Rozdział 12
Tajne spotkania rady
Król
Duchów od kilku tygodni zachowywał się bardzo niespokojnie. Jego zachowanie
dziwiło wszystkich członków Wielkiej Rady Szamanów. Ostatni raz zachowywał się
w ten sposób, kiedy Zik Asakura postanowił olać turniej i zdobyć go siłom i
gwałtem.
Tym
razem z potencjalnych przyczyn niepokoju najpotężniejszego z duchów, można było
wykluczyć Zika. Został on zabity przez swojego brata, Yoh i nie mógł siać
terroru i zgrozy na Ziemi jeszcze przez ponad 400 lat, kiedy to będzie miał
możliwość po raz kolejny odbyć reinkarnację.
Goldva,
przywódczyni rady postanowiła zwołać nagłe i tajne posiedzenia rady. Przybyli
na nie wszyscy członkowie. Każdy z nich ubrany w typowy, indiański strój.
- Wiecie po co was tu ściągnęłam? - spytała
Goldva.
- Nie - odparli jednocześnie zebrani.
- Król Duchów jest niespokojny...
- ... nie możliwe! Asakura nie żyje! -
przerwał jej gwałtownie Isim.
Isim
był członkiem rady od niedawna. Zastąpił w niej zbuntowanego Chroma, który
dołączył do Zika i poległ w walce z Silvą. Isim był niskim, przysadzistym
mężczyznom o wydatnych kościach policzkowych. Na głowie nie miał niemal żadnych
włosów. Biła od niego potężna aura duchowej mocy.
- Nie tylko on mógł wywołać taką reakcję
Króla Duchów - wyjaśnił Kalim.
- Jeśli nie on, to kto?
- Lub co?
Członkowie rady nie mieli pojęcia. Zasypywali samych siebie gradem pytań.
- Mam pewną hipotezę - rzekł Kharim.
Średniego
wzrostu mężczyzna o szarych oczach, także należał do rady od niedawna. Wstąpił
do niej w miejsce drugiego zbuntowanego członka, który również poległ walcząc
po stronie Zika. Kharim miał jasne, blond włosy i cerę prawię tak białą jak
kreda. Złośliwi żartowali, że musi być wampirem.
- Mów - powiedziała Goldva.
- Co jeśli, któryś z naszych niedawnych
bohaterów zszedł na ciemną drogę?
Jego
słowa wywołały oburzenie - zwłaszcza u Silvy i Kalima. Przecież niemożliwym
było żeby Yoh lub, któryś z jego kumpli stali się następcami Zika.
- To absurd - stwierdził jeden ze starszych
członków rady.
- Racja! - żywo zawtórował mu Silva.
- Nie możliwe żeby ktoś z tych dzieciaków
stał się tym przeciw komu walczyli - dodał inny Indianin.
- Zapominacie moi drodze, że jeden z nich był
już na ciemnej ścieżce - odrzekł spokojnie Kharim - szedł drogą pogardy dla
ludzi i nienawiści do wszystkiego co obce. Ta nienawiść doprowadził go do
zabicia jednego z nas! - krzyknął chcąc przypomnieć swoim towarzyszom tragiczne
chwile - Jednego z was zabił z zimną krwią! Miał zadać jeden cios, a zadał ich
kilkadziesiąt...
- Len się zmienił - tłumaczył Silva, siląc
się na spokój.
- Być może - stiwerdził Isim.
- Pomógł w walce z Zikiem - skwitowała
Goldva.
- Pomógł to prawda - Kharim był
nieprzejednany w swoich opowieściach - tylko co, jeśli pomógł obalić Zika, żeby
samemu zająć jego miejsce?!
Absurdalność
tego stwierdzenia odebrała na moment mowę Silvie.
- Od pobicia Zika, Len nie zrobił nic co
mogłoby pozwolić nam wiązać go z ciemną stronom - powiedział Kalim.
Blondyn
chciał coś odpowiedzieć, ale Goldva uciszyła go ruchem ręki.
- Obie strony mają dużo racji - podsumowała
ich wypowiedzi - trzeba się temu przyjrzeć. Isim obserwuj chłopaka - poleciła
nowemu członkowi rady - zdasz nam raport za kilka dni. Potem rozpoczniemy II
rundę po raz kolejny i módlmy się żeby udało się ją rozegrać z większym
powodzeniem i lepszym skutkiem niż poprzednim razem.
Isim
z wielką gorliwością zabrał się za obserwację Lena. To znaczy chciał zabrać,
gdyż ku jego zdziwieniu chłopak leżał w łóżku z poważną raną ciętą brzucha. Na
jego szczęście szaman był tak osłabiony, że nawet nie wyczuł jak jeden ze
stróżów Isima obserwuje go, przelatując kilka razy dziennie koło jego okna.
Duch stróż chłopaka także nic nie poczuł. Dzięki temu Isim już wkrótce
dowiedział się co dolega Lenowi. Przekazał szefowej, że Len nie będzie mógł
brać udziału w kolejnej walce.
Zaraz
po trzecich walkach pierwszej rundy, wrócił na swój posterunek. Jego duch sokoła
fruwał dalej w okolicy okna złotookiego chłopaka. Stan zdrowia Lena ulegał
poprawie, więc nie mógł podlecieć już tak blisko. Wkrótce dowiedział się o
nocnej wizji koleżanki szamana. Nie ulegało wątpliwości, że dziewczyna miała
wizję w co powątpiewali jej koledzy i koleżanki. Isim nie miał pojęcia co może
oznaczać obraz, który widziała nastolatka.
Wreszcie
nadszedł czas zdania raportu.
- Witam was - powiedziała Goldva na kolejnym
super, ściśle tajnym zebraniu Wielkiej Rady Szamanów.
- Co z Tao? - spytał bez ogródek Kharim.
- Leży ranny w łóżku - wyjaśnił Isim.
Wszyscy
zebrani zareagowali na to gwarem. Goldva musiała przez dobrą chwilę uciszać
Indian. Ona sama wiedziała o urazie Lena, lecz większość członków rady nie
miała o tym pojęcia.
- Co mu jest? - spytał Silva, który nie miał
o niczym pojęcia.
- Przegrał ostatnią walkę - wtrącił Kalim.
- Nie stawił się na niej! - zaprotestował
jeden ze starszych radnych.
- Byłem sędzią i rzeczywiście go nie było! -
poparł go inny.
- Len odpuścił walkę? - zdziwił się Silva.
Goldva
poczekała aż mężczyźni ucichną. Kiedy to nastąpiło oddała głos Isimowi.
- Był ranny już przed walką - wyjaśnił
zebranym - kiedy zacząłem go obserwować dzień przed walką leżał w łóżku z
poważną raną ciętą brzucha.
- Kto... - zaczął Kalim, ale przywódczyni
dała mu znak aby zamilkł.
- Nie wiadomo - odpowiedział Isim - co gorsza
jego koleżanka miała niedawno wizję.
Słysząc
te słowa Silva i Kalim po raz kolejny tego dnia wpadli w szok. Nie powiedzieli,
jednak ani słowa na temat wątpliwych zdolności Tamary.
- Była w niej ona sama - opowiadał szpieg -
biegła przez las, który zaczął płonąć. To znaczy, nie sam z siebie - plątał się
Isim - ktoś go podpalił swoim atakiem. Ogień był sterowany przez tego kogoś.
Otoczył dziewczynę i powoli zmierzał w jej stronę... - tu zrobił przerwę.
- I co? - dopytywali słuchacze.
- Nic, obudziła się- wyjaśnił.
Kilku
zebranych niemal padło na glebę, słysząc tak skopane zakończenie opowieści.
- To by znaczyło jedno - powiedziała szefowa
rady.
- Co? - spytał Isim.
- Do walki wchodzą siły dużo silniejsze niż
Zik Asakura czy być może schodzący z dobrej drogi Len Tao.
- Jak to możliwe? - zdziwił się Kharim.
- Jak możesz wątpić w Tao? - wtrącił się
Silva.
Goldva
nie odpowiedziała na te pytania. Spojrzała się w płonące przed nią ognisko i
posmutniała jeszcze bardziej.
- Możemy być zmuszeni użyć 5 duchów żywiołów
- wyszeptała, a zgromadzeni pobladli i zastygli w przerażeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz