piątek, 15 stycznia 2016

4. Znowu w Tokio



Rozdział 4
Znowu w Tokio

            Len i Jun oraz ich duchy opuszczali właśnie dworzec w Tokio. Złotooki myślał co słychać u jego kolegów i czy mają już jakieś wieści o kontynuacji turnieju szamanów. Dziewczyna natomiast gawędziła swobodnie ze swoim stróżem, Lee Pai- Longiem, który niósł ogromną stertę jej toreb oraz jedną dużo mniejszą walizkę należącą do Lena. 

***

            Yoh Askaura był młodzieńcem o szatynowych, średniej długości, wiecznie najeżonych włosach. Spędzał właśnie czas przed telewizorem, zajadając przy tym potajemnie kupionego hamburgera, kiedy nagle ktoś zadzwonił do drzwi jego domu. Nie chętnie udał się otworzyć je. Dopiero co wrócili do stolicy, a tu już goście. Nie to, żeby perspektywa zobaczenia z powrotem przyjaciół napełniała go smutkiem, wręcz przeciwnie, ale był bardzo zmęczony podróżą. Otworzył drzwi i ku jego zaskoczeniu pierwszą osobą jaką zobaczył był Pai- Long z walizkami. Yoh przywitał się z nim i zaprowadził do pokoju, w którym mieszkać będzie rodzeństwo Tao. Po drodze Lee opowiedział mu, że Jun i Len zatrzymali się w restauracji na śniadanie, a jemu kazali już zanieść bagaże i przy okazji rozpakować je. Sprytne prawda? Oni sobie spokojnie jedzą, a stróż Jun wszystko zanosi i rozpakowuje, natomiast oni przychodzą ,, na gotowe”. 

            Po około pół godziny do drzwi zadzwonił Ryu. Zdziwił się, gdy drzwi zostały mu otworzone przez Pai- Longa z okrzykiem:

- Wszystko już zrobiłem panno Jun!
- Czy ja ci wyglądam na Jun? – zapytał zdziwiony Ryu
- Nie, ona jest kobietą i jest ładna, czyli jest tak jakby twoim przeciwieństwem – odparł Lee Pai- Long
- Coś ty powiedział? – Ryu wyraźnie się zdenerwował
- Aha no i jeszcze na jej fryzurę patrzy się z przyjemnością, a twojej nie zaszczycę swoim komentarzem – Pai- Long nadal prowokował fana żelu do włosów
- Za dużo przebywasz z krótko majtkiem. Popełniłeś błąd obrażając moją fryzurę! Nikt nigdy nie będzie jej krytykował! Nikt! Rozumiesz ?! – darł się Ryu – Tokagero do drewnianego miecza.
- Hej Ryu – pojawił się Yoh – Proszę uspokójcie się. Nie ma powodu do walk.
- Jak to nie ma on obraził mnie i moją fryzurę, a taka zniewaga krwi wymaga – człowiek przypominający Elvisa był ciągle zdenerwowany i miał gotową do użycie kontrolę ducha jednak nie atakował.
- Nie on pierwszy i nie on ostatni. A teraz jeśli wam życie miłe uspokoić się: Yoh zaprowadź Ryu do jego pokoju, Pai- Long idź umyć podłogę w salonie. – powiedziała Anna, która pojawiła się nie wiadomo skąd i uniemożliwiła walkę Ryu i  mistrza dao dando. Szamani i Lee posłusznie wykonali jej polecenia.

            Po obiedzie do domu Asakury przybyli Len i Jun. Gdy tylko Ryu zobaczył doshi poszedł do niej naskarżyć na Pai- Longa. Tao obiecała wyjaśnić tę sprawę później, ponieważ zobaczyła coś jakby przypominającego uśmiech na wiecznie poważnej  twarzy swojego brata i uznała, że on musi mieć coś wspólnego z tą sprawą. Nie chciała jednak spowodować kolejnego konfliktu i stwierdziła, że dowie się później co Len ma z tym wspólnego.

            Reszta dnia minęła bez kłótni. Może dlatego, że nie przyjechali jeszcze ani Trey ani Choco i Len nie za bardzo miał z kim się kłócić. Chłopaki oglądali mecze w telewizji i dyskutowali, która drużyna jest najlepsza i zdobędzie w tym roku mistrzostwo Japonii. Len nie udzielał się, aż tak mocno jak Yoh i Ryu, którzy inaczej niż on byli Japończykami i znali się na tutejszym football-u dużo lepiej od Chińczyka. 

            Po kolacji Yoh postanowił dowiedzieć się kiedy przyjadą pozostali. Po kolei dzwonił najpierw do rodzeństwa Usui, później do Fausta, Choco i na końcu Lyserg ‘a. Wszyscy z wyjątkiem tego ostatniego obiecali przybyć najpóźniej za 2 dni. Anglik wspomniał, że może wpadnie do Tokio, a może spotkają się dopiero w Dobbie Vilalge. Niestety Asakura nie wiedział z jakiego powodu Diethel może ich nie odwiedzić. Przecież X – laws nie mieli już członków – większość została zabita przez Zika, a pozostali nie mieli już powodu do kontynuowania swojej działalności – chociaż jak uważał Ryu z nimi nigdy nic nie wiadomo. Przyszłość pokazała, że fan Elvisa miał rację...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz