piątek, 15 stycznia 2016

5. Powrót gwiazd



Rozdział 5
Powrót gwiazd.

            2 dni minęły błyskawicznie. Wszyscy przyjaciele – z wyjątkiem Lyserga – byli już w domu Yoh i Anny. Kończyli jeść kolację - przygotowaną jak zwykle przez Ryu - gdy niebo za oknem zostało przeszyte przez Gwiazdę Przeznaczenia. Chłopacy wydali z siebie okrzyk radości. Po czym stwierdzili, że trzeba to uczcić. Trey powiedział, że zadba o jedzenie. Co Len skwitował słowami:

- Żadnego wielorybiego tłuszczu sopelku.
- Już nie żyjesz – wydarł się Usui i ruszył w pogoń za Tao.

            Niestety chłopak z północy był zbyt wolny i Len uciekł mu bez problemów.

- Oj braciszku jeśli jesteś aż tak wolny to wzmacniamy trening nie tylko z powodu turnieju. – Pilika była oburzona kompromitacją brata.
- To z przetrenowania. – odrzekł Horo- Horo, próbując się usprawiedliwić.

            Jeszcze za nim rodzeństwo Usui zaczęło oskarżać się o to czy Trey jest przetrenowany czy miał zbyt dużo luzu podczas pobytu w rodzinnych stronach, Len opuścił bardzo szybko przyjaciół. Wraz z Basonem udał się na Straszne Wzgórze. Jego stróż wyczuł, że Tao wyraźnie czymś się niepokoi. W końcu nikt nie znał go tak dobrze jak on -  jego wierny od narodzin chłopaka stróż. Postanowił spytać co trapi Lenny ’ego:

- Mistrzu Len, wydaje mi się, że coś ci jest. – zaczął niepewnie duch
- Wydaje ci się Bason – odpowiedział Len normalnym tonem
- Na pewno? – duch próbował drążyć temat
- No może znalazło  by się coś co mnie męczy, ale nic mi nie jest – powiedział Tao, a jego wypowiedź potwierdziła przypuszczenia Basona
- Mi możesz powiedzieć co to jest mistrzu. – chiński generał czuł, że może odnieść sukces. Czyżby książka „Jak stać się wrażliwym ” zaczęła zmieniać Lena?
- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to ci powiem, ale to nic poważnego – powiedział Lenny kładąc akcent na ostatnie słowa.
- Czyżby chodziło o jakąś… - nie dane było mu dokończyć
- Daj spokój Bason! Dobrze wiesz, że nie mam czasu na takie rzeczy– przerwał mu Tao, a duch widząc rozłożone guan- dao wolał nie denerwować go.
- Więc o co chodzi, paniczu? – zapytał Bason
- Po prostu odnoszę wrażenie, że En może spróbować znów w jakiś sposób próbować pozbawić mnie przywództwa. Jednak bardziej chciałbym nie skrzywdzić kogoś znajomego podczas turnieju. Nie chcę mieć nikogo z nich na sumieniu – wyznał Len, a jego opiekun był zdziwiony aż taką szczerością Tao.
- Mistrzu Len... - zaczął nie pewnie duch generała.
- Nic nie mów Bason - ostrzegł go Tao, wyczuwając morał, który miał zaraz paść z ust widma.
- Wuj En nie ma sposobności by ci zagrozić - rzekł mimo to Bason.
- To prawda - przytaknął chłopak.

            Bason nie powiedział już nic więcej. Obserwował swojego mistrza. Ten sięgnął za pas i wyjął coś zza niego. Na pierwszy rzut oka można było sądzić, że Len trzyma samą rękojeść od miecza. Po bliższym przyjrzeniu się dochodziło się, jednak do wniosku, że stalowe ostrze jest najzwyczajniej w świecie złożone. Miecz przechodzący na kolejnych przywódców rodu Tao i będący symbolem ich władzy nad resztą rodziny składał się jak pałka teleskopowa. Był, jednak o wiele od niej lepszy.

            Złotooki nagłym ruchem ręki zmusił miecz do rozłożenia się. Spojrzał na niego z dumą i rzekł:

- A jeśli spróbuje mnie pozbawić przywództwa zapłaci za to - zakończył mściwie.

***

            Tymczasem impreza u Yoh powoli zbliżała się do końca. Pai- Long musiał odnieść Horo- Horo do pokoju jego i Piliki, gdyż ten nie był w stanie dostać się tam o własnych siłach. Asakura już wiedział, że jutro jego przyjaciel będzie miał straszny ból głowy. Reszta stwierdziła, że lepiej już zakończyć zabawę i wrócić do pokoi o własnych siłach, nikt nie miał złudzeń, że Anna i reszta dziewczyn nie odpuszczą im treningu. Więc woleli choć trochę pospać tej nocy.

***

            Len zasnął na Strasznym Wzgórzu i zdziwił go bałagan, gdy wrócił do rezydencji Yoh i Kyoyamy. Od samego wejścia na podłodze leżały pudełka od pizzy. Dalej było coraz gorzej: rozmaite butelki – nie tylko od wody i mleka, wróć kto śmiał ruszyć jego mleko?! Gdy tylko się dowie ta osoba tego pożałuje – ilość innych śmieci była nie do opisania. 

            Reszta domowników spała w najlepsze, chociaż dochodziła już 9. Obudził ich dzwonek do drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz