Rozdział 9
Nowy wróg?
Zaczęła
się właśnie wolna piosenka, kiedy do Tamary podszedł Len i z nie widocznym
rumieńcem – w pokoju panował półmrok – poprosił ją do tańca. Ona była
zaskoczona jednak zgodziła się. Widziała zazdrosny wzrok siostry Treya,
natomiast Len zobaczył uśmiechającą się dziwnie Jun i już chciał jej powiedzieć
żeby niczego nie insynuowała, jednak Tamara nie puściła go. Więc poinstruował w
myślach Basona, że on ma to zrobić. Duch posłusznie wykonał polecenie.
Gdy
piosenka się skończyła Len i Tamara skończyli przytulany taniec. Złotooki
podziękował jej po czym udał, że jest zmęczony i poszedł do pokoju. Bason
został wraz z innymi duchami na dole. Tao umył się i położył w łóżku, gdy do
pokoju weszła Jun i usiadła na krześle naprzeciwko łóżka jej brata:
- I jak tam Renny, podobała ci się zabawa? –
spytała
- Bason przekazał ci, żebyś niczego nie
insynuowała? – Ren odpowiedział pytaniem na pytanie siostry
- Tak, ale ja niczego nie sugeruję –
opowiedziała Jun
- Taa… Jasne, a Horo- Horo jest mądry –
zakpił Ren
- Rozumiem, ale musisz przyznać, że Tamara
wyglądała dziś pięknie – zasugerowała doshi, po czym uśmiechnęła się znacząco
- Tak…
Ale co to ma wspólnego z tym jak się bawiłem? – zapytał Len, a Jun zbliżyła się
do niego i szepnęła mu do ucha:
- Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek
poprosił kogoś do tańca, nawet mnie.
Len
zalał się rumieńcami na policzkach, czego doshi nie mogła dostrzec, ponieważ w
całym pokoju było ciemno. Tao odparł:
- I co z tego?
- Na razie jeszcze nic . Dobranoc Renny–
szepnęła Jun i wyszła z pokoju brata.
- Dobranoc siostro – powiedział Len i położył
się spać.
Cały
czas, jedak myślał o tym co powiedziała mu zielono- włosa. Doszedł do wniosku,
że przez to nie będzie mógł zasnąć jeszcze przez jakiś czas. Dobrze, że tym
razem nie musi wygrać za wszelką cenę ostatniej walki I rundy. Myślał jeszcze
czy rano Trey znów będzie narzekał na ból głowy. Anna nie wyraziła zgody na
alkohol, więc jeśli coś wypił to czeka go coś gorszego niż kac. Wszyscy dobrze
wiedzieli, że jeśli Anna coś postanowiła to tak ma być i nie ważne czy to
najlepsze rozwiązanie jakiejś sprawy. Po prostu konsekwencje kłótni z medium
mogły być straszne. Myśląc o tym zasnął.
Reszta
domowników nie zakończyła zabawy tak szybko jak rodzeństwo Tao. Gdy Jun rano
poszła zrobić sobie śniadanie, a potem w przypływie dobrego nastroju przygotować
również coś dla Lena, zastała bardzo niecodzienny widok. Na korytarzu minęła
Treya i Ryu, widocznie nie mieli sił dojść do pokoju. „Alkoholicy” pomyślała i poszła dalej. W kuchni na stole leżał
Choco. Doshi podeszła do niego i z lekkim obrzydzeniem – zgadnijcie dlaczego? –
szturchnęła go w bok. Nie reagował. Powtórzyła to jeszcze kilka razy po czym
zdenerwowana uderzyła go w miarę lekko w
tył głowy. Komik od razu obudził się i biegiem udał się do swojego pokoju.
Biegnąc bełkotał coś w nie zrozumiałym dla nikogo języku. Na szczęście reszta
chyba dotarła do swoich pokoi.
Jun
przygotowała sobie śniadanie oraz wzięła jeszcze dwie butelki mleka – dla
siebie i Lena – i udała się do pokoju brata. Wychodząc musiała wyminąć Ryu i
Horo, którzy zajmowali coraz większą cześć przedpokoju. Renny w ciąż spał, więc
siostra zostawiła mu mleko na szafce nocnej koło łóżka i wyszła. Tao obudził
się nie długo później. Wypił mleko i poszedł zobaczyć skutki zabawy jego
przyjaciół.
Reszta
szamanów obudziła się około południa, Anna również. Dziewczyna stwierdziła, że
chłopaki najpierw posprzątają po sobie, a potem pójdą na trening. Rodzeństwo
Tao było zwolnione ze sprzątania, ponieważ opuścili imprezę za nim reszta
zdążyła nabałaganić. Złotooki od razu udał się na siłownię, a Jun poszła oglądać
jakiś serial z Kyoyamą.
Po
obiedzie, zrobionym przez Yoh – mrożona pizza – chłopacy dołączyli do Rena,
który po obiedzie miał plan pobiegać. Wspólnie biegli tylko krótki odcinek
trasy, po tym okresie Len uznał, że nie ma ochoty słuchać narzekań na ból głowy
Treya, Ryu i Choco więc dalej pobiegnie sam inną trasą. Nikt nie próbował go
zatrzymać, wiedzieli, że i tak nie zmienią jego decyzji. Gdy tylko Tao oddalił
się na taką odległość, że nie mógł usłyszeć o czym mówią rozmowa zeszła na jego
temat:
- Mi się wydaje czy Len poprosił wczoraj
Tamarę do tańca? – zaczął Choco
- Tak dokładnie do wolnego – dodał Trey
- Czyżby nasz krótko majtek miał jednak
uczucia? – zdziwił się Ryu
- Nie wiesz, że on „ ma serce z kamienia, a w
jego żyłach płynie lód” – odparł Trey
- On tylko udaje… - powiedział Yoh, ale
dalsza część jego wypowiedzi została zagłuszona przez ziewnięcie Horo- Horo.
- Co udaje? – zapytał zdziwiony Ryu
- No, że jest bez uczuć, przynajmniej tych
pozytywnych – odpowiedział Asakura
- Taa… Gniew Lenny’ ego poznaliśmy już chyba
z każdej możliwej strony – powiedział złośliwie Trey
- Zwłaszcza ty i Choco – Faust przypomniał o
swoim istnieniu.
Tymczasem
osoba, o której rozmawiali była już dużo dalej. Len biegł właśnie przez polanę,
na której walczył ostatnio Morty.
- Paniczu, wydaje mi się, że ktoś nas
obserwuje – Bason ostrzegł Lena
- Wiem Bason, dlatego bądź gotowy – odparł
złotooki, a jego stróż przyjął postać czerwonej kulki i leciał obok swojego
mistrza
Nagle tuż z za pobliskich drzew w kierunku
Chińczyka pomknęło kilka szybkich ataków. Len instynktownie uskoczył w prawo i
w locie rozłożył miecz Błyskawicy, wprowadzając do niego Basona. Tao obserwował
okolicę, ale nie mógł zobaczyć kto go zaatakował. Nie mógł odpowiedzieć
atakiem, a to powodowało napływ złości. Z trzech stron pomknęły ku niemu
strumienie foryoku. Nie mógł uskoczyć przed wszystkimi – mknęły z jednakową
prędkością i były w tej samej odległości od niego. Wyskoczył najwyżej jak tylko
mógł, oczywiście używając do tego kontroli ducha. Foryoku jego przeciwników –
Len myślał, że jest ich więcej niż jeden – zderzyły się pod nim i spowodowały
wybuch, który odrzucił Tao jeszcze dalej. Spadając zahaczył o gałęzie drzew,
powodując liczne zadrapania na rękach. Gdy dotknął ziemi poczuł jak ostry
metalowy przedmiot rozcina mu fragment bluzki i przy okazji skórę na brzuchu.
Wrzasnął z bólu, poczuł jak z rany obficie wycieka mu krew. Cała ta sytuacja
zezłościła go jeszcze bardziej. Na ślepo zaatakował szybkim tempem w
przypadkową stronę. Kilka drzew zostało pozbawionych sporej ilości gałęzi, a
jedno wyleciało z korzeniami w powietrze i w częściach opadło na nią. Atak nie
mógł zaszkodzić innym szamanom. Jednak nikt na ten atak nie odpowiedział. Jak
to możliwe? Czyżby zrezygnowali tak łatwo, a może ktoś chciał go przetestować?
Nie ważne, kiedy Len się dowie kto to był, to ta osoba lub osoby gorzko tego
pożałuje. Tak rzecz jasna myślał szaman z charakterystycznym fioletowym czubem
na głowie. Zakrył ręką krwawiący bok i obolały udał się do domu Asakury. Jakże
teraz żałował, że pobiegł tak daleko od swojego miejsca zamieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz