myślach, że będzie to tak szybko po zakończeniu
pierwszego starcia.
- Litości nie mają - powiedziała Tamara.
- My też - zapowiedział Tao.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz