piątek, 15 stycznia 2016

6. Test



Rozdział 6
Test

Osobą, która dzwoniła był członek Wielkiej Rady Szamanów, Silva. Ubrany w zwyczajny strój członka rady Indianin miał radosną minę - widać i on stęsknił się za towarzystwem Yoh i reszty.

Szamani spodziewali się jego wizyty – wczoraj na imprezie Tamara miała wizję dotyczącą jego i testu, ale nikt nie brał jej na poważnie – jak się później okazało była to w 100 procentach prawdziwa wizja.

            Brunet był zdziwiony, albowiem drzwi otworzyła mu Anna we własnej osobie.

- Czego chcesz Silva? – przywitała uprzejmie członka rady szamanów
- Mi też miło cię widzieć Anno. – przywitał się Silva – Jak wiesz turniej zostaje wznowiony, jednak nie od miejsca gdzie go zawiesiliśmy, tylko całkiem od początku.
- Pewnie chcesz przeprowadzić test na Yoh – bardziej stwierdziła niż zapytała Anna
- Nie tylko na nim. Więc jeśli możesz sprowadź ich na zewnątrz – poprosił Silva
- Jeszcze śpią, więc musisz im dać kilak minut na przygotowanie się – odparła Anna
- Oczywiście nie ma sprawy – zgodził się członek rady

- PODUDKA WY LENIE PATENTOWANE!!! – krzyk medium musiała słyszeć cała dzielnica. Chłopaki w ciągu 3 min stali ubrani w szeregu i oczekiwali dalszych instrukcji. Tylko Len stał spokojnie z boku z naburmuszoną miną – myślał, że choć trochę pośpi w wygodnym łóżku.
- Przed śniadaniem przeprowadzę test, jeśli go przejdziecie otrzymacie dzwonki wyroczni. Zasady są proste macie 10 min żeby zadać mi celny cios. Ma to być tylko jeden celny atak – dodał patrząc na Tao, na co ten jeszcze bardziej spochmurniał. Nie musi mu przypominać co się wydarzyło podczas ostatniej walki o dzwonek wyroczni pomiędzy nim, a Chromem.

            Szamani zdawali pokolei. Najpierw bez przeszkód udało się Yoh – nie użył nawet podwójnego medium – potem Faust, Ryu, Len, Choco i przyszła kolej na Treya. Niebiesko włosy był pewny siebie, chociaż strasznie bolała go głowa i wciąż słyszał lekki szum. Nigdy więcej nie będę tyle pił – pomyślał. 

- Corey do snowboardu- wykonał kontrolę ducha – Zakończmy to szybko: atak sopla! 

            Kiedy tylko krzyknął zza jego pleców, nie wiadomo skąd, w stronę członka rady pofrunęło kilkadziesiąt ogromnych, lodowych sopli. Silva był na to przygtowany. Bez przeszkód uniknął śmiercionośnych kawałków lodu.

- Słabo Horo – skomentował.
- Nie doceniłem ciebie. Pora przejść na wyższy poziom. Wielka kontrola ducha!!! – Trey postanowił postawić wszystko na 1 kartę.

            W tym momencie jego deska snowboardowa dzięki wzrostowi energii przesyłanej do niej przez szamana, zaczęła się przeobrażać. Nagle rozbłysła blaskiem, który oślepił wszystkich zebranych. Potem otoczyła ją przezroczysta aura, która rosła z każdą sekundą. W pewnej chwili zebrani rozpoznali potężne, wielki nogi, które na ziemi stawiał jego duch stróż. Po upływie kolejnych kilku sekund, Horo- Horo stał na ramieniu wielkiego, białego, skrzydlatego ducha.

- Więc ja też przejdę o poziom wyżej. Poznaj moc totemu. – powiedział Silva po czym z szeregu mniejszych broni utworzył totem i zaczął ładować do niego foryoku. Silva postanowili użyć 100% mocy. Po chwili totem wystrzelił żółty strumień foryoku, natomiast duch Horokeu wystrzelił niebieski. Oba ataki zderzyły się mniej więcej w połowie drogi między szamanami. W powietrze uniosły się tumany kurzu i pyłu. Nikt nie widział kto wygrał. Silva leżał pod pobliskim drzewem. Yoh pospiesznie podbiegł zobaczyć czy jego krewny żyje:

- Oddycha, Faust szybko – zawołał nekromantę.

Równocześnie Pilika i Choco sprawdzili co z Horo- Horo. Ten miał się dużo lepiej od swojego nie dawnego rywala. Podpierając się na ramionach siostry i komika podszedł zobaczyć co z Silva, którego już opatrywał Faust.

            Po godzinie Niemiec skończył zajmować się Silvą, lecz ten nadal spał. Po kolejnej godzinie obudził się i chociaż nie mógł wstać pogratulował snowboardziście zwycięstwa i wskazał mu, z której kieszeni ma wziąć sobie dzwonek wyroczni. Uspokoił też Pilikę, że  nie musi już dzisiaj nikogo egzaminować i jej brat nikomu uniemożliwił przystąpienie do testu. Trey również odczuł skutki walki, był cały obolały i miał problemy z poruszaniem się. Miało to też pozytywne strony, nie miał czasu na spory z Lenem i resztą przyjaciół. 

- Ej, a gdzie jest Morty? – spytał Ryu
- Też chciałem o to zapytać. – dodał Faust
- Nie widziałem go od momentu testu Choco. – Yoh wtrącił się do rozmowy
- Hm… Czyżby nasz mały przyjaciel opuścił nas bez pożegnania? Anna nie będzie zadowolona, gdy się o tym dowie. – powiedział Ryu
- Zaczynam się o niego martwić cały dzień jakoś dziwnie się zachowywał. – rzekł Yoh
- Wasza zguba wraca tu z niespodzianką. – Len również włączył się do rozmowy.
- O co ci chodzi? – zapytał Choco
- Spójrzcie przez okno. – odpowiedział Tao.

Wszyscy posłusznie wykonali polecenie. I zobaczyli Morty ‘ego z dzwonkiem wyroczni na ręce. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia przyjaciele zasypali go gradem pytań. Musiał im wytłumaczyć jak udał się na Straszne Wzgórze, gdzie walczył o dzwonek wyroczni. Dodał, że jeśli mu nie wierzą to mogą spytać Kalima, bo to on poddał go próbie. Wszyscy rzucili się na najmniejszego szamana w domu, w celu złożenia mu gratulacji. Oczywiście najdłużej robił to Ryu przy okazji wyściskał Mantę za wszystkie czasy. Jego duch stróż, kowal Mosuke również przyjmował gratulację od innych duchów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz