piątek, 15 stycznia 2016

3. Reaktywacja



Rozdział 3
Reaktywacja

            Horo Horo "Trey" Usui siedemnastoletni, niebieskowłosy mężczyzna kończył właśnie kolejny morderczy trening swojej siostry Piliki. Gdy dobiegł do wioski, zobaczył idącego w jego stronę niskiego, krępego, mężczyznę w sile wieku, przywódcę wioski. Horo nie wiedział czego chce od niego przywódca. Kiedy byli już naprawdę blisko siebie mężczyzna przemówił:

- Turniej powinien niedługo zostać wznowiony…
- … super! – przerwał mu radośnie nastolatek.
- Spokojnie, młody szamanie. Mam coś co pomoże ci wygrać. – wyjął z pod płaszcza małe pudełko – W środku  jest zabytkowe inkupasi. Wraz z radą naszej wioski uznaliśmy, że to będzie optymalne medium dla twojego ducha stróża. Sądzę, że trochę potrwa nim całkowicie opanujesz posługiwanie się nim. Dlatego musisz trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Zapomniałbym - spojrzał chłopakowi prosto w oczy - chcę tylko prosić żebyś nie używał go w każdej walce, w końcu to zabytek, więc postaraj się nie zniszczyć go. – zakończył z powagą swój monolog.

            Trey poczuł się wyróżniony takim podarunkiem. W końcu niecodziennie otrzymuje się zabytkową broń. Zmęczenie towarzyszące mu po treningu prysło niczym mydlana bańka.
 
- Dziękuję. Postaram się nie zawieźć waszych oczekiwań – odparł z powagą Trey.  

         Następnie obaj odeszli do swoich domów. Gdy tylko Usui wszedł do swojego, zawołał siostrę i przekazał jej to co powiedział mu przywódca. Reakcja Piliki mogła być tylko jedna. Oczywiście wysłała brata na kolejny tego dnia trening. Tym razem naprawdę ciężki jak to określiła. Trey zalał się łzami i posłusznie ruszył doskonalić swoje zdolności, pomimo okropnego burczenia w brzuchu.

***

            W tym samym czasie, w Londynie Lyserg trenował swoje umiejętności różdżkarskie. Wiedział, że musi być dużo silniejszy, jeżeli chcę pokonać swoich przyjaciół podczas turnieju. Nie był, jednak sam. Z ukrycia obserwował go ubrany w biały mundur, blondyn, imieniem  Marco. Widział jakie jego podwładny czyni postępy, ale niepokoił się, że może już nie chcieć wrócić do wyrzutków. Żelazna Dama postanowiła odbudować X – laws i  wygrać turniej, po czym zaprowadzić pokój na świecie. I biada temu, kto jej się przeciwstawi.

- Lyserg - zaczął niepewnie blondyn -  ja i Jeanne chcielibyśmy abyś przyłączył się do nowej drużyny wyrzutków. Wtedy będziemy mieli możliwość wygrania turnieju i zaprowadzenia pokoju na całym świecie! – z każdym kolejnym słowem w jego głosie narastała euforia.
- Zik umarł i nasze drogi się rozeszły. Myślę, że nie mam powodu wracać do was. -  odpowiedział Lyserg.

            Ta odpowiedź rozczarowała Marco

- Pomyśl świat gdzie nie ma wojen, gdzie nikt nie morduje dzieciom ich rodziców. Potrafisz to sobie wyobrazić? – Marco wiedział, że tą wypowiedzią trafi w czuły punkt zielono włosego – Nie dopuść, żeby kogoś spotkała taka krzywda jak ciebie kiedyś. Pomyśl, jeśli nasza misja się powiedzie ilu cierpień oszczędzimy nie winnym ludziom. Dam ci czas do rozpoczęcia turnieju. Przemyśl to. Nie musisz się śpieszyć, nam się nie śpieszy i Królowi Duchów chyba też.

***

Ryu każdy dzień spędzał ze swoją ekipom. Rankiem wysyłał jednego z chłopaków na zakupy do sklepu. Utrudnieniem dla wybranka była fakt, że nie mieli pieniędzy. Wobec tego aby zdobyć pożywienie musieli wykorzystać kreatywność, która obca była wielu członkom gangu. Co więksi i bardziej umięśnienie czekali w jednej z alejek parku i napadali na bezbronne dzieci lub staruszki wracające właśnie z zakupów. Kiedy wreszcie udawało im się zdobyć odpowiednią ilość żarcia wracali do swojego miejsca spotkań na Strasznym Wzgórzu, gdzie pałaszowali "łupy". Jeśli w drodze powrotnej udawało się im wymyślić dobrą wymówkę skąd mają jedzenia, Ryu nagradzał ich przychylnym słowem. Kiedy, jednak się im to nie udawało, ręka lidera grupy wymierzała - bolesną - sprawiedliwość.

            Po śniadaniu następowało standardowe nicnierobienie. Młodzi mężczyźnie szwędali się po dzielnicy, szukając okazji do bitki lub łatwego zarobku. Czasem się im to udawało, a czasem nie.

            Podczas bójek szczególnie przydawały się umiejętności wyglądającego jak klon Elvisa Presleya z dziwną fryzurą, Ryu. Mężczyzna był szamanem, mógł się łączyć z duchami - z czego skwapliwie korzystał podczas zatargów z innymi gangami, niepokornymi spacerowiczami.  Jego duchem stróżem był Tokagero, bandyta grasujący w Japonii kilka wieków wcześniej. Po połączeniu Ryu posiadał wszelkie zdolności bandyty. Dzięki temu nie raz i nie dwa, udawało mu się uratować swoją grupę przed srogą klęskom.

***

            Choclave Mc Daniel znany lepiej jako Choco czas pomiędzy pokonaniem Zika Asakury, a wznowieniem turnieju spędzał pracując jako kelner w jednej z tokijskich restauracji. Wobec braku funduszy, postanowił nie wracać do rodzimej Ameryki. Starając się o angaż w knajpie liczył na zostanie komikiem, lecz przyszły szef nie przejawiał skłonności masochistycznych. W związku z tym niespełniony komik uzyskał zaledwie posadę kelnera. Z jego skromnej wypłaty nie mógł sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi, lecz mógł egzystować dalej bez żebrania po śmietnikach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz