piątek, 15 stycznia 2016

9. Nowy wróg?



Rozdział 9
Nowy wróg?

            Zaczęła się właśnie wolna piosenka, kiedy do Tamary podszedł Len i z nie widocznym rumieńcem – w pokoju panował półmrok – poprosił ją do tańca. Ona była zaskoczona jednak zgodziła się. Widziała zazdrosny wzrok siostry Treya, natomiast Len zobaczył uśmiechającą się dziwnie Jun i już chciał jej powiedzieć żeby niczego nie insynuowała, jednak Tamara nie puściła go. Więc poinstruował w myślach Basona, że on ma to zrobić. Duch posłusznie wykonał polecenie. 

            Gdy piosenka się skończyła Len i Tamara skończyli przytulany taniec. Złotooki podziękował jej po czym udał, że jest zmęczony i poszedł do pokoju. Bason został wraz z innymi duchami na dole. Tao umył się i położył w łóżku, gdy do pokoju weszła Jun i usiadła na krześle naprzeciwko łóżka jej brata:

- I jak tam Renny, podobała ci się zabawa? – spytała
- Bason przekazał ci, żebyś niczego nie insynuowała? – Ren odpowiedział pytaniem na pytanie siostry
- Tak, ale ja niczego nie sugeruję – opowiedziała Jun
- Taa… Jasne, a Horo- Horo jest mądry – zakpił Ren
- Rozumiem, ale musisz przyznać, że Tamara wyglądała dziś pięknie – zasugerowała doshi, po czym uśmiechnęła się znacząco
-  Tak… Ale co to ma wspólnego z tym jak się bawiłem? – zapytał Len, a Jun zbliżyła się do niego i szepnęła mu do ucha:
- Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek poprosił kogoś do tańca, nawet mnie.

            Len zalał się rumieńcami na policzkach, czego doshi nie mogła dostrzec, ponieważ w całym pokoju było ciemno. Tao odparł:

- I co z tego?
- Na razie jeszcze nic . Dobranoc Renny– szepnęła Jun i wyszła z pokoju brata.
- Dobranoc siostro – powiedział Len i położył się spać.

            Cały czas, jedak myślał o tym co powiedziała mu zielono- włosa. Doszedł do wniosku, że przez to nie będzie mógł zasnąć jeszcze przez jakiś czas. Dobrze, że tym razem nie musi wygrać za wszelką cenę ostatniej walki I rundy. Myślał jeszcze czy rano Trey znów będzie narzekał na ból głowy. Anna nie wyraziła zgody na alkohol, więc jeśli coś wypił to czeka go coś gorszego niż kac. Wszyscy dobrze wiedzieli, że jeśli Anna coś postanowiła to tak ma być i nie ważne czy to najlepsze rozwiązanie jakiejś sprawy. Po prostu konsekwencje kłótni z medium mogły być straszne. Myśląc o tym zasnął.

            Reszta domowników nie zakończyła zabawy tak szybko jak rodzeństwo Tao. Gdy Jun rano poszła zrobić sobie śniadanie, a potem w przypływie dobrego nastroju przygotować również coś dla Lena, zastała bardzo niecodzienny widok. Na korytarzu minęła Treya i Ryu, widocznie nie mieli sił dojść do pokoju. „Alkoholicy” pomyślała i poszła dalej. W kuchni na stole leżał Choco. Doshi podeszła do niego i z lekkim obrzydzeniem – zgadnijcie dlaczego? – szturchnęła go w bok. Nie reagował. Powtórzyła to jeszcze kilka razy po czym zdenerwowana uderzyła go w miarę  lekko w tył głowy. Komik od razu obudził się i biegiem udał się do swojego pokoju. Biegnąc bełkotał coś w nie zrozumiałym dla nikogo języku. Na szczęście reszta chyba dotarła do swoich pokoi.

            Jun przygotowała sobie śniadanie oraz wzięła jeszcze dwie butelki mleka – dla siebie i Lena – i udała się do pokoju brata. Wychodząc musiała wyminąć Ryu i Horo, którzy zajmowali coraz większą cześć przedpokoju. Renny w ciąż spał, więc siostra zostawiła mu mleko na szafce nocnej koło łóżka i wyszła. Tao obudził się nie długo później. Wypił mleko i poszedł zobaczyć skutki zabawy jego przyjaciół.

            Reszta szamanów obudziła się około południa, Anna również. Dziewczyna stwierdziła, że chłopaki najpierw posprzątają po sobie, a potem pójdą na trening. Rodzeństwo Tao było zwolnione ze sprzątania, ponieważ opuścili imprezę za nim reszta zdążyła nabałaganić. Złotooki od razu udał się na siłownię, a Jun poszła oglądać jakiś serial z Kyoyamą.

            Po obiedzie, zrobionym przez Yoh – mrożona pizza – chłopacy dołączyli do Rena, który po obiedzie miał plan pobiegać. Wspólnie biegli tylko krótki odcinek trasy, po tym okresie Len uznał, że nie ma ochoty słuchać narzekań na ból głowy Treya, Ryu i Choco więc dalej pobiegnie sam inną trasą. Nikt nie próbował go zatrzymać, wiedzieli, że i tak nie zmienią jego decyzji. Gdy tylko Tao oddalił się na taką odległość, że nie mógł usłyszeć o czym mówią rozmowa zeszła na jego temat:

- Mi się wydaje czy Len poprosił wczoraj Tamarę do tańca? – zaczął Choco
- Tak dokładnie do wolnego – dodał Trey
- Czyżby nasz krótko majtek miał jednak uczucia? – zdziwił się Ryu
- Nie wiesz, że on „ ma serce z kamienia, a w jego żyłach płynie lód” – odparł Trey
- On tylko udaje… - powiedział Yoh, ale dalsza część jego wypowiedzi została zagłuszona przez ziewnięcie Horo- Horo.
- Co udaje? – zapytał zdziwiony Ryu
- No, że jest bez uczuć, przynajmniej tych pozytywnych – odpowiedział Asakura
- Taa… Gniew Lenny’ ego poznaliśmy już chyba z każdej możliwej strony – powiedział złośliwie Trey
- Zwłaszcza ty i Choco – Faust przypomniał o swoim istnieniu.
 
            Tymczasem osoba, o której rozmawiali była już dużo dalej. Len biegł właśnie przez polanę, na której walczył ostatnio Morty.

- Paniczu, wydaje mi się, że ktoś nas obserwuje – Bason ostrzegł Lena
- Wiem Bason, dlatego bądź gotowy – odparł złotooki, a jego stróż przyjął postać czerwonej kulki i leciał obok swojego mistrza

Nagle tuż z za pobliskich drzew w kierunku Chińczyka pomknęło kilka szybkich ataków. Len instynktownie uskoczył w prawo i w locie rozłożył miecz Błyskawicy, wprowadzając do niego Basona. Tao obserwował okolicę, ale nie mógł zobaczyć kto go zaatakował. Nie mógł odpowiedzieć atakiem, a to powodowało napływ złości. Z trzech stron pomknęły ku niemu strumienie foryoku. Nie mógł uskoczyć przed wszystkimi – mknęły z jednakową prędkością i były w tej samej odległości od niego. Wyskoczył najwyżej jak tylko mógł, oczywiście używając do tego kontroli ducha. Foryoku jego przeciwników – Len myślał, że jest ich więcej niż jeden – zderzyły się pod nim i spowodowały wybuch, który odrzucił Tao jeszcze dalej. Spadając zahaczył o gałęzie drzew, powodując liczne zadrapania na rękach. Gdy dotknął ziemi poczuł jak ostry metalowy przedmiot rozcina mu fragment bluzki i przy okazji skórę na brzuchu. Wrzasnął z bólu, poczuł jak z rany obficie wycieka mu krew. Cała ta sytuacja zezłościła go jeszcze bardziej. Na ślepo zaatakował szybkim tempem w przypadkową stronę. Kilka drzew zostało pozbawionych sporej ilości gałęzi, a jedno wyleciało z korzeniami w powietrze i w częściach opadło na nią. Atak nie mógł zaszkodzić innym szamanom. Jednak nikt na ten atak nie odpowiedział. Jak to możliwe? Czyżby zrezygnowali tak łatwo, a może ktoś chciał go przetestować? Nie ważne, kiedy Len się dowie kto to był, to ta osoba lub osoby gorzko tego pożałuje. Tak rzecz jasna myślał szaman z charakterystycznym fioletowym czubem na głowie. Zakrył ręką krwawiący bok i obolały udał się do domu Asakury. Jakże teraz żałował, że pobiegł tak daleko od swojego miejsca zamieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz